środa, 21 listopada 2018

#56 Historia nauczycielką życia | Pierwsze i najgłębsze pragnienie

Czyli m.in. o tym, że śmierć nie oznacza końca


Była sobie pewna dziewczynka, która miała poważny problem - chciała przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, ale na to nie godził się jej ojciec. Potajemnie udało się jej jednak zrealizować swoje wielkie pragnienie za co zapłaciła najwyższą cenę - poniosła śmierć z rąk własnego ojca, który wpakował jej nóż w klatkę piersiową. Wydarzyło się to wszystko ok. 300 lat temu.

Ta dziewczynka, znana jako Santa Inocencia, spoczywa dziś w katedrze w meksykańskiej Guadalajarze. Kilka lat temu w Internecie można było znaleźć nagranie, na którym... zmarła otwiera oczy. Zresztą zobaczcie sami (jeśli nie jesteście zbyt wrażliwi).


 

Muszę Was jednak nieco zawieść - z kościelnych dokumentów wynika, że powyższa historia to tylko pobożna legenda. Prawda jest podobno taka, że Inocencia jest jedną z męczennic i męczenników pierwszych wieków chrześcijaństwa i początkowo jej relikwie znajdowały się w pokaźnym kompleksie rzymskich katakumb (Corpo Santo - święci z katakumb). Stamtąd miały zostać zabrane w 1787 r. i rok później trafiły do klasztoru sióstr augustianek w Guadalajarze. Z kolei w 1925 r. znalazły się w tamtejszej katedrze.

Wygląda też na to, że nie całe ciało dziewczyny jest oryginalne - prawdopodobnie niektóre elementy zostały dołożone. A co z otwierającymi się oczami? Niektórzy mogą to uznać za cud, inni potraktują to jako fotomontaż.

Santa Inocencia to nie jedyna "śpiąca królewna". Ten kto uda się do katakumb Kapucynów w sycylijskim Palermo zobaczy szklaną trumnę, w której spoczywają doczesne szczątki niejakiej Rosalii Lombardo, dziewczynki, która zmarła na zapalenie płuc nie dożywszy swych drugich urodzin; było to 6 grudnia 1920 r. Jest ona czasami uznawana za najpiękniejszą mumię świata. Istotnie jej ciało zachowało się w wyjątkowo dobrym stanie do czasów współczesnych. To właśnie ją pochowano jaką jedną z ostatnich w niezwykłych i tajemniczych katakumbach wspomnianych Kapucynów. Oprócz małej Rosalii można tam znaleźć zabalsamowane ciała mnichów i zamożnych osób świeckich, ale to już raczej osobny temat. Wróćmy do "śpiącej królewny".

Rodzice i bliscy dziewczynki nie mogli pogodzić się ze śmiercią córeczki, dlatego jej ojciec - sycylijski generał - poprosił najznamienitszego balsamistę - Alfreda Salafiiego - aby zachował ciało zmarłej po wszystkie wieki. Efekt jego pracy oceńcie sami; przypomnijmy, że minęło już blisko 100 lat.





Po wielu latach pewien antropolog dogrzebał się do notatek słynnego, już nieżyjącego, balsamisty. Okazało się, że przyczyna tak dobrej kondycji ciała Rosalii tkwi prawdopodobnie w substancjach, którymi zostały zastąpione naturalne płyny ustrojowe dziewczynki. Alfred Salafii wykorzystał roztwór formaliny, gliceryny, kwasu salicylowego, alkoholu i soli cynku. Dzięki takiej miksturze również wewnętrzne narządy są w bardzo dobrym stanie.

Wiem, winny Wam jestem wyjaśnienie - na powyższym nagraniu wyraźnie widać, że dziewczynka otwiera oczy! Czy można to wyjaśnić podobnie jak w przypadku Santy Inocencii? Fakt faktem, że zbyt wilgotne środowisko w jakim znajdowała się trumna z mumią było przyczyną umieszczenia ciała w szklanej skrzyni wypełnionej azotem, aby przeciwdziałać drobnym oznakom psucia się. Od tego momentu ciało znajdowało się w pozycji poziomej. Niektórzy próbują tłumaczyć, że nie do końca domknięte powieki dziecka oraz promienie światła przechodzące przez ściany szklanej skrzyni wywołują iluzję optyczną.

Ci, których taka interpretacja nie zadowala, w tym mnisi, utrzymują, że to duch dziewczynki powrócił do jej mumii. Poza tym podobno czasami można usłyszeć jak dziewczynka wzdycha, a jej ciało wydaje lawendową woń...

Historia zna też przypadki, gdy to sama natura bez ingerencji człowieka dokonuje mumifikacji. Zaskakują jednak doskonałe efekty takich samoistnych procesów. Jednym z najwymowniejszych przykładów jest dziewczynka inkaska, która mimo upływu 500 lat zachowała się w doskonałym stanie. Znaleziono ją w pobliżu argentyńskiego wulkanu świetnie zachowaną dzięki działaniu niskich temperatur.

W chwili śmierci miała zaledwie 15 lat i najprawdopodobniej została złożona bóstwom w ofierze. Naukowcy twierdzą, że nie były to ceremonie (zwane capacocha) zbyt częste u Inków, a dokonywano ich w obliczu wyjątkowych zdarzeń jak np. śmierć władcy czy klęska głodu.

Badacze, zachwyceni stanem zachowania mumii, twierdzą również, że próbki pobrane z jej ciała mogą pomóc w walce z wieloma obecnymi i może też przyszłymi chorobami. Stwierdzono bowiem, że Inka cierpiała na chorobę podobną do gruźlicy.

Przyznam się, że w dzisiejszym wpisie miałem poruszyć jeszcze te kwestie, które uważam za najistotniejsze, a powyższe treści miały być tylko wstępem. I owszem są wstępem, ale już do kolejnego tekstu :) Uznałem, że ten tekst byłby zbyt obszerny.

To, o czym mówiliśmy sobie dzisiaj, blednie w konfrontacji z tym, o czym powiemy sobie następnym razem.

Ktoś może zapytać, dlaczego w ogóle wzięło mnie na tego typu rozważania. Powód jest dość oczywisty. Listopad, generalnie koniec roku, to czas kiedy częściej niż zwykle przechadzamy się po cmentarzach. Wierzący zanoszą ku Górze modły za dusze bliskich zmarłych, niewierzący przynoszą kwiaty i po prostu odwiedzają miejsca pochówku znajomych.

Mam takie głębokie przekonanie, że bez względu na to czy ktoś jest wierzący, czy nie, gdzieś tam na dnie serducha, może nawet po części albo całkowicie nieświadomie, tęskni, woła o  nieśmiertelność. Paradoksalnie może nawet się jej bać, może lękać się przyszłych konsekwencji swoich wyborów w tym życiu, ale gdzieś tam człowieka naturalnie ciągnie do czegoś pozazmysłowego. Taka jest moja opinia, można się z nią nie zgodzić, ale obecny czas listopadowy skłonił mnie do tego typu przemyśleń. Bardzo liczne przypadki mumifikacji też po części to potwierdzają. Nie wierzę też w to, że jeśli ktoś popełnia samobójstwo nie pragnie gdzieś tam bardzo głęboko w sobie szczęścia wiecznego, chociaż problemy dnia codziennego, może też zawirowania w psychice przysłaniają te piękne pragnienia. Zwłaszcza ten akapit niech będzie nauką z historii po naszym dzisiejszym spotkaniu.

A Wy, co o tym sądzicie? Jeśli czytasz też wpis, odezwij się proszę w komentarzu. Ciekaw jestem Waszych opinii.


fot. kellepics (Pixabay.com)

Pozdrawiam Was zatem serdecznie i już teraz zapraszam na kolejny wpis, który będzie poniekąd kontynuacją dzisiejszego, o czym wcześniej wspomniałem. A jak macie chwilę odsyłam do tekstu, który może również rzucić cenne światło w tym temacie.










sobota, 10 listopada 2018

#55 Historia nauczycielką życia | "RozBria-jające" stulecie (wpis specjalny)

Czyli historyczne rajcowanie dwóch blogerów


Nie będzie niczym odkrywczym jeśli powiem, że 100 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości to coś absolutnie wyjątkowego zwłaszcza dla tych, którzy pasjonują się historią. Myśląc o napisaniu kolejnego tekstu na bloga historycznego również zachodziłem w głowę co by tu przygotować z tej okazji. I w końcu przyszło natchnienie – pomyślałem, że zadam kilka pytań blogerowi Bartoszowi Rozwadowskiemu, który jest autorem bloga RozBria. Bartosz to wielki pasjonat historii; tworzy na jej temat interesujące teksty, do których lektury zachęcam. Jest ponadto laureatem aż dwóch nagród, które przyznawałem z okazji rocznic moich blogów – chodzi o takie wyróżnienia jak Złoty Raban i Laur Przyjaciela Historii.


Oto co wyszło z naszych historyczno-rocznicowych rozkmin.





fot. DanXaw (Pixabay.com)



Historia nauczycielką życia: Witaj, Bartoszu. Bardzo dziękuję Ci, że zgodziłeś się odpowiedzieć na kilka pytań, które postanowiłem zadać z okazji 11 listopada. Na początek chciałbym Cię zapytać czym dla Ciebie jest historia. Czy też, podobnie jak dla mnie i wielu, nauczycielką życia?

Bartosz Rozwadowski: Witajcie wszyscy. Miło jest wystąpić w Twoim wpisie i z miłą chęcią odpowiem na kilka pytań. Historia dla mnie nie tylko jest nauczycielką życia, ale też czymś więcej. Tym czymś jest tak naprawdę pamięć o naszych przodkach i ich dokonaniach, które zostały lepiej lub gorzej zapamiętane przez nas i przez systemy nauczania.

Hnż: A czym jest dla Ciebie patriotyzm? Jak skutecznie o nim mówić i pisać współcześnie, zwłaszcza do młodych odbiorców?

BR: Dla mnie patriotyzm to nie hasła typu “Polska dla Polaków” ani typu “Wszyscy jesteśmy równi wobec naszego kraju i naszej pamięci”. Dla mnie to jest pamięć o naszym kraju i próbowanie żyć według tego co może wpłynąć jak najlepiej na nasz kraj i jego rozwój. A do tego co nasza Ojczyzna nam daje. Jeszcze trzeba pamiętać, że patriotyzmu nie należy mylić z nacjonalizmem, faszyzmem ani innymi tego typu ideologiami. Raczej trzeba pamiętać, że kraj wymaga, abyśmy byli jak najlepszymi Polakami i wykonywali jak najlepiej nasz obowiązek bycia obywatelem - niezależnie od tego kim się urodziliśmy. W przypadku pisania we współczesnym świecie dla współczesnego Polaka dla mnie to tak naprawdę przekazywanie tego co jest rzeczywiście wartościowe i tego co może przypomnieć każdemu, niezależnie od wieku, kim jesteśmy, czego od nas się oczekuje jako Polaków i w jaki sposób powinniśmy się zachować. W przypadku podziału wieku odbiorców to trzeba tak naprawdę dostosować nie tylko język, ale też informacje, które do danego odbiorcy dotrą. Weźmy na przykład możliwości związane z edukacją w danej epoce (chodzi mi tutaj o podział na czasy PRLu i współczesne). Tak jak sam zauważam jest różnica w wiedzy, jedni są bardziej wyedukowani i specjalizują się w danej dziedzinie, a inni poszli całkowicie w innym kierunku. Wiedzą wiele szczegółów w temacie ogólnej historii.

Hnż: 100 lat po odzyskaniu niepodległości to szmat czasu. Jakie kroki, według Ciebie, powinniśmy podjąć u progu kolejnej setki naszej historii, żeby nie zmarnować dorobku lat minionych? A może nie powinniśmy robić nic szczególnego…?

BR: Według mnie powinniśmy robić jak najwięcej dla współczesnej historii. Im więcej zrobimy, aby zapamiętano nas takich jakimi powinniśmy być, a nie takich na jakich nas próbują kreować; to coś więcej niż tylko pamięć w danym regionie lub społeczeństwie, ale też na całym świecie. Dla mnie to jest naprawdę patriotyzm i dbanie o naszą ojczyznę i pamięć o naszych przodkach, którzy walczyli o dobro wszystkich.

Hnż: Jakich rad, jako bloger z zacnym stażem, udzieliłbyś wszystkim, którzy piszą lub chcą pisać o historii? Z tym wiąże się również kwestia tego, jak zachęcać ludzi, szczególnie tych najbardziej opornych i obojętnych, do zainteresowania się przeszłością.

BR: Odpowiadając na pierwszą część pytania to mogę stwierdzić jedynie, że niby piszę od paru lat, ale czuję, że nadal odkrywam historię tak jak na samym początku pisania na swoim blogu. Jest to dla mnie nadal coś wielkiego. Jedyna różnica jest taka, że na początku interesowałem się tylko ogólną historią i chciałem odnaleźć coś ciekawego dla siebie w historii. Dopiero z czasem docierało do mnie, że zacząłem interesować się paroma aspektami, które dla mnie nadal skrywają wiele tajemnic. W przypadku doradzenia początkującym blogerom chcącym pisać na temat historii to mam poradę tylko jedną. Spróbujcie odnaleźć swoją niszę i zacznijcie interesować się tym aspektem. Każdy może odnaleźć coś dla siebie. Chcąc wpłynąć na osoby oporne na historię to mogę zaproponować zabranie takiej osoby po okolicy w jakiej się mieszka i pokazanie miejsc związanych z historią. Co za tym idzie trzeba przekazywać informacje historyczne, rozpoczynając od tych ogólnych kończąc “wisienką na torcie”, czyli takich kąskach historycznych, które mogą dać naprawdę wiele dla osób, które nawet interesują się historią.

Hnż: Która epoka historyczna jest Twoją ulubioną i dlaczego? A może nie masz takiej epoki i wszystkie lubisz jednakowo?

BR: Ja się śmieję, że mam dwa okresy, które mnie najbardziej interesują. Jest to okres II wojny światowej, gdzie część rozkazów było przekazywanych słownie (szczególnie w hitlerowskim wojsku) oraz okres od najdawniejszych czasów aż do wczesnego średniowiecza, gdzie jest mało dokumentów pisanych, które mogłyby potwierdzić cokolwiek (na przykład moment powstania zalążków polskiej państwowości).

Hnż: A może zdradzisz nam jaki jest Twój ulubiony film o tematyce historycznej i książka? I dlaczego?

BR: Mogę zdradzić. Dla mnie nie jest to tajemnica. Wielkim szacunkiem darzę polski serial dokumentalny “Sensacje XX wieku” prowadzony przez pana Wołoszańskiego. Po tylu latach po pierwszej premierze nadal z miłą chęcią wracam do tych odcinków i nadal zgarniam garściami ciekawostki, które mogłem ominąć jako młody człowiek. W przypadku książki to obecnie czytam wspaniały wolumin pod tytułem “Słowiański rodowód” autorstwa Pawła Jasienicy. Przez przypadek książka ta trafiła do moich rąk i naprawdę czyta mi się ją prawie jednym tchem. Jest ona pisana prostym językiem na temat naszych przodków na terenach Słowiańszczyzny.

Hnż: Dlaczego zacząłeś pisać o historii? Jeśli chcesz możesz powiedzieć, jakie były początki Twojego bloga RozBria i jak doszedłeś do już ponad 100 tekstów i bardzo wielu obserwatorów, zwłaszcza na Twitterze. I gdzie Cię poza blogiem można jeszcze znaleźć w Internecie?

BR: Rozpocznę od samego początku mojego blogowania, bo według mnie to od tego powinienem zacząć. Na samym początku poczułem chęć dzielenia się w internecie swoimi opiniami na przeróżne tematy. Powoli kluło się we mnie coś co nie mogłem określić, że to właśnie historia. Spróbowałem na jednym z wcześniejszych blogów tworzyć teksty o tematyce historycznej i zauważyłem, że z czasem ludzie nimi się interesują. To co pamiętam to pisałem wtedy o wiele gorzej niż teraz, chociaż nadal jest mi daleko do ideału pisarza lub człowieka piszącego poprawnie w języku polskim. Zrozumiałem, że nie mogę podjąć się pisania na temat historii z takimi błędami. Z tego powodu podjąłem decyzję, że ostatni blog zamknę, Myślałem, że podjąłem dobrą decyzję. Niestety ciągnęło mnie do dalszego tworzenia i dzielenia się swoją opinią. Przez pewien czas walczyłem z tym, ale blogowanie wygrało i rozpocząłem tworzenie obecnego bloga. Nie będę się rozpisywał na temat jak powstała nazwa bloga, bo to osobna historia. Pierwsze teksty były przygotowywane naprawdę szczególnie, bo nie wiedziałem jak się przyjmą, a nie chciałem otwierać i po krótkim czasie zamykać kolejnego bloga. Teraz trudno jest mi sobie wyobrazić, że mogłem codziennie zaglądać i specjalnie sprawdzać ile osób oglądało teksty oraz przejmować się, że tak mało osób zagląda - w porównaniu z tymi liczbami jakie obecnie widzę. W przypadku rosnącej popularności mojego bloga i tym samym też liczby czytelników, nie mogę zaprzeczyć, że to zasługa długiej i ciężkiej pracy dobierania odpowiedniej tematyki tekstów, wybierania pomysłów, które mają być realizowane oraz mojego samozaparcia. To ostatnie dla mnie ma duże znaczenie. Powodem jest to, że przez ten czas co piszę miałem okresy, kiedy chciałem rezygnować z ciągnięcia bloga dalej i przekazania go komuś innemu. Dzięki stwierdzeniu, że jakoś to będzie i dawania sobie co pewien czas krótkiego odpoczynku jakoś wytrwałem. Co za tym idzie mogłem wpadać na kolejne pomysły co dalej mógłbym podać. Dzięki temu doszedłem do tej liczby tekstów, które są na blogu. Co do liczby obserwujących na Twitterze to zasługa tego, że jestem sobą, nie tylko blogerem, ale też człowiekiem, ojcem, mężem i facetem, który potrzebuje z kimś porozmawiać. Najczęściej można mnie tam znaleźć, chociaż korzystam jeszcze z Facebooka, ale zdecydowanie rzadziej - ma dużo niepotrzebnych rzeczy. Co do innych portali społecznościowych to testowałem kilka i gdzieś tam mogły pozostać jeszcze moje dane, ale moja obecność już dawno przeminęła.

Hnż: Byłeś jedną z osób, która najwcześniej zaczęła czytać moje blogi, zwłaszcza Historię nauczycielkę życia. Jak to się stało, że do mnie trafiłeś?

BR: Nie pamiętam, na który tekst na blogu Historia nauczycielką życia trafiłem, ale na pewno na jeden z pierwszych, bo pamiętam, że niewiele wtedy napisałeś na blogu. Na nietrafiony tekst wpadłem przez przypadek, bo poszukiwałem ciekawych artykułów do mojego ciągu tekstów pod tytułem “Podsumowanie historyczne”. Wtedy akurat Twój blog po raz pierwszy trafił na moją listę, chociaż niejednokrotnie już lądował w kolejnych odsłonach.

Hnż: A czy jest jakiś powód dla którego poleciłbyś mojego bloga Historia nauczycielką życia innym? A może nie widzisz takiego powodu? Zrozumiem (uśmiech) Chociaż skoro mój blog ma zaszczyt wisieć w Twojej zakładce Polecane strony, to chyba coś jest na rzeczy (śmiech)…

BR: Z jakiego powodu polecam? Hmmm…. (śmiech) Tak naprawdę fajnie piszesz i na ciekawe tematy. Wszystko do tego jeszcze “posypane” jest językiem związanym z wiarą katolicką, która obecnie jest też dla mnie ważna i szczególna.

Hnż: I ostatnie pytanie. Czy chciałbyś coś dodać na koniec? Może nasuwa Ci się jakaś puenta naszego dzisiejszego historycznego spotkania?

BR: Nasuwa mi się jedna myśl. Pamiętajmy o naszych przodkach i o tym, że historia lubi się powtarzać.

Hnż: I niech to będzie najważniejsza nauka płynąca z tej pogawędki (uśmiech). Dzięki wielkie raz jeszcze za poświęcony nam czas i miłe słowa. Życzę aby Twój blog nadal się rozwijał i żebyś dostał zaproszenie do radia czy telewizji, bo wiem, że o tym marzysz. Świetnie, że są ludzie tacy jak Ty, którzy poświęcają czas na mówienie i pisanie o historii. A dodatkowo Ty jesteś osobą, która bardzo często jest obecna w mediach społecznościowych. Kończąc, chciałbym Ci też złożyć najserdeczniejsze życzenia urodzinowe, bo chyba gdzieś teraz je obchodzisz? Wszystkiego najlepszego!

BR: Dzięki, że mnie zaprosiłeś do siebie i przygotowałeś te pytania dla mnie. Dzięki temu mogłem się zastanowić nad tym co robię i kim jestem. Co do urodzin to obecnie dla mnie jest to kolejny dzień, w którym się starzeję. Próbuję, aby był to kolejny zwykły dzień, bo jak sobie przypomnę to pojawiają się myśli, że kolejny rok minął, a ja nic nie zmądrzałem, tylko zyskałem kolejne zmarszczki. Dzięki za życzenia urodzinowe. Co do bycia na portalach społecznościowych to próbuję być aktywny, szczególnie na wspomnianym wcześniej Twitterze. Chociaż często z przeróżnych powodów jest mi trudno w ciągu dnia siąść i na bieżąco cokolwiek zrobić.


fot. Tumisu (Pixabay.com)

I Wam również dziękuję za lekturę tego wpisu specjalnego i raz jeszcze zachęcam do odwiedzania bloga Bartosza RozBria. Proszę Was, jeśli tylko macie chwilę i chęci, do pisania w komentarzach Waszych odpowiedzi na pytania, które postawiłem Bartoszowi, szczególnie te dotyczące historii, patriotyzmu, 11 listopada i ulubionych książek i filmów historycznych. A z okazji 100 rocznicy odzyskania niepodległości życzę Ojczyźnie, Bartoszowi, Wam wszystkim i sobie byśmy wespół z Opatrznością pisali kolejne, jak najpiękniejsze karty historii Polski i świata.