sobota, 25 stycznia 2020

#76 Historia nauczycielką życia | CH/5 Opowieść o trzech braciach

Czyli o tym jak dotrzeć do celu


Pewnego razu trzech braci stanęło u wejścia do tunelu. Nazwijmy ich Alfusem, Betem i Gammem. Ich zadanie było wielce karkołomne: mieli przed sobą siedem komnat. Z każdej prowadziło kilka ścieżek. Na ścianach i wśród licznych tam rekwizytów znajdowały się wskazówki jaką drogę wybrać, żeby szczęśliwie przejść wszystkie komnaty. Co ważne, drzwi prowadzące do dróg, z których jedna wiodła do kolejnej komnaty, a inne były pułapkami, po pewnym czasie zamykały się i nie było już odwrotu, dlatego trzeba było się spieszyć żeby nie zostać więźniem w którejś z komnat na zawsze. A u celu czekała nagroda...


fot. 132369, Pixabay.com

Trzej bracia przekroczyli próg pierwszej z komnat. Ich oczom ukazały się przepiękne malowidła, oraz najróżniejsze przedmioty, cudne dla oczu i rozbudzające zmysły człowieka. Pierwszy z braci, Bet, był nimi szczególnie poruszony; wprost nie mógł oderwać wzroku od najróżniejszych detali i wyobrażeń, które tam się znajdowały. Drugi z kolei, Alfus, przyglądał się wszystkiemu wnikliwie, ale przede wszystkim analizował malowidła, inskrypcje i przedmioty pod kątem ich przydatności i wskazówek, jaką drogą pójść dalej. Znajdowało się tam m.in. wiele motywów z przeszłości i teraźniejszości, a także prognoz na przyszłość.  Co więcej, Alfus dzielił się swoimi przemyśleniami z braćmi i zachęcał ich do pójścia drogą, która wydawała mu się najwłaściwsza; dzielił się swoimi argumentami, które wykoncypował z analizy wskazówek; pytał również braci o zdanie. Bet nie zwracał jednak uwagi na Alfusa. Trzeci brat o imieniu Gamm podobnie: przemknął niepostrzeżenie i skrycie wyśmiewał postawę obu swoich braci. Wybrał pierwsze lepsze drzwi z nadzieją dotarcia do kolejnej komnaty.

Tak też się stało. Z jeszcze większym politowaniem ów trzeci brat myślał o dwóch pozostałych, gdy zorientował się, że bez żadnych "ceregieli" znalazł właściwe drzwi i już był w komnacie numer 2. Rozejrzał się z pogardą po ścianach i przedmiotach. Znowu na chybił trafił wybrał drzwi i... był już w komnacie trzeciej! Teraz już śmiał się wniebogłosy ze swoich braci. Jakby od niechcenia przechadzał się po wnętrzu komnaty trzeciej i choć była jeszcze cudniej urządzona niż dwie poprzednie, niespecjalnie cokolwiek go interesowało. Podniósł nawet jeden okazały zabytkowy dzban i cisnął go w lustro, które z hukiem rozsypało się na kawałki. Gdy ów brat miał ochotę wyrządzić jeszcze jakieś większe szkody nagle zorientował się, że Alfus wszedł do tej samej komnaty, pozdrowił go i zabrał się za podziwianie eksponatów. Nie zapomniał również zachęcić Gamma do pójścia wybraną przez siebie drogą. Potrafił docenić kunszt malowideł i rekwizytów, ale przede wszystkim szukał tam wskazówek, jak iść dalej. Gamm odpowiedział bratu jedynie wrogim spojrzeniem i pobiegł dalej, do pierwszych lepszych drzwi. Rozejrzał się wkoło i zorientował, że jest w czwartej komnacie. Odczekał chwilę, a po chwili nie zważając już na nic wybrał kolejne drzwi i znalazł się w następnej komnacie. Ponownie odczekał chwilę i zaraz zabrał się za szukanie kolejnych drzwi.

Wszedł znowu na chybił trafił. O ile w poprzedniej komnacie już czuł się nieswojo, o tyle teraz to uczucie jeszcze się wzmocniło. Mimo to nie spoglądając na ściany i przedmioty wybrał kolejne drzwi. Dopiero teraz rozejrzał się dokoła i zdał sobie sprawę z tego, że zabłądził. To już nie była cudna komnata, ale jakieś byle jakie pomieszczenie. Na próżno Gamm próbował znaleźć jakieś wskazówki. Ich już tam nie było. Żadnych. We wcześniejszych komnatach można było przynajmniej znaleźć wskazania na wypadek zgubienia się, ale teraz już nie było odwrotu. Póki była szansa, Gamm nawet nie zwracał na nią uwagi. Wszystkie drzwi były już zamknięte, nawet te powrotne i nie pomogły rozpaczliwe próby wydostania się z tego ohydnego miejsca. Zrozpaczony Gamm został tam na zawsze. Nie dotarł do wyznaczonego celu.

Bet, po wnikliwej analizie i licznych zachwytach nad pierwszą komnatą z trudem dotarł do drugiej. Do trzeciej dostał się rzutem na taśmę, bo podczas zwiedzania komnaty o mały włos nie zapomniał o odszukaniu wskazówki i wcisnął się przez zamykające się już drzwi. W komnacie numer 5 zabawił jednak na tyle długo, że nie zdążył... Przypuszczał, które drzwi są poprawne, ale one już zamknęły się przed nim i pomimo niezwykle bogatego wachlarza doświadczeń i wspaniałej wiedzy został w komnacie piątej na zawsze. Nie dotarł do wyznaczonego celu.

A co z Alfusem? Ten z braci potrafił nacieszyć wzrok bogactwem każdej z komnat, przez które przechodził. Każda z nich była coraz piękniejsza. Szczególnie ta siódma wprost przykuwała człowieka do siebie swoim arcypięknem. Zachwycony Alfus potrafił jednak wydobyć z komnaty to co najważniejsze - wskazówkę jak pójść dalej - nie tracąc nic z jej bogactwa.

Po wyjściu z komnaty siódmej Alfus nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dotarł do wyznaczonego celu, ale to, co tam zobaczył, niech póki co pozostanie tajemnicą. Warto tam dążyć z całych sił.



Moi drodzy,

bardzo się cieszę, że prześledziliście tę historyjkę do końca. Jak widać tym razem nie jest to zapis jakiejś rzeczywistej historii, ale opowieść, która jak wierzę rzuca cenne światło na sprawę podejścia do historii. Myślę, że to jeden z moich ważniejszych wpisów. Nie ukrywam, że postawa Alfusa imponuje mi i chciałbym zawsze podążać taką właśnie ścieżką po drogach historii. Bynajmniej nie oceniam innych jako zupełnie i w każdej sytuacji niewłaściwe, ale najbardziej bezpieczna jest trasa wybrana przez Alfusa. Marzę o tym, żeby ten blog był tego typu podążaniem za Historią, która jak wiemy jest nauczycielką życia.

A co Ty o tym wszystkim sądzisz?

Zachęcam również do lektury innych tekstów z miniserii Cięta historia, przykładowo tego: #69 Historia nauczycielką życia | CH/4 Dwóch ludzi, trzy historie? Zerknijcie też do poprzedniego blogowego tekstu o polskich korzeniach znanego odkrywcy oraz do innych, które znajdziecie na tym oraz drugim moim blogu.

A jeśli wpis/wpisy spodobały Ci się, proszę o ich polubienie i udostępnienie. Jak zawsze proszę też o komentarze i Wasze opinie. Bądźmy jak Alfus :) Dzięki wielkie.

sobota, 11 stycznia 2020

#75 Historia nauczycielką życia | Krzysztof Kolumb - Polak, który odkrył Amerykę?

Czyli m.in. o tym, że ojcem Krzysztof Kolumba mógł być polski król - Władysław III Warneńczyk


Witam Was bardzo serdecznie na moim blogu historycznym po raz pierwszy w tym ciągle jeszcze nowym roku 2020. Jeśli ktoś nie czytał moich zeszłorocznych życzeń w poprzednim wpisie, to gorąco zachęcam do zaglądnięcia tam. A teraz bez zbędnego przeciągania przejdźmy do rzeczy i pierwszego tematu w tym roku. Przyznam, że kiedy pierwszy raz na niego trafiłem, to mocno mnie zaskoczył. Czy kiedykolwiek braliście na poważne hipotezę, że sławny Kolumb, jedna z pierwszych postaci, którą dzieci poznają na lekcjach historii, mógłby mieć polskie korzenie i to jeszcze królewskie? A tak uważa nie jakiś tam autor sensacyjnego brukowca, ale szanujący się pisarz i historyk, który od wielu lat bada biografię Kolumba.

Manuel da Silva Rosa, bo to o tego jegomościa chodzi, urodził się na Azorach i jest portugalskim historykiem-amatorem, profesorem Duke University, biegle władającym siedmioma językami; amatorem, który pisze książki historyczne i od ponad 20 lat bada życiorys najsłynniejszego odkrywcy Ameryki. Wydawałoby się, że dzieje Kolumba prześwietlono już na wszystkie możliwe sposoby, a tymczasem przed laty Manuel da Silva Rosa wygrzebał teorię uznawaną za mocno kontrowersyjną. Nie znaczy to jednak, że nieprawdziwą...

fot. AndPon, Pixabay.com

Już dzieci w szkole wiedzą, że starszy syn Władysława II Jagiełły - również Władysław, zwany Warneńczykiem - poległ 10 listopada 1444 r. w bitwie z Turkami pod Warną. W podręcznikach wzmiankuje się też jednak, że tak do końca to nie wiadomo czy ten król Polski poległ tam, czy udało mu się zbiec. Ciała nie znaleziono... I taka sytuacja spowita nutką niepewności jest doskonałym polem do popisu dla różnorodnych mniej lub bardziej wiarygodnych teorii.

Wspominany Manuel Rosa utrzymuje, że Warneńczyk miał zbiec na portugalską wyspę Maderę i tam się schronić. Tam miano go nazywać Henrykiem Niemieckim (Henrique Alemao). Otrzymał liczne dobra od króla Portugalii. Miał też wziąć za żonę szlachciankę z Portugalii. Doczekali się syna znanego dziś jako właśnie Krzysztof Kolumb, a właściwie Segismundo Henriques. Ciekawe, że Kolumb był już łączony z wieloma nacjami - najczęściej nazywano go po prostu Genueńczykiem. A tu proszę - pan Rosa sądzi, że w odkrywcy Ameryki płynęła polska krew! Kolumb podobno utrzymywał relacje z ojcem i zaznaczał, że ojciec nie chce ujawniać swojego pochodzenia.

Jeśli ktoś uśmiecha się z powątpiewaniem malującym się na twarzy czytając, że Władysław Warneńczyk osiadł na Maderze powinien pamiętać, że w roku 1450 dwaj polscy franciszkanie mieli podobno udać się na wyspę, żeby przekonać się czy pogłoski o obecności tam byłego króla Polski są prawdziwe. Po powrocie zaklinali się podobno na Biblię, że osoba, którą tam spotkali, to Władysław Warneńczyk we własnej królewskiej osobie. Monarcha nie chciał jednak wracać do Polski. Ciekawą informację miał znaleźć również historyk Leopold Kielanowski, który przeglądał archiwa krzyżackie. Znalazł tam informację, że w XVI w. potomkowie tajemniczego Henryka Niemca udowodnili na hiszpańskim dworze swoje polskie korzenie. Daje do myślenia, prawda...?

No dobra, ale dlaczego przez wieki fakt o polskich korzeniach Kolumba nie ujrzał światła dziennego? - zapyta ktoś. Pan Rosa twierdzi, że europejskie dwory ukrywały tożsamość prawdziwego ojca odkrywcy. Za polskością Krzysztofa ma również przemawiać jego wygląd, jak twierdzi Manuel Rosa, bardzo polski wygląd. Portugalski badacz jest chyba do tego stopnia pewny swojej tezy, że gdyby nawet okazało się, iż ojciec Kolumba nie był związany z Władysławem Jagiełłą, uznałby za prawdopodobną hipotezę o tym, że Warneńczyk nie był synem Jagiełły...

A co jeszcze mogłoby świadczyć o polskim pochodzeniu sławnego odkrywcy? Podobno ślub z jakąś zamożną arystokratką, zawarty w 1477 r. i rzekomo zafałszowany testament Kolumba z 1498 r., którego to fałszerstwa miała się dopuścić jakaś rodzina o nazwisku Colombo pragnąc przejąć majątek odkrywcy. Kolumb miał się zatem nazywać Cristobal Colon, a nie Colombo, a jak pamiętamy ukrywał prawdziwe imię i nazwisko, czyli Segismundo Henriques; dodajmy, że imię Zygmunt pojawiało się w kręgach rodziny Jagiellonów. Żeby było jeszcze trudniej, jakiś włoski biskup w jednym z listów przekręcił nazwisko Colon na Columbus. Sam żeglarz nie był zainteresowany sprostowaniem tej ksywy, co też jest podejrzane. Trochę skomplikowane, nie? :)

Cenne światło na całą tę zagadkę rzuciłoby zapewne wykonanie badań DNA. Prawdopodobnie podjęto już jakieś kroki w tej sprawie.

Król Władysław III Warneńczyk - czy to ojciec odkrywcy Ameryki?, fot. wikimedia w domenie publicznej

Polski wątek nie jest jedynym dość sensacyjnym przedmiotem badawczym w biografii Kolumba podjętym przez Manuela Rosę. Sięgając po jego książkę "Kolumb. Historia nieznana" można znaleźć inne tropy, wedle których żeglarz-odkrywca był tajnym działaczem króla Portugalii i wcale nie analfabetą i prostym człowiekiem jak powszechnie się sądzi. Przeciwnie: posiadał wielką wiedzę nawigacyjną, znał przynajmniej trzy języki, znany był w kręgach arystokratycznych jeszcze przed odkryciem Ameryki. Rosa twierdzi, że większość dokumentów poświęconych Kolumbowi jest zafałszowana.

Moglibyśmy pociągnąć tu jeszcze inne wątki dotyczące Kolumba, ale może poprzestańmy póki co na tym polskim, już wystarczająco kontrowersyjnym i sensacyjnym.

A Wy co myślicie o całej tej sprawie? Może dotarliście do jakichś innych dokumentów poświęconych tej kwestii? Chętnie poznam Wasze opinie i znaleziska.

Puentą naszego 75 spotkania z historią niech będzie nauka płynąca z powyższego tematu. Oto ona: jak właściwie zawsze podobnie i dziś z danego przekazu historycznego można zapewne wyciągnąć wiele nauk, szereg wniosków pomocnych w życiu teraz i w przyszłości. Chciałbym, żebyśmy dzisiaj skupili się na jednym dość oczywistym, ale o którym chyba często zapominamy: pozory mylą, a co za tym idzie, nie oceniaj pochopnie. Wielu z nas, podobnie i ja, może się czuć naprawdę zaskoczonymi; może nawet byśmy o tym nie pomyśleli, że Kolumb mógłby być synem polskiego króla, wnukiem monarchy z zielonej stówki :) Pozory nieraz mylą: możliwe, że i wielu współczesnych Kolumbowi nie przypuszczało, że to człek uczony. Ale tego tak na 100% nie wiemy jaki Kolumb był w rzeczywistości. Dlaczego taił swoją tożsamość? Dlaczego jego ojciec nie chciał być rozpoznany? To są pytania, na które niełatwo znaleźć w zupełności zadowalającą odpowiedź. I jeszcze jedno: możemy oceniać czyjeś zachowania zwłaszcza w perspektywie historycznej, ale nie możemy definitywnie ocenić, zaszufladkować postaci. Nigdy wszak nie wiemy, co siedzi we wnętrzu takiej persony...



Bibliografia wpisu:

1. Czy Krzysztof Kolumb był Polakiem? „Po 21 latach badań uważam, że syn Władysława Warneńczyka pasuje najbardziej” >>>
;
2. Czy Kolumb był Polakiem? - wywiad z Manuelem Rosą >>>;
3. Kolumb był Polakiem, synem króla >>>
4. Krzysztof Kolumb potomkiem polskiego króla? >>>;
5. Manuel Rosa: Kolumb był synem polskiego króla >>>;
6. Sekrety żeglarza >>>