Czyli m.in. o tym, że czasem może być inaczej niż nam się wydaje
Rok 1492, postać Krzysztofa Kolumba i odkrycie Ameryki to te aspekty historii, które wtłacza się już do dziecięcych umysłów niemal od początku nauki tej przepięknej dziedziny wiedzy. Zapewne ów rok należy do ścisłego grona najważniejszych i najpowszechniej znanych dat historycznych.
W związku z powyższym może czasami dziwimy się, gdy ktoś próbuje nam wmówić, że to nie Kolumb, ale Wikingowie dotarli do Ameryki pierwsi i to jeszcze ok. pół tysiąca lat przed słynnym Genueńczykiem. Współcześnie nie da się już chyba zaprzeczyć, że waleczni Skandynawowie istotnie przypływali do amerykańskich wybrzeży na długo przed owym 1492 r.
A co powiecie na to: Kolumba uprzedzili nie tylko Wikingowie, ale i... Polak. Wprawdzie nie tysiące lat, ale jedynie kilkanaście. Być może taka informacja sprawiła, że szczęka Ci opadła, ale spokojnie: oto historia Jana z Kolna.
Jan z Kolna - bohater historyczny czy tylko legendarny?
Wiem, że rozbudziłem Waszą ciekawość, ale w trosce o rzetelność historyczną muszę nieco ostudzić hurraoptymizm. Otóż tak naprawdę nie wiadomo czy Jan z Kolna był Polakiem. W źródłach możemy znaleźć różne zapisy jego nazwiska, np. Joannes Scolvus albo Joannes Scolnus i trudno powiedzieć, jak naprawdę nazywał się ów jegomość. Niektórzy przypisują mu również norweską albo duńską narodowość. Są i tacy, i kto wie czy nie jest ich przypadkiem najwięcej, którzy uznają Jana z Kolna za postać wyłącznie legendarną.
Jeśli jednak Jan istniał, miał rzekomo uczestniczyć w wyprawie z mniej więcej 1476 r., która ponoć dotarła do Grenlandii, a nawet dalej - aż do Ziemi Baffina, Zatoki Hudsona i półwyspu Labrador.
Pierwszym historykiem, który tak na poważne zaczął się zajmować Janem z Kolna był działający w XIX w. Joachim Lelewel. Szperając po różnych źródłach, w tym niemieckich, z nazwiska Scolvus wyłuskał on polskie określenie "Szkolny". Z jego badań wynikało, że ów żeglarz pochodził z Kolna na Mazowszu i wziął udział w wyprawie zorganizowanej przez duńsko-norweskiego króla Chrystiana I Oldenburga.
Natomiast duński historyk Sofus Larsen (1855-1938) snuł przypuszczenia, że Norwegowi Jonowi Skolvowi towarzyszyło w podróży dwóch Portugalczyków i razem mieli oni dopłynąć do Nowej Funlandii.
I jeszcze jedna teoria, proponowana przez Luisa Ulloa, Peruwiańczyka. Ów badacz utrzymywał, że Joannes Scolvus to.. Krzysztof Kolumb, tylko że w młodości. Miał on potajemnie odbyć wyprawę do Ameryki pod patronatem króla Danii, żeby już potem, legalnie i oficjalnie, odkryć ją po raz drugi w rzeczywistości, z poruczenia Hiszpanii. Dodajmy, że również zdaniem pana Luisa Kolumb był Katalończykiem.
A jak było naprawdę?
W związku z powyższym może czasami dziwimy się, gdy ktoś próbuje nam wmówić, że to nie Kolumb, ale Wikingowie dotarli do Ameryki pierwsi i to jeszcze ok. pół tysiąca lat przed słynnym Genueńczykiem. Współcześnie nie da się już chyba zaprzeczyć, że waleczni Skandynawowie istotnie przypływali do amerykańskich wybrzeży na długo przed owym 1492 r.
A co powiecie na to: Kolumba uprzedzili nie tylko Wikingowie, ale i... Polak. Wprawdzie nie tysiące lat, ale jedynie kilkanaście. Być może taka informacja sprawiła, że szczęka Ci opadła, ale spokojnie: oto historia Jana z Kolna.
Jan z Kolna - bohater historyczny czy tylko legendarny?
Wiem, że rozbudziłem Waszą ciekawość, ale w trosce o rzetelność historyczną muszę nieco ostudzić hurraoptymizm. Otóż tak naprawdę nie wiadomo czy Jan z Kolna był Polakiem. W źródłach możemy znaleźć różne zapisy jego nazwiska, np. Joannes Scolvus albo Joannes Scolnus i trudno powiedzieć, jak naprawdę nazywał się ów jegomość. Niektórzy przypisują mu również norweską albo duńską narodowość. Są i tacy, i kto wie czy nie jest ich przypadkiem najwięcej, którzy uznają Jana z Kolna za postać wyłącznie legendarną.
Jan z Kolna - posąg na Wałach Chrobrego w Szczecinie, fot. Mateusz War, wikimedia
Jeśli jednak Jan istniał, miał rzekomo uczestniczyć w wyprawie z mniej więcej 1476 r., która ponoć dotarła do Grenlandii, a nawet dalej - aż do Ziemi Baffina, Zatoki Hudsona i półwyspu Labrador.
Pierwszym historykiem, który tak na poważne zaczął się zajmować Janem z Kolna był działający w XIX w. Joachim Lelewel. Szperając po różnych źródłach, w tym niemieckich, z nazwiska Scolvus wyłuskał on polskie określenie "Szkolny". Z jego badań wynikało, że ów żeglarz pochodził z Kolna na Mazowszu i wziął udział w wyprawie zorganizowanej przez duńsko-norweskiego króla Chrystiana I Oldenburga.
A co na to inni?
Norweski historyk Gustav Storm (1845-1903) twierdził, że uznawanie Jana z Kolna za Polaka jest wynikiem błędu w tłumaczeniu. Jego zdaniem słowo "pilotus" przekręcono na Polonus. A poza tym rzekomo norweski żeglarz Jon Skolv dopłynąć miał jedynie do Grenlandii, którą przez jakiś czas utożsamiano z Labradorem.
Norweski badacz polarny Fridtjof Nansen (1861-1930) miał podobne do Storma poglądy z tym, że dopuszczał on możliwość nie tylko norweskiego, ale i duńskiego pochodzenia Jona Skolva (Skolvssena, Skolvssona).
Norweski badacz polarny Fridtjof Nansen (1861-1930) miał podobne do Storma poglądy z tym, że dopuszczał on możliwość nie tylko norweskiego, ale i duńskiego pochodzenia Jona Skolva (Skolvssena, Skolvssona).
Natomiast duński historyk Sofus Larsen (1855-1938) snuł przypuszczenia, że Norwegowi Jonowi Skolvowi towarzyszyło w podróży dwóch Portugalczyków i razem mieli oni dopłynąć do Nowej Funlandii.
I jeszcze jedna teoria, proponowana przez Luisa Ulloa, Peruwiańczyka. Ów badacz utrzymywał, że Joannes Scolvus to.. Krzysztof Kolumb, tylko że w młodości. Miał on potajemnie odbyć wyprawę do Ameryki pod patronatem króla Danii, żeby już potem, legalnie i oficjalnie, odkryć ją po raz drugi w rzeczywistości, z poruczenia Hiszpanii. Dodajmy, że również zdaniem pana Luisa Kolumb był Katalończykiem.
A jak było naprawdę?
Tego pewnie tak na 100% nigdy się nie dowiemy. Niemniej w XX w. na poważnie badaniem tajemniczej postaci Jana z Kolna zajął się historyk geografii - Bolesław Olszewicz. Próbował on dowieść, że łacińskiej formy Scolvus nijak nie można przerobić na Scolnus. Gdyby Jan rzeczywiście był Polakiem autorzy tamtych czasów powinni go określać mianem Joannes Polonus, Joannesa de Colno albo Joannesa Colnensis. Oprócz tego nie ma dowodów, że taka postać istniała naprawdę. Wiele wskazuje na to, że tamtą wyprawą z ok. 1476 r. kierowali Niemcy, a ów Scolvus był jedynie sternikiem jednego z okrętów. Co więcej, są również przesłanki ku temu, żeby twierdzić, iż tamta ekspedycja dotarła jedynie do Grenlandii, o czym już sobie mówiliśmy. Gdyby zatem Jan z Kolna był Polakiem to i tak dopłynięcie do tej wyspy nie byłoby nawet na tamte czasy niczym niezwykłym.
Jan z Kolna - źródło inspiracji
Nie dziwi chyba nikogo z nas fakt, że ów tajemniczy żeglarz i odkrywca stał się inspiracją m.in. dla ludzi świata literatury i kultury. Jednym z przykładów jest dzieło Stefana Żeromskiego "Wiatr od morza", w którym pojawia się także postać Jana z Kolna. Żeglarza znajdziemy też uwiecznionego na grafice (np. autorstwa Artura Szyka) i w rzeźbie (np. dłuta Sławomira Lewińskiego). Pisali o nim także poeci, jak np. Hieronim Derdowski.
Dodajmy jeszcze, że Jan z Kolna patronuje wielu ulicom polskich miast, nie tylko w Kolnie :)
Wyłuskajmy małą naukę - tradycyjnie
Można powiedzieć, że póki co pierwszymi Polakami w Ameryce, oficjalnie potwierdzonymi, są osadnicy, którzy przybyli tam ok. 100 lat po rzekomej wyprawie Jana z Kolna. Tak czy inaczej, pamięć o Janie jest bardzo żywa i działa na wyobraźnie artystów i nie tylko.
Baśnie i legendy są czymś bardzo ważnym dla historii. I historycy stają czasami przed dość niewdzięcznym zadaniem, które polega na wydobywaniu faktów z tego, co jest w swojej ogólnej postaci tylko fikcyjną opowieścią. Wtedy może się nam wydawać, że historyk gasi coś, co jest także piękne w historii.
Z dzisiejszego spotkania z historią wyłuskajmy może przede wszystkim jedną naukę: czasem może być inaczej niż nam się wydaje. To może działać we dwie strony. Z jednej strony to, co uważamy za fakt niepodważalny, może przy odrobinie wysiłku badawczego, okazać się mitem albo przynajmniej półprawdą. Z drugiej zaś strony to czego nigdy byśmy chyba za prawdę nie uznali, może być w rzeczywistości czymś absolutnie realnym.
I to właśnie, przenikające się nawzajem tajemniczość i realizm, głęboko wpisują się w istotę historii i sprawiają, że jest ona tak wspaniałą dziedziną wiedzy.
Nie dziwi chyba nikogo z nas fakt, że ów tajemniczy żeglarz i odkrywca stał się inspiracją m.in. dla ludzi świata literatury i kultury. Jednym z przykładów jest dzieło Stefana Żeromskiego "Wiatr od morza", w którym pojawia się także postać Jana z Kolna. Żeglarza znajdziemy też uwiecznionego na grafice (np. autorstwa Artura Szyka) i w rzeźbie (np. dłuta Sławomira Lewińskiego). Pisali o nim także poeci, jak np. Hieronim Derdowski.
Portret Jana z Kolna autorstwa Artura Szyka, fot. wikimedia
Wyłuskajmy małą naukę - tradycyjnie
Można powiedzieć, że póki co pierwszymi Polakami w Ameryce, oficjalnie potwierdzonymi, są osadnicy, którzy przybyli tam ok. 100 lat po rzekomej wyprawie Jana z Kolna. Tak czy inaczej, pamięć o Janie jest bardzo żywa i działa na wyobraźnie artystów i nie tylko.
Baśnie i legendy są czymś bardzo ważnym dla historii. I historycy stają czasami przed dość niewdzięcznym zadaniem, które polega na wydobywaniu faktów z tego, co jest w swojej ogólnej postaci tylko fikcyjną opowieścią. Wtedy może się nam wydawać, że historyk gasi coś, co jest także piękne w historii.
Z dzisiejszego spotkania z historią wyłuskajmy może przede wszystkim jedną naukę: czasem może być inaczej niż nam się wydaje. To może działać we dwie strony. Z jednej strony to, co uważamy za fakt niepodważalny, może przy odrobinie wysiłku badawczego, okazać się mitem albo przynajmniej półprawdą. Z drugiej zaś strony to czego nigdy byśmy chyba za prawdę nie uznali, może być w rzeczywistości czymś absolutnie realnym.
I to właśnie, przenikające się nawzajem tajemniczość i realizm, głęboko wpisują się w istotę historii i sprawiają, że jest ona tak wspaniałą dziedziną wiedzy.
Bibliografia wpisu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz