środa, 25 kwietnia 2018

#35 Historia nauczycielką życia | Jak cię widzą, tak cię piszą 2 – najdziwniejsze przydomki władców Francji

    Czyli o tym, jak dziwne przydomki nosili niektórzy władcy Francji (subiektywny ranking)

W dwunastym wpisie na tym blogu zamieściłem m.in. subiektywne zestawienie najdziwniejszych przydomków władców. Tamta lista była ogólna, nie koncentrowałem się na przedstawicielach Polski czy jakiegokolwiek innego państwa albo regionu.

Doszły mnie słuchy, że dobrze byłoby poświęcić tym kwestiom jeszcze przynajmniej jeden wpis. W konsekwencji pomyślałem sobie: być może urodzi się z tego nawet jakaś miniseria. Tak czy inaczej dzisiaj oddaję w Wasze ręce wpis o znamiennym tytule – „Jak cię widzą, tak cię piszą 2 – przydomki władców Francji”. Jak nietrudno się domyślić, dzisiaj przedstawię subiektywną listę „ksyw” francuskich koronowanych głów. Oczywiście to stwierdzenie dość ogólne, bo przy sporządzeniu rankingu biorę też pod uwagę władców frankijskich.

Nie pominę też pewnej małej nauki, do której zainspirował mnie bodaj najwierniejszy Czytelnik moich blogów znający język francuski, ale o tym za chwilę.



Władcy oprócz korony musieli też najczęściej nosić wszelakiego typu przydomki


A oto zapowiadana, moja subiektywna lista najdziwniejszych przydomków władców Franków i Francji:

  1. Karol III Prostak (fr. Charles III le Simple) – król zachodniofrankijski z dynastii Karolingów (lata panowania: 898–923). Przypadek przydomka tego władcy dowodzi, że trzeba uważać na tłumaczenia. Tego uczy nas historia i to jest główna nauka, a właściwie nauczka, którą powinniśmy wyciągnąć z dzisiejszego posta. Na to właśnie zwrócił uwagę wierny Czytelnik moich blogów. Francuskie „simple” może oznaczać też bardzo pozytywne cechy, jak np. kogoś, kto jest prosty, prostolinijny, skromny. Spotkałem się też z innymi wyjaśnieniami: mówiący prawdę prosto w oczy, wyprostowany, trzymający się prawych zasad, mający dobry, prosty charakter, itp. Ciekawe, że jednoznacznie negatywne określenie „prostak”, jakoby król był kimś nieokrzesanym, ewentualnie wywodzącym się z nizin społecznych, przyjęło się chyba najpowszechniej.
  2. Ludwik XV Ukochany (fr. Louis XV le Bien-Aimé) – władca z dynastii Burbonów, prawnuk i następca Ludwika XIV (1715-1774). Z tego co wiem, nie należał do najwybitniejszych władców; był krytykowany przez wybitne umysły swoich czasów. Jego żoną była Maria Leszczyńska, córka polskiego króla Stanisława. Skąd taki a nie inny przydomek? Może wyjaśnieniem jest liczba minimum 30 kochanek króla... Co więcej, podobno w wieku 31 lat był dziadkiem!
  3. Karol VI Szalony (fr. Charles le Fol) – z dynastii Walezjuszów (1380-1422). Może i ten przydomek brzmi zabawnie; być może nawet w głowie pobrzmiewa nam weselny przebój z szaloną w roli głównej, ale realia panowania tego władcy na pewno nie napawały radością. Poza tym cierpiał sam król, który zmagał się z chorobą umysłową, co odbijało się na coraz gorszej sytuacji gospodarczo-politycznej Francji. Co ciekawe, zwykły lud Francji nazywał go podobno „Ukochanym” (fr. le Bien-Aimé; jak monarcha w punkcie drugim). Być może paradoksalnie dzięki swojej chorobie budził sympatię ludzi.
  4. Ludwik V Gnuśny (fr. Louis V le Fainéant) – przedstawiciel Karolingów (986-987). Jako że panował bardzo krótko próżno szukać w jego życiorysie wielkich dokonań. Toteż kronikarze średniowieczni ochrzcili go mianem tego „qui nihil facit” – „który nic nie zrobił”. Można się zatem spierać, przy przydomek „gnuśny” jest wynikiem tego, że władca miał wszystko gdzieś czy może raczej po prostu nie zdążył wsławić się niczym szczególnym.
  5. Ludwik II Jąkała (fr. Louis II le Bègue) – z dynastii Franków Zachodnich (877-879). Znakomity przykład na to, jak określona wada lub przypadłość staje się punktem wyjścia dla przydomka. Skwituję to kolokwialnie: takie to fajne i nie fajne... Prócz słabego zdrowia był podobno władca lubianym, dobrym i miłym, choć nie odegrał jakiejś znaczącej roli na arenie międzynarodowej. Inna sprawa, że rządził krótko.

Karol III Prostak, portret z serii władcy Francji (zwycięzca dzisiejszego rankingu :) - autor obrazu Georges Roguet
źródło: domena publiczna

A oto jeszcze inni interesujący władcy w kontekście najdziwniejszych przydomków: Ludwik IV Zamorski, Karol II Łysy, Karol Otyły, Ludwik X Kłótliwy

W kolejnym wpisie z tej miniserii (ukaże się może w którąś środę w następnym miesiącu) sprezentuję też drugą listę, która z kolei będzie poświęcona najpiękniejszym, w sensie pozytywnym, przydomkom francuskich władców.

Zachęcam Was, żebyście w komentarzach wpisywali swoje propozycje najdziwniejszych „ksyw” królów Francji; wpisujcie też z wyprzedzeniem swoje propozycje najpiękniejszych przydomków. Zobaczymy czy wstrzelicie się w moją listę, którą przed chwilą zapowiedziałem :)

A zatem do następnego poczytania! Za tydzień majowe nauki. Serdecznie zapraszam.

PS Ten obiekt wzbudza wiele kontrowersji, ale pewien film daje do myślenia [wideo], https://pl.blastingnews.com/felietony/2018/04/ten-obiekt-wzbudza-wiele-kontrowersji-ale-pewien-film-daje-do-myslenia-wideo-002453007.html;

To wcale nie jest żart na prima aprilis! To zdarzyło się naprawdę [wideo], https://pl.blastingnews.com/felietony/2018/03/to-wcale-nie-jest-zart-na-prima-aprilis-to-zdarzylo-sie-naprawde-wideo-002421551.html;

Bibliografia wpisu:

W przygotowaniu wpisu oparłem się głównie na wikipedii, ale nie obawiajcie się – informacje tam zamieszczone weryfikowałem w encyklopedii.pwn.pl, słowniku francusko-polskim i kilku innych źródłach internetowych, jak np. ciekawostkihistoryczne.pl czy histmag.org. Ciekawych informacji dostarczyło także forum historycy.org.

środa, 18 kwietnia 2018

#34 Historia nauczycielką życia | „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”

Czyli m.in. o tym, jak zwyczajni bywają niezwyczajni


Urodziła się 22 kwietnia 1908 r., a zatem za kilka dni minie 110 lat od tamtego momentu. Przyszła na świat w mieszczańskiej rodzinie, która nie należała do zamożnych. W związku z trudną sytuacją materialną, została zmuszona do przerwania studiów humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim i zarabiania na życie w składach aptecznych.

W okresie II wojny światowej udzielała się w tajnym nauczaniu, a w 1945 r. już jako żona Stanisława Wawrzyńskiego (AK-owca i więźnia Pawiaka) dokształcała się w liceum nauczycielskim. Przez kilka lat pracowała na etacie nauczycielki szkoły podstawowej. Na rok przed śmiercią z powodu choroby strun głosowych, musiała zerwać z nauczaniem, ale zajęła się pracą w świetlicy szkolnej przy ul. Młynarskiej 2 w Warszawie.


Zmarła 18 lutego 1955 r. Ludwika Wawrzyńska z domu Koralewska, bo to jej poświęcony jest ten tekst, stała się symbolem, choć dzisiaj już chyba niestety trochę zapomnianym. Tym bardziej warto dowiedzieć się tudzież przypomnieć co wydarzyło się 8 lutego 1955 r. w baraku hotelowym „Metrobudowy” przy ul. Włościańskiej 52 w Warszawie.


Ludwika Wawrzyńska (fot. domena publiczna)

Tamtego dnia, 8 lutego, pani Wawrzyńska spakowała kanapki do torby i otworzyła drzwi żeby jak zawsze udać się do pracy. Jednakże po chwili zorientowała się, że w jednym z mieszkań baraku, w którym wraz z mężem pomieszkiwała, wybuchł pożar. Okazało się, że sytuacja była jeszcze bardziej tragiczna z powodu tego, że w płonącym mieszkaniu znajdowała się czwórka małych dzieci – zamkniętych tak, iż nie było mowy żeby mogły one wydostać się stamtąd o własnych siłach.

Ludwiki Wawrzyńskiej nie trzeba było długo instruować, jak powinna się zachować w takiej sytuacji. Chwyciła za siekierę i z jej pomocą rozkruszyła kłódkę blokującą wejście do mieszkania, w którym płakały dzieci. Dostała się do środka i wyniosła na zewnątrz półroczną Anię i dwuletniego Rysia. Wawrzyńska wróciła do mieszkania po trzyletnią Elę i również ją uratowała (niektórzy twierdzą, że to właśnie Rysiu był uratowany teraz, a Elka i Ania wcześniej; kolejność nie jest jednak w tym wszystkim najważniejszą kwestią). Ciągle w środku znajdował się jeszcze najstarszy, 3,5-letni Marek. O nim także pani Ludwika nie zapomniała – po chwili i on był już bezpieczny na zewnątrz.

Pomoc udzielona dzieciom nie wystarczyła – Wawrzyńska postanowiła udać się raz jeszcze do coraz bardziej płonącego i zadymionego mieszkania; chciała uratować coś z dobytku, którego wielkością nie mogli się poszczycić sąsiedzi Wawrzyńskich. Wtedy jednak strop się zawalił. Ludwika uszła co prawda z życiem, ale jej poparzenia były bardzo poważne.

Trafiła do szpitala Instytutu Hematologii przy ul. Chocimskiej 5 w Warszawie. 10 dni walczyła o życie, ale jednak odeszła z tego świata 18 lutego 1955 r. Pochowano ją na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Na nagrobku Wawrzyńskiej możemy przeczytać takie słowa: „Ludwika Antonina z Koralewskich Wawrzyńska ur. 1908 zm. 1955. Nauczycielka Szkoły T.P.D. nr 10. Wzór szlachetności, bohaterstwa i patriotyzmu, oddała życie ratując dzieci z pożaru, odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Cześć Jej pamięci”.

Ludwika Wawrzyńska zyskała odznaczenie – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Wiele szkół nosi również jej imię, także ulic. Mogliśmy jej podobiznę znaleźć na dwóch polskich znaczkach pocztowych (1956 r.).

Pewnie wielu z nas już nie pamięta, że na cześć Ludwiki Wawrzyńskiej powstały przynajmniej dwa wiersze: „Uratowała z ognia dzieci czworo” Leopolda Staffa oraz „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej” Wisławy Szymborskiej. Tytuł tego naszego dzisiejszego spotkania z Historią zaczerpnąłem właśnie z wiersza naszej noblistki. Zachęcam do poczytania wierszy (linki w bibliografii) i dzielenia się w komentarzach refleksjami.

Warto wspomnieć jeszcze o dwóch kwestiach: jednej tragicznej, drugiej obiecującej. Ta pierwsza dotyczy dramatu, jakiego nie przeżyła matka trojga spośród uratowanych przez Wawrzyńską dzieci. Kobieta wróciła, gdy dzieci były już uratowane, ale nie wiedząc o tym, podejrzewała, że to przez nią spłonęły w pożarze, dlatego też z rozpaczy rzuciła się w ogień i spaliła żywcem.

Druga sprawa dotyczy wytrzymałości, a raczej jej braku, przeciwpożarowej materiałów, z których w tamtych czasach budowano. Co ciekawe, po ok. 5 latach od śmierci Ludwiki niemal zupełnie wyeliminowano materiały palne w budownictwie oraz w prawie pojawił się zakaz zostawiania dzieci samych w sytuacjach zagrożenia pożarowego. A zatem ofiara Wawrzyńskiej nie poszła na marne.

A co na to historia? A no, historia jak zawsze uczy. A czego dzisiaj? Najpewniej wielu rzeczy, jak choćby tej, że historia dostarczała, dostarcza i będzie dostarczać przykładów ludzi, których bohaterstwo jest trudne do ogarnięcia zwyczajnym umysłem (pamięta ktoś program „Zwyczajni niezwyczajni”?). Historia Ludwiki Wawrzyńskiej uczy też, jak słusznie zanotowała to już Wisława Szymborska, że „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Nasuwa się tu też oczywiście skojarzenie z aborcją, której zapewne wielką przeciwniczką byłaby Wawrzyńska, która oddała życie, by dzieci mogły żyć. Niektórzy w tym kontekście przywołują też przykłady zdarzeń, gdy nauczyciele nie zawsze stają na wysokości zadania w obronie dzieci w szkole.


Nie będę nic więcej w tym kontekście dodawał. Po prostu uczcijmy Ludwikę Wawrzyńską minutą ciszy...


Grób Ludwiki Wawrzyńskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach
źródło: Lukasz2 - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=18779478


Zapraszam Was gorąco do komentowania treści wpisu i dzielenia się własnymi spostrzeżeniami. Ubogacajmy i inspirujmy się nawzajem.

PS Macie ochotę jeszcze trochę poczytać?






środa, 11 kwietnia 2018

#33 Historia nauczycielką życia | 100+ChP/4 Sporna historia i cud narodzin

Czyli m.in. o tym, jak nad Krakowem widziano tajemnicze światła i o narodzinach pewnego chłopczyny


Zapraszam serdecznie na nasze czwarte już spotkanie szlakiem cudownych zdarzeń z historii Polski. Zachęcam do lektury poprzedniego wpisu oraz pozostałych z serii „100+ Cudowna historia Polski”.


Zbrodnie, cuda i przepowiednie


Pewnego razu biskup krakowski Stanisław zakupił dobra ziemskie od niejakiego Piotra z Janiszewa na poczet biskupstwa ze stolicą w Krakowie. To, co zdarzyło się jakieś 3 lata później, można by śmiało nazwać średniowieczną aferą gruntową (zresztą takie określenie stosuje Aleksandra Polewska w książce „Cuda w historii Polski”, na której opierają się wpisy z tej serii). Potomkowie zmarłego już Piotra (znanego też jako Piotrowin) wystąpili z roszczeniami, iż transakcja nie została legalnie dokonana przez biskupa. Król Bolesław II zwany współcześnie Śmiałym albo Szczodrym postawił Stanisława przed sąd. Mimo wyjaśnień biskupa sprawa była poważna i skomplikowana, gdyż na rozprawę nie stawili się świadkowie. Stanisław nie zamierzał jednak wyzbywać się prawnie pozyskanych dóbr.

Okazuje się jednak, że w to wszystko zamieszany był sam monarcha. Chociaż w rzeczywistości zakup ziemi odbył się jak najbardziej w zgodzie z prawem, to jednak król podburzył spadkobierców Piotra i zastraszył świadków procesu, przez co chciał mówiąc potocznie wrobić poczciwego biskupa. Od jakiegoś czas monarcha był bowiem nieprzychylnie nastawiony do Stanisława, który wytykał mu różne przewiny, których dopuszczał się Bolesław, jak choćby cudzołóstwo z żoną pewnego woja. Gdy nie pomagały upomnienia, biskup zastosował również klątwę wobec krnąbrnego króla. Ten zwerbował zatem swoich ludzi, żeby za wszelką cenę starali się znaleźć jakieś uchybienia w postępowaniu Stanisława. Niczego jednak nie mogli się doszukać, dlatego też król postanowił posłużyć się oszczerstwem. Do tego posłużył mu właśnie zakup dóbr ziemskich dokonany przez biskupa.

Sytuacja Stanisława była nie do pozazdroszczenia. Zaproponował on jednak rzecz zgoła dziwną: poprosił o przesunięcie momentu ogłoszenia wyroku o 3 dni. Król się zgodził licząc na to, że z tego wyniknie jeszcze większa afera przez co biskup sam się ośmieszy. W tym czasie Stanisław zarządził post i modlitwę, którym to praktykom sam się oddawał. Gdy rzeczony czas miał już upłynąć biskup odprawił Eucharystię i poprosił o odkopanie grobu Piotrowina. Tak też uczyniono. Wtedy biskup w Imię Trójcy Świętej przywrócił Bożą mocą życie temuż zmarłemu. Ten stawił się zatem na sądzie królewskim i potwierdził niewinność Stanisława. Król nie miał wyjścia i uniewinnił biskupa. Co ciekawe, zmarły zapytany o swój dalszy los wybrał powrót do grobu i poprosił o modlitwę, bo już niebawem miał zakończyć odbywanie mąk czyśćcowych.


Wskrzeszenie Piotrowina (Poznańska Fara)
źródło: domena publiczna

Podobno na pamiątkę tego cudownego zdarzenia biskup zerwał gałązkę lipy i wsadził do ziemi. Rzekomo to właśnie drzewo rosło aż do 1930 r., kiedy to uległo zniszczeniu podczas burzy. Wskrzeszenie Piotrowina wykorzystano także jako cud potrzebny do kanonizacji biskupa, która została zatwierdzona przez papieża Innocentego IV w 1253 r.

Król za niedługi czas powrócił do swojej wrogiej polityki prowadzonej przeciwko biskupowi. W 1077 r. doszło do kolejnej klątwy. Monarcha ostentacyjnie jednak łamał zakaz pojawiania się w kościołach na nabożeństwach. Gdy tylko siłą wtargnął do świątyni, biskup przerywał sprawowanie Mszy aż do opuszczenia kościoła przez króla. W końcu sytuacja zaogniła się na tyle, że Stanisław musiał sprawować Msze potajemnie, bo doniesiono mu, że król czyha na jego życie.

Stosowny moment nadarzył się 11 kwietnia 1079 r. Biskup odprawiał Eucharystię w Krakowie na Skałce. Król ze swoją świtą czekał aż Stanisaw skończy Mszę. Nie wytrzymali jednak do końca i jeszcze przed Przeistoczeniem wojowie wpadli do świątyni. Gdy jednak mieli zadać Stanisławowi śmiertelny cios, padali na ziemię i strwożeni wracali do Bolesława II. Ten wyzywał ich „od bab”. Sytuacja się powtarzała, dlatego władca zdecydował się osobiście wkroczyć do akcji. Jemu już nic nie przeszkodziło i ugodziwszy biskupa w głowę, zabił go.

Wojowie, chcąc zrehabilitować się w oczach władcy, zbezcześcili ciało, gdyż rozrąbali je na tysiące małych kawałków i wypełnili rozkaz Bolesława rozrzuciwszy szczątki po całym Krakowie żeby nikt nawet nie śmiał w jakikolwiek sposób ich czcić.

Mieszkańcy miasta mogli zaobserwować jak nad Krakowem krążyły cztery wielkie orły, które jak się okazało, odganiały dziką zwierzynę od cząstek ciała Stanisława. Po zapadnięciu zmroku duchowni i pobożni świeccy wybrali się, żeby potajemnie odnaleźć rozrzucone kawałki biskupiego ciała. Znów zdarzył się cud – nad miastem można było obserwować tajemnicze, niebieskie światła, który wychodziły z różnych miejsc. Ludzie zauważyli, że każda wiązka wskazuje szczątki Stanisława. Ze czcią pozbierano zatem zwłoki i zniesiono je na jedno miejsce. Wtedy orły zleciały tam i dalej pilnowały biskupa. Potem zdarzył się współcześnie dość powszechnie znany cud – ciało Stanisława cudownie się zrosło, co miało być proroctwem zjednoczenia Polski po rozbiciu dzielnicowym.

Papież Grzegorz VII pozbawił tronu króla Polski. Bolesław II mógł dorównać swojemu wielkiemu pradziadowi Bolesławowi I Chrobremu, ale jednak fatalny finał zatargu z biskupem kosztował go bardzo wiele.

Kronikarze w nieco odmienny sposób podchodzą do opisanych powyżej zdarzeń w swoich dziełach. Najwięcej miejsca poświęcił tym wydarzeniom Jan Długosz. Zdecydowanie mniej napisał Wincenty Kadłubek. Natomiast najbardziej oszczędny w słowach był Gall Anonim. Tłumaczy się to najczęściej faktem, że ów kronikarz pisał na dworze Bolesława III Krzywoustego, który był przecież bratankiem Bolesława II. Wskrzeszenie Piotrowina opisał niejaki Wincenty z Kielczy.

Do czasów współczesnych zachowała się tylko relikwia czaszki św. Stanisława. W latach 60. XX w. przeprowadzono gruntowne jej badania i wyszło, że to czaszka mężczyzny po czterdziestce ze śladami licznych wgnieceń, zwłaszcza na potylicy. Chociaż w 100% nie można potwierdzić jej autentyczności, to jednak wyniki badań w żaden sposób nie zaprzeczają, a nawet zdają się potwierdzać pewne aspekty życia świętego biskupa.


Konfesja św. Stanisława w Katedrze na Wawelu
źródło: I, Bogitor, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2318852

Co stało się z resztą cudownie zrośniętego ciała Stanisława? Są różne hipotezy: być może w pewnym momencie oddzielono głowę od reszty relikwii, jak często czyniono w średniowieczu; może pozostałe kości zwyczajnie uległy rozkładowi. Nie wiemy też, gdzie w ogóle pochowano biskupa. U Jana Długosza czytamy tylko, że nad grobem świętego biskupa krakowskiego wznosiła się tajemnicza smuga niebieskiego światła.


„Takie były narodziny. Owego właśnie chłopczyny”


Druga historia, którą chciałbym Wam, moi Drodzy, jeszcze dzisiaj pokrótce opowiedzieć wydarzyła się w rodzinie brata Bolesława II, który po nim został władcą. Chodzi o księcia Władysława I Hermana i jego żonę Judytę.

Na początku kroniki Galla Anonima znajduje się pieśń ku czci narodzin Bolesława Krzywoustego, bo jego przyjście na świat w żadnym wypadku nie należało do zwyczajnych. Książę Władysław i jego żona przez długi czas nie mogli doczekać się dziecka. Z radą pośpieszył biskup poznański Franko, który zachęcił parę książęcą, aby wysłano poselstwo do sanktuarium św. Idziego w Saint-Gilles (Prowansja) z darami wotywnymi oraz prośbą o przemodlenie tej sprawy w tamtym szczególnym miejscu. Co ciekawe, jednym z owych darów był posążek ze złota wielkości dziecka.

Udali się zatem do Francji wysłannicy księcia i księżnej, którym przewodził kapelan Judyty, niejako Piotr. Zanieśli dary oraz list i wręczyli opatowi Odilonowi. Mnichów nie trzeba było namawiać. Przez 3 dni wytrwale błagali Boga w modlitwach oraz pościli w intencji narodzin dziecka dla polskiej pary.

Co ciekawe, nim posłowie wrócili do ojczyzny, począł się następca tronu, późniejszy książę – Bolesław zwany Krzywoustym. Miało to miejsce prawdopodobnie 20 sierpnia 1086 r. Niestety 24 grudnia tego samego roku zmarła Judyta.

Po cudownych narodzinach Bolesława kult św. Idziego szybko rozprzestrzenił się po Polsce. Dzisiaj głównym sanktuarium poświęconym temu świętemu jest Mikorzyn (diecezja kaliska).


Grób św. Idziego w kościele w Saint-Gilles
źródło: Hawobo - Fotografia własna, CC BY-SA 2.0 de, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5901536

Wiem, że na pierwszy rzut oka takie historie wydają się jedynie legendami, co najwyżej z wartościowym przesłaniem. Czasami tak jest. Jednak nie skreślajmy zbyt pochopnie czegoś, co logicznie myśląc nie mogło (?) być prawdą, bo możemy się zdziwić.

Ktoś może zarzuci, że powyższe opowieści są tylko wytworami średniowiecznej ciemnoty i zacofania. Gorąco zachęcam Was jednak do obejrzenia poniższych filmików. Nie musicie oglądać w całości; wystarczy włączyć, bo już ustawiłem je tak, żeby odpaliły się w odpowiednim momencie; trwają razem mniej niż 10 minut. Ważne – nie neguj z założenia wartościowego przekazu filmików! Szanuj się, nie oceniaj czegoś przed obejrzeniem.





Czy średniowieczne historie są na pewno tylko legendami?

Zapraszam na kolejny odcinek poświęcony cudownej historii Polski.

PS Inne teksty do poczytania: 

To wcale nie jest żart na prima aprilis! To zdarzyło się naprawdę [wideo], https://pl.blastingnews.com/felietony/2018/03/to-wcale-nie-jest-zart-na-prima-aprilis-to-zdarzylo-sie-naprawde-wideo-002421551.html;

Czekasz na wiosnę i Wielkanoc? Pierwsza wiosna dawno przyszła, ale idą kolejne!, https://pl.blastingnews.com/felietony/2018/03/czekasz-na-wiosne-i-wielkanoc-pierwsza-wiosna-dawno-przyszla-ale-ida-kolejne-002402917.html;



piątek, 6 kwietnia 2018

#32 Historia nauczycielką życia | Share Week 2018 (wpis specjalny)

Czyli m.in. o tym, jak jedni inspirują drugich


Jakiś czas temu dowiedziałem się o akcji Share Week. I to w bardzo miłych okolicznościach :) Bardzo przyjemnym zaskoczeniem i zaszczytem było dla mnie to, że Historia nauczycielką życia została polecona w tegorocznej edycji.

Na czym polega akcja Share Week? Otóż jest ona autorskim projektem blogera Andrzeja Tucholskiego. Pierwsza edycja miała miejsce w 2012 r. i kolejne lata pokazały, że społeczność blogosfery bardzo pozytywnie przyjęła ten ciekawy pomysł. Generalnie chodzi o to, że każdy bloger może przedstawić 3 propozycje innych blogów, które szczególnie go inspirują i chce je polecić innym. Co ciekawe i ważne, uczestnicy akcji chętnie promują także (a może nawet przede wszystkim) tych, którzy jeszcze nie wypłynęli na szerokie wody blogosfery, ale to co robią ich zdaniem, winno być promowane i polecane w świecie Internetu.

Zapraszam do poczytania o szczegółach Share Week 2018, zachęcam do zgłaszania swoich propozycji (trzeba się pospieszyć, bo akcja trwa do 8 kwietnia). Póki co, poniżej przedstawiam swoje typy:


1. RozBria – blog o tematyce historycznej Bartosza Rozwadowskiego. Polecam tego bloga nie tylko dlatego, że jego Autor polecił mojego bloga, ale przede wszystkim dlatego, że podoba mi się Jego podejście do historii i pasja do niej. Widać, że Bartosz bardzo dużo wie i interesuje się tym, o czym pisze. Na szczególną uwagę zasługuje jego aktywność w mediach społecznościowych. On zdecydowanie nie jest człowiekiem, który tylko pisze, ale jeszcze aktywniej zaraża innych pasją do historii i bardzo szybko odpowiada na komentarze czy zapytania. Polecam!


2. Jola Szymańska – interesujący blog, w opisie którego Autorka pisze: „Opowiadam o świadomym życiu, pogodnej prostocie, o książkach i dorastaniu do własnego życia. O budowaniu zdrowych relacji. I o złożonych pytaniach, które bywają ważniejsze, niż łatwe odpowiedzi”. Prawda, że inspirujące? Polecam!


Grzegorz Kramer
3. Bóg jest dobry – blog o. Grzegorza Kramera SJ. Jeśli ktoś myśli, że znajdzie tam tylko poważne, suche treści teologiczne jest w poważnym błędzie. Ojciec Grzegorz, prowadzi również vloga, i w ciekawy, przystępny sposób mówi o wierze, o tym, co ważne i mniej ważne. Polecam!

Mimo, że ten wpis jest specjalny, to jednak na blogu Historia nauczycielką życia nie może zabraknąć małej nauki, jakiej uczy nas historia właśnie. Akcja Share Week, choć trwa można powiedzieć dopiero od 2012 r. uczy nas, że jest na świecie, w tym w Internecie, bardzo wiele inspirujących treści, które są godne uwagi i polecenia. Co również ważne, ludzie potrafią docenić czyjś wysiłek i wkład w czynienie świata choć trochę lepszym.

czwartek, 5 kwietnia 2018

#31 Historia nauczycielką życia | Kwietniowe nauki

    Kwiecień, kwiecień, a w kwietniu...

… zdarzyło się bardzo, bardzo, bardzo wiele interesujących i niesłychanie ważnych zdarzeń :) Za chwilę się przekonacie, ile się działo w czwartym miesiącu roku. Na bazie dotychczas przygotowywanych comiesięcznych rocznic w mojej skromnej opinii kwiecień rządzi, jeśli chodzi o prawdziwe niezwykłości jakie się wydarzyły w kwietniu. Normalnie brak słów :) Chociażby 3 kwietnia obchodzimy według mnie drugie co do ważności zdarzenie w całej historii świata. A 5 kwietnia to najważniejsza data w dziejach!!! Jest też najważniejsza data w historii Polski! Uff, ale po kolei.



5 rocznic, o których musimy/powinniśmy pamiętać:

  1. 1 kwietnia 1656 r. (w 2018 r. przypada 362 rocznica wydarzenia) – Właśnie zaraz na początku kwietnia obchodzimy rocznicę słynnych ślubów lwowskich króla Jana II Kazimierza. To wtedy władca zawierzył opiece Matki Bożej całą Ojczyznę i obrał ją Królową Polski. Zadeklarował też walkę ze Szwedami do upadłego.
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: Można by tutaj wypisać wiele truizmów, oczywistości, ale ja chciałbym tutaj podkreślić jedno – jesteś wielki, kiedy klękasz. Polska jako naród klęczała wielokrotnie, przyciskana do ziemi pięścią czy buciorem zaborczym lub okupacyjnym, ale wielka była zawsze wtedy, gdy klękała przed Bogiem, który zawsze pomagał jej powstawać. Tylko potrzeba troszkę wiary, że mamy w Niebie Orędowniczkę, która jest Królową nie tyle formalnie, ale pragnie być Królową naszych serc.
  2. 3 kwietnia 33 r. (1985 rocznica) – Właśnie ta data jest najczęściej podawana jako dzień zbawczej Męki i Śmierci Pana Jezusa na krzyżu (inna propozycja: 7 kwietnia 30 r.). Tak naprawdę konkretne daty w tym i poniższym Wydarzeniu są na dalszym planie. Liczy się to, co się wtedy dokonało.
    Nauka: Co tu wiele gadać. Lepiej uklęknąć i po prostu zamilknąć...
  3. 5 kwietnia 33 r. (1985 rocznica) – Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa (niektórzy podają, że było to 9 kwietnia 30 r.).
    Nauka: Czyli to, co niedawno wierzący świętowali. W Wielki Piątek warto było porozmyślać nad szaleństwem z Miłości, nad oceanem Miłosierdzia, które uczy każdego z nas, żeby chociaż spróbować przyjąć do własnej świadomości i serca to, co wtedy się wydarzyło. Natomiast 5 kwietnia to najważniejsza data w całej historii. Całej! Absolutnie całej!!! Nie było i nie będzie ważniejszej daty. Naprawdę bardzo polecam ten tekst; nie jest długi, a daje do myślenia. Uwaga: Ateisto, czytasz na własną odpowiedzialność. Grozi Ci natychmiastowa wiara w prawdziwość zmartwychwstania ;)
  4. 14 kwietnia 966 r. (1052 rocznica) – Bardzo często właśnie 14 kwietnia uznaje się za datę dzienną Chrztu Polski. Chyba większość historyków uważa, że wtedy wypadała Wielka Sobota, czyli dzień, gdy udzielano chrztu. Zapraszam też do poczytania o Mieszku w innym tekście.
    Nauka: Wiadomo, że wśród historyków nie ma zgodności czy to rzeczywiście był 966 r., a tym bardziej 14 kwietnia. Jedno jest pewne: To był absolutnie wyjątkowy dzień w naszej historii. Dla mnie, a zapewne nie jestem w tym względzie osamotniony, to z kolei najważniejsza data w całej historii Polski.
  5. 23 kwietnia 997 r. (1021 rocznica) – Męczeńska śmierć św. Wojciecha.
    Nauka: Przelana krew św. Wojciecha (za Zachodzie znanego jako Adalbert) nie poszła na marne. Wiemy jak to się potoczyło: kanonizacja Wojciecha, pielgrzymka Ottona III, Biskup męczennik patronem Polski, itd. Wiele ciekawostek o św. Wojciechu można znaleźć we wpisie ze specjalnej serii.

Pamiętajmy też m.in. o:
2 kwietnia 2005 r. – śmierć Jana Pawła II;
3 kwietnia 1940 r. – rozpoczęły się masowe egzekucje polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, dokonane przez NKWD;
9 kwietnia 1241 r. – bitwa pod Legnicą;
10 kwietnia 1941 r. – początek oblężenia Tobruku;
10 kwietnia 2010 r. – katastrofa smoleńska;
11 kwietnia 1079 r. – męczeńska śmierć biskupa św. Stanisława ze Szczepanowa;
15 kwietnia 1912 r. – zatonął Titanic;
16 kwietnia 2003 r. – tzw. Traktat ateński poświęcony wejściu 10 państw (w tym Polski) do UE;
19 kwietnia 1943 r. – wybuch powstania w getcie warszawskim;


5 rocznic, o których możemy pamiętać:
  1. 15 kwietnia 1848 r. (w 2018 r. przypada 170 rocznica wydarzenia) – Miała miejsce największa próba ucieczki niewolników w USA. To wydarzenie wpłynęło na wypracowanie kompromisu między Północą a Południem. Było też inspiracją dla Harriet Beecher Stowe do napisania powieści „Chata wuja Toma”.
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: Wpisałem to wydarzenie tutaj też dlatego, że bardzo lubię wspomnianą książkę. Kiedy pierwszy raz ją czytałem, byłem zachwycony. Polecam. W historii znamy koncepcje nadludzi, podludzi, itd. Tego było wiele. Jedni ważniejsi, inni mniej ważni. Biali, czerwoni, żółci, czarni... C' est la vie. Patrząc jednak tak trzeźwo, to jaki sens ma wartościowanie ludzi? No jaki? Przecież każdy z nas rodzi się i umiera. I jak mawia Szymon Hołownia, jaki sens ma to czy będziesz miał wystukane więcej tytułów na cmentarzu i najpiękniejszy pomnik? Nie o to chodzi, że nie warto się uczyć, pracować i starać. Nawet trzeba! Ale wartościowanie nie ma sensu. Dla wierzących ważne jest to, jakie wartości pójdą za nami na Drugi Brzeg.
  2. 15 kwietnia 2013 r. (5 rocznica) – Zginęły 3 osoby, a 264 zostały ranne na skutek zamachu podczas trwania maratonu bostońskiego.
    Nauka: Tak to czasem bywa, że wydarzenia sportowe czy jakiekolwiek całkiem szczytne inicjatywy, które powinny wyzwalać (i wyzwalają) w ludziach pozytywne emocje nawet mimo wysiłku i poświęcenia, są często zatruwane i niweczone przez przejawy zła w jakiejkolwiek postaci. Czy człowiek może tu na ziemi uciec od cierpienia? Czy może zasłodzić rzeczywistość? Czy może osiągnąć szczęście już tu na ziemi?
  3. 21 kwietnia 753 r. p.n.e. (2771 rocznica) – Założenie Rzymu przez Romulusa – tak twierdził Marek Terencjusz Warron. Nie chcę skłamać, ale to chyba najstarsza data, jaką przywoływałem w trakcie comiesięcznych rocznicowych nauk :)
    Nauka: Jakoś tak to się przewija w tych naszych rocznicach, że coś się zaczyna, coś się kończy. Ktoś się rodzi, ktoś umiera. Imperia się rodzą i upadają. Tempus fugit, aeternitas manet...
  4. 26/27 kwietnia 1943 r. (75 rocznica) – Rotmistrz Witold Pilecki uciekł z niemieckiego obozu zagłady Auschwitz, przekazując światu słynne raporty o sytuacji panującej w „piekle na ziemi”.
    Nauka: Ilekroć czytam czy słyszę o Pileckim, po prostu nie mogę uwierzyć... To jest nie do pomyślenia, jak można dać się dobrowolnie schwytać i przewieźć do obozu, gdzie jeszcze wówczas nawet nie wiedziano, jak to tam wygląda. Jakie szanse Pilecki sobie dawał, że stamtąd kiedykolwiek wróci? Spędził tam trzy lata i wkręcił w tajną sieć o nazwie Związek Organizacji Wojskowej (ZOW) ok. 1000 ludzi! Jak ja, Ty, zachowalibyśmy się na jego miejscu? Ja odpowiadam sobie w duchu na to pytanie i ze wstydem pochylam głowę upamiętniając rotmistrza Pileckiego i innych bohaterów...
  5. 30 kwietnia 1993 r. (25 rocznica) – Na sztandary Wojska Polskiego została wprowadzona słynna dewiza „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
    Nauka: Przeżytek? Średniowiecze? Ciemnogród? Prapisiory? Ci od Rydzyka? A może po prostu normalni i ci, którzy naprawdę trzeźwo myślą?

Wilczyca kapitolińska. To ona miała wykarmić Romulusa i Remusa...
źródło: domena publiczna

Można też pamiętać m.in. o:
3 kwietnia 1973 r. – Motorola wprowadziła na rynek prototyp współczesnego telefonu komórkowego – DynaTAC;
3 kwietnia 1948 r. – Harry Truman podpisał ustawę wprowadzającą Plan Marshalla;
5 kwietnia 1573 r. – pierwszy stały most w Warszawie projektu Erazma z Zakroczymia;
6 kwietnia 1917 r. – Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Cesarstwu Niemieckiemu;
9 kwietnia 1993 r. – zakończenie produkcji montowanego w samochodach Warszawa, Żuk, Tarpan i Nysa polskiego silnika S-21 (coś dla miłośników historii motoryzacji :);
18 kwietnia 1518 r. – koronacja królowej Bony Sforzy na Wawelu;
22 kwietnia 1908 r. – urodziła się Ludwika Wawrzyńska – pedagog, bohaterka, która uratowała z pożaru czworo dzieci, sama umierając w wyniku poparzeń;
22 kwietnia 1908 r. i 1940 r. – urodziła się i została zamordowana w Katyniu najprawdopodobniej w dniu swoich urodzin Janina Lewandowska – jedyna kobieta-ofiara tamtej zbrodni;
27 kwietnia 1993 r. – katastrofa samolotu wiozącego piłkarską reprezentację Zambii; zdarzenie miało miejsce u wybrzeży Gabonu. Nikt nie przeżył...;
30 kwietnia 1598 r. – Henryk IV wydał edykt nantejski;
30 kwietnia 1945 r. – samobójstwo Adolfa Hitlera i jego kochani Evy Braun.



Martin Cooper, zwany ojcem telefonii komórkowej, trzyma Motorolę DynaTAC

Myślę, że na bazie powyższych rocznic widać, że kwiecień to miesiąc wyjątkowy w historii świata i Polski. Pewnie wielu nie zgadza się z takim stanowiskiem, ale to w niczym nie zmienia faktu, że tak wiele, naprawdę kluczowych zdarzeń, miało miejsce właśnie w czwartym miesiącu roku. 

A ja Was ściskam i pozdrawiam, zapraszając oczywiście już za tydzień na kolejne spotkanie z Historią nauczycielką życia.


PS A może masz ochotę jeszcze coś poczytać?
To wcale nie jest żart na prima aprilis! To zdarzyło się naprawdę [wideo];
Czekasz na wiosnę i Wielkanoc? Pierwsza wiosna dawno przyszła, ale idą kolejne!;
Czy to on jest zamieszany w spór wokół nowelizacji ustawy o IPN? [wideo]