środa, 23 maja 2018

#39 Historia nauczycielką życia | Nowoczesny. Czyli właściwie jaki?

Czyli m.in. o tym, czym tak naprawdę jest nowoczesność i czy warto być nowoczesnym


Pomyślałem sobie, że skreślę (wiem, że lepszym słowem byłoby „wystukam”, ale „skreślę” jest bardziej sentymentalne :) dzisiaj parę słów bardzo na czasie. Nie będę może jakoś szczególnie wyraźnie odnosił się do jednego konkretnego wydarzenia z przeszłości lub jakiejś określonej postaci, ale będzie to historia mocniej osadzona we współczesności. Nie można jednak mówić o „tu i teraz” bez „wczoraj”, a „wczoraj” ma służyć lepszemu „dzisiaj” i „jutro” i to jest w zasadzie istota tego bloga :) Pisałem o tym więcej w innym tekście. Ale ad rem.



Nowoczesność (fot. papagnoc i Couleur, Pixabay.com)

Maj to miesiąc, kiedy bardzo wielu katolików, a szczególnie w Polsce, gromadzi się przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych, żeby śpiewać litanię loretańską i pieśni Matce Bożej. Wobec tego zjawiska można zająć jedno z trzech podstawowych stanowisk:
  • uznać majówkowiczów za jakichś kompletnie zacofanych typów rodem z ciemnogrodu średniowiecznego;
  • widzieć w tym bogaty i godny kultywowania, ale jedynie folklor, wytwór tradycji czysto ludzkich i historii;
  • traktować to jako sposób budowania coraz bardziej zażyłej relacji z Panem Bogiem przez przyczynę Jego i naszej Matki – Maryi.
Te postawy mogą się oczywiście odnosić też do bardzo wielu innych zjawisk, np. uczestnictwo w procesjach na Boże Ciało, generalnie chodzenie do Kościoła, ale także ślubowanie wierności małżeńskiej jednej osobie na całe życie czy kwestie aborcji, eutanazji, in vitro, gender, itp., itd.

Kiedyś przeczytałem w jednym z tygodników dający do myślenia tekst sugestywnie zatytułowany „Religijni żyją dłużej”. Przedstawiono tam wyniki ciekawych, co ważne, w pełni profesjonalnych badań, publikowanych w najlepszych amerykańskich pismach. I wynika z nich właśnie to, co w tytule tamtego tekstu: religijni żyją dłużej.

Tak sobie wtedy pomyślałem, że coś tu jest nie halo. Dłuższe życie jest domeną nowoczesności, a religijność kojarzy się wielu raczej z zacofaniem. A zatem jeśli mówimy o dłuższym życiu człowieka wierzącego niż ateisty, to zakrawa na jakiś paradoks. Czy aby na pewno?

Potem dla sprawdzenia sięgnąłem po definicje nowoczesności i zacofania w internetowym słowniku PWN. I oto, co tam znalazłem:
  • nowoczesny – 1. «właściwy nowym czasom»; 2. «o ludziach: postępowy; też: świadczący o takiej cesze»;
  • zacofany – 1. «opóźniony w rozwoju społecznym, gospodarczym lub kulturalnym»; 2. «wrogo nastawiony do postępu»; 3. «właściwy takim ludziom»
I gdzie tu jest mowa o tym, że człowiek nowoczesny nie może być religijny, przywiązany do historii i uświęconych tradycją wartości? A wielu niestety nowoczesność tak postrzega... Albo czy każdy człowiek głęboko wierzący od razu musi być uznany za zacofanego? Przecież to się nie trzyma kupy!

Jestem przekonany, że powinniśmy raz na zawsze zerwać z takim stereotypowym postrzeganiem zacofania i nowoczesności. Pokusiłbym się też nawet o pewne stwierdzenie, które znajduje się poniżej.

Wspólnoty pierwotne były zazwyczaj bardzo religijne. Dzieje ludzkości, poszczególne epoki historyczne, można zobrazować na znanej pewnie wielu z nas sinusoidzie Krzyżanowskiego. Możecie ją sobie obejrzeć klikając tutaj na prezentacji slajd 2.

Zauważcie, że w dziejach właściwie na przemian większą wagę przywiązywano do duchowości lub do nauki. Do tej pierwszej grupy epok należą zatem średniowiecze, barok, romantyzm, Młoda Polska, a do drugiej antyk, renesans, oświecenie, pozytywizm, 20-lecie międzywojenne. Co ciekawe, współczesność, według sinusoidy winna raczej kłaść większy nacisk na duchowość. A kładzie? A może właśnie powinna?

Możecie się z tym zgodzić albo nie, ale moim zdaniem historia uczy, że to droga duchowości jest właściwą człowiekowi. Zdecydowanie nie o to chodzi, żebyśmy teraz powrócili do czasów wspólnot pradawnych i zaczęli się na powrót kłaniać drzewom i słońcu. Nie! Jednakże w moim odczuciu zanegowanie spraw wiary i Boga jest nie tylko zaprzeczeniem prawdziwej nowoczesności, ale w dużym stopniu podpada pod zacofanie, gdyż jest swoistym opóźnieniem w naturalnym rozwoju człowieka, bo ten z natury jest religijny, co wynika też ze wspomnianych uprzednio badań – jeśli człowiek jest religijny, żyje dłużej, bo żyje w swoim naturalnym stanie. Co więcej, według mnie bardziej nowoczesny od średniowiecza nie jest renesans, ale barok, bo dopasowuje religijność do zmieniających się czasów. Uwaga: prawa „nie zabijaj”, „nie cudzołóż”, „nie kradnij” są ponadczasowe i nie należy dopasowywania religii do czasów rozumieć na zasadzie, że może teraz one nie obowiązują. One obowiązują zawsze, z tym, że zmieniać się mogą pewne detale, niuanse, sposób mówienia o nich, itp. z racji właśnie zmieniających się czasów. Przykład: współcześnie kradzieżą jest już nie tylko porwanie kozy ze stada sąsiada, ale będzie nią też nielegalne korzystanie z programu komputerowego. Nowoczesne nie jest to, że ja mam takie widzimisię, że kradzież już nie jest niczym złym i mogę kraść do woli (to jest raczej zacofanie, postawa wbrew naturze człowieka), ale to, że za kradzież uznaję też inne aspekty życia, których kiedyś nie było. W tym miejscu przyszedł mi do głowy pomysł na pewien tekst; może go kiedyś napiszę :)

Myślę też, że bardzo wielu, zwłaszcza ludzi niewierzących i przeciwnych tradycyjnym wartościom robi bardzo poważny błąd, do którego, co trzeba uczciwie przyznać, mogli/mogą się nieco przyczynić także ci związani z wiarą i tradycją na co dzień. Chodzi o traktowanie wiary nierzadko jako zabobonu, mieszanie pogańskich praktyk w sprawy wiary. Zwłaszcza dawniej, ale i czasami współcześnie, niektórzy traktowali/traktują modlitwy jak jakieś magiczne rytuały i formuły. To tylko przykład. Tutaj trzeba uważać ze zbyt pochopnym osądem, bo czasami jakiś człowiek może w ten sposób, nie do końca właściwy, ale wynikający z jego charakteru i szczery praktykować wiarę. Niestety wielu od razu potępia wiarę i wierzących jako całość, odrzuca Boga i wartości, bo uważa, że to kompletna ciemnota. Tymczasem, jak mówiliśmy sobie powyżej, przejawem nowoczesności nie jest zanegowanie wiary, tradycji, zwyczajów, historii, tradycyjnych wartości (to by było bardziej zacofaniem), ale umiejętne ich propagowanie w duchu nowych czasów. To jest najważniejsza nauka, jaką chciejmy wszyscy dzisiaj wydobyć z historii.

Dodajmy jeszcze, że wielu do znudzenia mówi: nauka, nauka i jeszcze raz nauka; wiara zupełnie się nie liczy. Tymczasem znowu te dwie sfery wcale się nie wykluczają, co znakomicie potwierdzają wyniki wspomnianych wcześniej badań. Nauka potwierdza, że religijni żyją dłużej, bo wiara jest naturalnym stanem człowieka. Przepraszam może za porównanie, ale podobnie jak jedzenie naturalnych produktów jest lepsze dla zdrowia i życia niż przetworzonych dań lub niejedzenie w ogóle, tak też prawdziwa wiara jest lepsza niż jej wypaczenia i całkowita niewiara, bo jest bardziej naturalna dla człowieka.

Jeśli zatem chodzisz na majówki i do Kościoła, kochasz Pana Boga i Matkę Bożą, modlisz się oraz szanujesz historię i Ojczyznę to głowa do góry! Jesteś bardzo nowoczesnym człowiekiem tym bardziej, jeśli starasz się to robić coraz bardziej świadomie i z potrzeby serca.

Na koniec chętnych odsyłam jeszcze do tekstów z mojego drugiego bloga, gdzie obalam wiele mitów na temat Biblii. Jeśli przykładowo uważasz, że chrześcijanie twierdzą, że Pan Bóg na pewno stworzył świat w 6 dni i w raju Adam i Ewa zjedli jabłko, a nie na przykład banana, to jesteś w wielkim błędzie. Takie myślenie jest w wielkiej sprzeczności z oficjalną nauką Kościoła! O szczegółach poczytaj w tamtych tekstach. Gorąco zachęcam.


Człowiek prawdziwie nowoczesny (fot. geralt, Pixabay.com)

PS Miałem napisać dzisiaj stronkę, a wyszły dwie, ale temat ważny i pisanie o historii dla Was to dla mnie wielka frajda.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz