środa, 30 maja 2018

#40 Historia nauczycielką życia | Jak cię widzą, tak cię piszą 3 – najdziwniejsze przydomki władców Anglii i Szkocji

    Czyli o tym, jak dziwne przydomki nosili niektórzy władcy Anglii i Szkocji (subiektywny ranking)

Była już lista najdziwniejszych przydomków władców w ogóle, wzięliśmy też pod lupę „ksywy” francuskich koronowanych głów, a teraz przyszedł czas na monarchów Anglii. Tutaj od razu zaznaczam, że przy sporządzaniu poniższej listy wziąłem też pod uwagę dynastie z okresu, gdy nie było jeszcze jednej Anglii, ale siedem mniejszych królestw. Ranking sięga też oczywiście do czasów i obejmuje je, gdy Królestwa Anglii i Szkocji połączyły się w Wielką Brytanię (1707 r. za sprawą królowej Anny), choć akurat żaden król panujący po 1707 r. nie znalazł się na liście :)

Wiem – kiedyś zapowiadałem, że dziś ukaże się lista najpiękniejszych przydomków francuskich. Nie wykluczam oczywiście, że do tego pomysłu jeszcze wrócę, ale póki co opuśćmy Francję i wybierzmy się do Anglii. Za długo na raz siedzielibyśmy w jednym państwie :)



Oto zwycięzca poniższego rankingu - Malcolm IV Dziewica (fot. domena publiczna)


A oto zapowiadana, moja subiektywna lista najdziwniejszych przydomków władców Anglii i Szkocji:

  1. Malcolm IV Dziewica (w oryginalnym języku gaelickim (do dziś używany w niektórych regionach Szkocji) Máel Coluim mac Eanric) – pochodził z dynastii Dunkeld, panował w latach 1153-1165 i był ostatnim królem Szkocji noszącym imię rdzennie szkockie. Jego następcy nosili już imiona anglosaskie lub łacińskie. Jak widać, na czele listy wylądował Szkot. Przyznam, że jego przydomek porządnie mnie zaskoczył. Generalnie był godnym naśladowania władcą: pobożnym, ceniącym czystość, fundującym liczne kościoły i klasztory oraz stroniącym od wojen – to cechy do naśladowania. Nie wiedziałem jednak, że jego przydomek wywodzący się od tych pięknych cech, mógł być używany także w kontekście mężczyzny. Poszperałem po Internecie i okazało się, że dawniej, też w Polsce, terminu tego używano również w stosunku do panów. Co ciekawe, w języku staropolskim funkcjonowało również słowo „prawiczka” w stosunku do mężczyzn-dziewic. Nauczka historii: historia lubi zaskakiwać :)
  2. Ethelred II Bezradny (ang. Ethelred II The Unready) – z dynastii Cedryka. Rządził Anglią w latach 978-1013 i od 1014-1016. Można się spotkać również z innymi jego przydomkami: Nierozważny, Gnuśny; poza tym „The Unready” może znaczyć (lub raczej powinno) też Niegotowy. W każdym razie chodzi o to, że Ethelred panował w trudnych czasach. To za jego rządów Anglię opanowali Duńczycy Swena Widłobrodego, których najazdy wespół z Norwegami pustoszyły kraj. Zarzuca mu się też brak zdecydowania, a także uleganie złym radom doradców. Stąd też jeszcze inny jego przydomek: Ten, któremu źle radzono.
  3. Edmund II Żelaznoboki (ang. Edmund II Ironside) – z dynastii Cedryka. Król Anglii od 23 kwietnia 1016 do 30 listopada 1016, syn Ethelreda II Bezradnego. Gdy najeźdźca Anglii Swen Widłobrody rychło zmarł ojciec Edmunda na krótko odzyskał tron, ale popadł w konflikt z synem. Sprawami angielskimi zaczął się interesować syn Swena – Kanut Wielki. Gdy Edmund II został królem udało mu się odeprzeć Duńczyków, ale wkrótce zmarł. Tak czy inaczej to taki „Iron Man” :), a jego przydomek jest docenieniem zasług na polu wypędzenia najeźdźców z ojczyzny.
  4. Harold I Zajęcza Stopa (Zająconogi, ang. Harold I Harefoot) – syn Kanuta Wielkiego, a zatem w zasadzie był Duńczykiem na tronie Anglii (w latach 1037-1040). Swój przydomek zawdzięczał ponoć doskonałym zdolnościom łowieckim. Myślałem, że chodziło o jakiś defekt jego stopy, a tutaj takie piękne znaczenie przydomka :) Nauczka historii: pozory mylą :)
  5. Małgorzata Panna Norweska lub Dziewczę z Norwegii (ang. the Fair Maid of Norway) – zaczęliśmy dzisiaj od Szkota i zakończymy na Szkotce, a właściwie córce Szkotki i króla Norwegii Eryka II Wroga Księży (no proszę, kandydat na jeden z najbardziej odjechanych przydomków norweskich :) Nominalnie była królową Szkocji w latach 1286-1290, chociaż nigdy nie postawiła stopy na ziemi szkockiej. Co ciekawe, gdy jako siedmiolatka podróżowała wreszcie do swojego państwa, zmarła w drodze.

Nie dość, że trzeba nosić koronę, to jeszcze te przydomki... (fot. Jimmy Chan, pexels.com)

W ramach formalności wspomnijmy jeszcze króla Jana Bez Ziemi, który jest chyba jednak bardziej znany od władców z listy. Choć nie zmieścił się na mojej liście, też posiadał niezłą „ksywkę”.

Zapraszam do komentowania i polubienia mojego profilu Biblia i Historia w mediach społecznościowych. Dzięki.


Bibliografia wpisu:

W przygotowaniu wpisu oparłem się głównie na wikipedii, ale zaglądałem też na portale myslkonserwatywna.pl i astrahistoria.pl.

środa, 23 maja 2018

#39 Historia nauczycielką życia | Nowoczesny. Czyli właściwie jaki?

Czyli m.in. o tym, czym tak naprawdę jest nowoczesność i czy warto być nowoczesnym


Pomyślałem sobie, że skreślę (wiem, że lepszym słowem byłoby „wystukam”, ale „skreślę” jest bardziej sentymentalne :) dzisiaj parę słów bardzo na czasie. Nie będę może jakoś szczególnie wyraźnie odnosił się do jednego konkretnego wydarzenia z przeszłości lub jakiejś określonej postaci, ale będzie to historia mocniej osadzona we współczesności. Nie można jednak mówić o „tu i teraz” bez „wczoraj”, a „wczoraj” ma służyć lepszemu „dzisiaj” i „jutro” i to jest w zasadzie istota tego bloga :) Pisałem o tym więcej w innym tekście. Ale ad rem.



Nowoczesność (fot. papagnoc i Couleur, Pixabay.com)

Maj to miesiąc, kiedy bardzo wielu katolików, a szczególnie w Polsce, gromadzi się przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych, żeby śpiewać litanię loretańską i pieśni Matce Bożej. Wobec tego zjawiska można zająć jedno z trzech podstawowych stanowisk:
  • uznać majówkowiczów za jakichś kompletnie zacofanych typów rodem z ciemnogrodu średniowiecznego;
  • widzieć w tym bogaty i godny kultywowania, ale jedynie folklor, wytwór tradycji czysto ludzkich i historii;
  • traktować to jako sposób budowania coraz bardziej zażyłej relacji z Panem Bogiem przez przyczynę Jego i naszej Matki – Maryi.
Te postawy mogą się oczywiście odnosić też do bardzo wielu innych zjawisk, np. uczestnictwo w procesjach na Boże Ciało, generalnie chodzenie do Kościoła, ale także ślubowanie wierności małżeńskiej jednej osobie na całe życie czy kwestie aborcji, eutanazji, in vitro, gender, itp., itd.

Kiedyś przeczytałem w jednym z tygodników dający do myślenia tekst sugestywnie zatytułowany „Religijni żyją dłużej”. Przedstawiono tam wyniki ciekawych, co ważne, w pełni profesjonalnych badań, publikowanych w najlepszych amerykańskich pismach. I wynika z nich właśnie to, co w tytule tamtego tekstu: religijni żyją dłużej.

Tak sobie wtedy pomyślałem, że coś tu jest nie halo. Dłuższe życie jest domeną nowoczesności, a religijność kojarzy się wielu raczej z zacofaniem. A zatem jeśli mówimy o dłuższym życiu człowieka wierzącego niż ateisty, to zakrawa na jakiś paradoks. Czy aby na pewno?

Potem dla sprawdzenia sięgnąłem po definicje nowoczesności i zacofania w internetowym słowniku PWN. I oto, co tam znalazłem:
  • nowoczesny – 1. «właściwy nowym czasom»; 2. «o ludziach: postępowy; też: świadczący o takiej cesze»;
  • zacofany – 1. «opóźniony w rozwoju społecznym, gospodarczym lub kulturalnym»; 2. «wrogo nastawiony do postępu»; 3. «właściwy takim ludziom»
I gdzie tu jest mowa o tym, że człowiek nowoczesny nie może być religijny, przywiązany do historii i uświęconych tradycją wartości? A wielu niestety nowoczesność tak postrzega... Albo czy każdy człowiek głęboko wierzący od razu musi być uznany za zacofanego? Przecież to się nie trzyma kupy!

Jestem przekonany, że powinniśmy raz na zawsze zerwać z takim stereotypowym postrzeganiem zacofania i nowoczesności. Pokusiłbym się też nawet o pewne stwierdzenie, które znajduje się poniżej.

Wspólnoty pierwotne były zazwyczaj bardzo religijne. Dzieje ludzkości, poszczególne epoki historyczne, można zobrazować na znanej pewnie wielu z nas sinusoidzie Krzyżanowskiego. Możecie ją sobie obejrzeć klikając tutaj na prezentacji slajd 2.

Zauważcie, że w dziejach właściwie na przemian większą wagę przywiązywano do duchowości lub do nauki. Do tej pierwszej grupy epok należą zatem średniowiecze, barok, romantyzm, Młoda Polska, a do drugiej antyk, renesans, oświecenie, pozytywizm, 20-lecie międzywojenne. Co ciekawe, współczesność, według sinusoidy winna raczej kłaść większy nacisk na duchowość. A kładzie? A może właśnie powinna?

Możecie się z tym zgodzić albo nie, ale moim zdaniem historia uczy, że to droga duchowości jest właściwą człowiekowi. Zdecydowanie nie o to chodzi, żebyśmy teraz powrócili do czasów wspólnot pradawnych i zaczęli się na powrót kłaniać drzewom i słońcu. Nie! Jednakże w moim odczuciu zanegowanie spraw wiary i Boga jest nie tylko zaprzeczeniem prawdziwej nowoczesności, ale w dużym stopniu podpada pod zacofanie, gdyż jest swoistym opóźnieniem w naturalnym rozwoju człowieka, bo ten z natury jest religijny, co wynika też ze wspomnianych uprzednio badań – jeśli człowiek jest religijny, żyje dłużej, bo żyje w swoim naturalnym stanie. Co więcej, według mnie bardziej nowoczesny od średniowiecza nie jest renesans, ale barok, bo dopasowuje religijność do zmieniających się czasów. Uwaga: prawa „nie zabijaj”, „nie cudzołóż”, „nie kradnij” są ponadczasowe i nie należy dopasowywania religii do czasów rozumieć na zasadzie, że może teraz one nie obowiązują. One obowiązują zawsze, z tym, że zmieniać się mogą pewne detale, niuanse, sposób mówienia o nich, itp. z racji właśnie zmieniających się czasów. Przykład: współcześnie kradzieżą jest już nie tylko porwanie kozy ze stada sąsiada, ale będzie nią też nielegalne korzystanie z programu komputerowego. Nowoczesne nie jest to, że ja mam takie widzimisię, że kradzież już nie jest niczym złym i mogę kraść do woli (to jest raczej zacofanie, postawa wbrew naturze człowieka), ale to, że za kradzież uznaję też inne aspekty życia, których kiedyś nie było. W tym miejscu przyszedł mi do głowy pomysł na pewien tekst; może go kiedyś napiszę :)

Myślę też, że bardzo wielu, zwłaszcza ludzi niewierzących i przeciwnych tradycyjnym wartościom robi bardzo poważny błąd, do którego, co trzeba uczciwie przyznać, mogli/mogą się nieco przyczynić także ci związani z wiarą i tradycją na co dzień. Chodzi o traktowanie wiary nierzadko jako zabobonu, mieszanie pogańskich praktyk w sprawy wiary. Zwłaszcza dawniej, ale i czasami współcześnie, niektórzy traktowali/traktują modlitwy jak jakieś magiczne rytuały i formuły. To tylko przykład. Tutaj trzeba uważać ze zbyt pochopnym osądem, bo czasami jakiś człowiek może w ten sposób, nie do końca właściwy, ale wynikający z jego charakteru i szczery praktykować wiarę. Niestety wielu od razu potępia wiarę i wierzących jako całość, odrzuca Boga i wartości, bo uważa, że to kompletna ciemnota. Tymczasem, jak mówiliśmy sobie powyżej, przejawem nowoczesności nie jest zanegowanie wiary, tradycji, zwyczajów, historii, tradycyjnych wartości (to by było bardziej zacofaniem), ale umiejętne ich propagowanie w duchu nowych czasów. To jest najważniejsza nauka, jaką chciejmy wszyscy dzisiaj wydobyć z historii.

Dodajmy jeszcze, że wielu do znudzenia mówi: nauka, nauka i jeszcze raz nauka; wiara zupełnie się nie liczy. Tymczasem znowu te dwie sfery wcale się nie wykluczają, co znakomicie potwierdzają wyniki wspomnianych wcześniej badań. Nauka potwierdza, że religijni żyją dłużej, bo wiara jest naturalnym stanem człowieka. Przepraszam może za porównanie, ale podobnie jak jedzenie naturalnych produktów jest lepsze dla zdrowia i życia niż przetworzonych dań lub niejedzenie w ogóle, tak też prawdziwa wiara jest lepsza niż jej wypaczenia i całkowita niewiara, bo jest bardziej naturalna dla człowieka.

Jeśli zatem chodzisz na majówki i do Kościoła, kochasz Pana Boga i Matkę Bożą, modlisz się oraz szanujesz historię i Ojczyznę to głowa do góry! Jesteś bardzo nowoczesnym człowiekiem tym bardziej, jeśli starasz się to robić coraz bardziej świadomie i z potrzeby serca.

Na koniec chętnych odsyłam jeszcze do tekstów z mojego drugiego bloga, gdzie obalam wiele mitów na temat Biblii. Jeśli przykładowo uważasz, że chrześcijanie twierdzą, że Pan Bóg na pewno stworzył świat w 6 dni i w raju Adam i Ewa zjedli jabłko, a nie na przykład banana, to jesteś w wielkim błędzie. Takie myślenie jest w wielkiej sprzeczności z oficjalną nauką Kościoła! O szczegółach poczytaj w tamtych tekstach. Gorąco zachęcam.


Człowiek prawdziwie nowoczesny (fot. geralt, Pixabay.com)

PS Miałem napisać dzisiaj stronkę, a wyszły dwie, ale temat ważny i pisanie o historii dla Was to dla mnie wielka frajda.





środa, 16 maja 2018

#38 Historia nauczycielką życia | Gość z zaświatów w Strachocinie

Czyli m.in. o niezwykłym przybyszu i następstwach jego wizyt


Strachocina jest wsią położoną w województwie podkarpackim, niedaleko Sanoka. Proboszczem tamtejszej parafii w latach 1970-1983 był ks. Ryszard Mucha. Po tym okresie musiał ustąpić ze stanowiska z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Podobno główną tego przyczyną było napięcie psychiczne związane z wizytami niezwykłego gościa. Przybysz miał na sobie czarną sukmanę. Jego cechami charakterystycznymi były też czarna broda i smukła sylwetka. Nigdy nie czynił żadnej krzywdy ks. Ryszardowi, ale czegoś wyraźnie oczekiwał.

Gdy nowym proboszczem został ks. Józef Niżnik, także i on był świadkiem tajemniczych odwiedzin. Gość przybywał kilka razy w tygodniu lub raz na kilka miesięcy. Trwało to ok. 4 lat. Duch nieustannie wzywał do „poszukiwania wyjścia z zaistniałej sytuacji”. Ks. Józef początkowo myślał, że ma do czynienia z duszą kapłana, który potrzebuje modlitwy, potem jednak uświadomił sobie, że powinien raczej modlić się o rozeznanie sytuacji, kim jest ów przybysz.

Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu nawiązanie kontaktu z tym duchem, ale ilekroć się zjawiał, ks. Józefowi brakowało odwagi, żeby cokolwiek powiedzieć. Swoją drogą trudno mu się dziwić...

Dopiero w nocy z 16 na 17 maja 1987 r. ks. Józef nabrał odwagi i zapytał kim jest tajemniczy duch. Usłyszał prostą i konkretną odpowiedź: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”. Od tamtej pory wizyty już nie miały miejsca. Proboszcz Strachociny dołożył wszelkich starań, żeby uczynić zadość prośbie Świętego. W ten oto sposób rozrastał się kult św. Andrzeja w Strachocinie i trwa on po dziś dzień.

Wybór tematu dzisiejszego wpisu nie jest przypadkowy – mamy 16 dzień maja, a zatem w liturgii Kościoła katolickiego obchodzimy święto św. Andrzeja Boboli, prezbitera i męczennika, patrona Polski. Pochodził właśnie ze Strachociny i już jako mieszkaniec Nieba upominał się o rozwój jego kultu w rodzinnej miejscowości.

Generalnie św. Andrzej jest postacią dość wyjątkową. W sprawie szczegółów odsyłam do tekstu zamieszczonego w bibliografii. Zaznaczę tylko, że jego męczeńska śmierć była wyjątkowo okrutna; można by na jej bazie stworzyć wpis poświęcony wymyślnym torturom (może kiedyś taki powstanie). Co ciekawe, św. Bobola, jezuita, zasłynął także tym, że po śmierci kilka razy interweniował z zaświatów w sprawie swojego kultu. Opisane wydarzenia w Strachocinie nie były oczywiście jedynymi. Chociażby w 1702 r. Andrzej ukazywał się w Pińsku (45 lat po swojej śmierci) i nawoływał do odnalezienia jego ciała i rozpoczęcia kultu w Kościele. Nota bene odnaleziono jego doczesne szczątki, które nie uległy rozkładowi mimo licznych oznak męczeństwa. Potem zjawił się w 1819 r. w Wilnie i przepowiedział, że zostanie patronem Polski. Potem była Strachocina.

Chociaż pewnie osobom niewierzącym to co piszę wydaje się kompletną abstrakcją i jakimiś rojeniami, to jednak zastanawiające jest to, że choćby strachocińskie objawienia nie są jakimś starodawnymi legendami, ale opowiadał o nich naoczny świadek, stabilny emocjonalnie i psychicznie, a miały one miejsce tylko nieco ponad 30 lat temu. Przecież tak czysto po ludzku patrząc dwóch zupełnie różnych proboszczów nie mogło przeżywać jednakowych urojeń. Ten drugi przybywając do Strachociny, nawet nie wiedział, że takie tajemnicze wydarzenia miały tam miejsce.

Poza tym te historie uczą, co dość często staram się poruszać w tekstach na blogu, że historia posiada nie tylko wymiar taki czysto namacalny, mierzalny, ale składają się na nią bardzo liczne wydarzenia, które nie mieszczą się w naszej czasoprzestrzeni (np. Cova da Iria, cuda w historii Polski). Jeśli chcielibyśmy analizować historię z ich wyłączeniem, okradlibyśmy ją z czegoś arcyważnego. Czy zgodzicie się ze mną? Piszcie uwagi w komentarzach.


św. Andrzej Bobola (fot. domena publiczna)

PS Pamiętajmy też dzisiaj o naszym Prezydencie w dniu jego imienin.



środa, 9 maja 2018

#37 Historia nauczycielką życia | Futbol – fenomen historii

Czyli m.in. o najstarszym piłkarskim klubie świata i jego związkach z Polską


Wiem, że dzisiaj z racji drugiej środy miesiąca mógłby ukazać się kolejny odcinek z serii 100+ Cudowna historia Polski, ale jednak będzie inaczej. Póki co poczekam na ukazanie się kolejnych nagrań rozdziałów książki Aleksandry Polewskiej na kanale Ku Bogu. Nie wiem kiedy to nastąpi dlatego póki co oddaję w Wasze ręce wpis tym razem poświęcony piłce nożnej.

Myślę, że maj to doskonały czas na poruszenie tej tematyki. 26 maja odbędzie się wszak finał Ligi Mistrzów, a już w czerwcu początek jeszcze większej piłki – mundialowej. Ja jednak, jako pasjonat futbolu, ale również historii, chciałbym na chwilę zostawić flesze, pokaźne pieniądze i cały przepych współczesnej piłki nożnej, przenosząc się na początek do roku 1898, a potem aż do lat 50. XIX w. Oto futbol okiem historyka (fanom piłki nożnej polecam kanał Futbol okiem Pitera, do którego tutaj ukradkiem nawiązałem oraz Dominik futbolove; szczególnie jednak fanom piłki nożnej i historii jednocześnie przypadnie do gustu stronka RetroFutbol.pl).

fot. Achilles Demircan (Pexels.com)

We wspomnianym 1898 r. rozegrano pierwsze w historii mistrzostwa Włoch w piłce nożnej. Było to niemal dokładnie 120 lat temu, bo wszystkie mecze tamtego turnieju odbyły się 8 maja. Pewnie niektórzy zapytają na początek jak to możliwe, że wiele kolejek upchnięto w jednym dniu. Spieszę z wyjaśnieniem, że całe mistrzostwa składały się z... trzech spotkań – dwa półfinały i finał. Łączna liczba drużyn to cztery. Współcześni fani Serie A wiedzą zapewne, że początki włoskiej ligi nie były tak rozbudowane, co zresztą wydaje się logiczne i odpowiadające naturalnej kolei rzeczy.

Dodajmy, że pierwszym piłkarskim mistrzem Włoch został klub do dzisiaj występujący w Serie A, choć oczywiście z przerwami i nienależący do potęg włoskiej piłki – Genoa CFC (oczywiście z Genui :). W pokonanym polu zostawili trzech gospodarzy turnieju finałowego, który odbywał się w Turynie. Co ciekawe, współcześnie żaden z ówczesnych trzech turyńskich klubów już nie istnieje i to od ponad 100 lat! Byli to przodkowie wielkiego Juventusu i Torino. Genoa dziewięciokrotnie cieszyła się ze zdobycia mistrzostwa Włoch, ale to co najlepsze przytrafiło się im bardzo dawno temu, a ostatni do tej pory triumf stał się ich udziałem w 1924 r.!

Majowe wyczyny klubu Genoa z 1898 r. niech posłużą jako odskocznia do początków klubowej piłki na świecie. Pierwszy włoski mistrz narodził się w 1893 r., natomiast najstarszy piłkarski klub świata powołano do życia w Anglii już w 1857 r.! Chodzi o Sheffield FC.

Co ciekawe, prapoczątki Sheffield sięgają nawet 1843 r. Pojawiło się wtedy trochę zamieszania, gdyż nie brakowało wówczas zwolenników... futbolu à la rugby. Dopiero po kilku latach wyraźnie oddzielono od siebie te dwie dyscypliny, dzięki czemu piłka nożna mogła rozpocząć niezależny bieg własnej historii. W takich warunkach przyszedł też na świat klub Sheffield.

Dodatkowym smaczkiem futbolu są tzw. derby, czyli mecze dwóch lokalnych zespołów. Odwiecznym rywalem Sheffield stał się nieznacznie młodszy klub FC Hallam, które to ekipy mierzyły się w tzw. Sheffield derby lub inaczej Rules derby.

Z biegiem czasu powoływano do życia coraz to inne zespoły: FC Barnes, Christal Palace, Richmond Club, Crusades, Kilburn, War Office Club, Blackheath czy Epping Forest Club. Innymi piłkarskimi „staruszkami” są też: Cray Wanderers FC, Wanderers FC, Worksop Town, Brigg Town FC, Wrexham FC (pierwszy klub walijski).

Mniej zaawansowanym pasjonatom piłki nożnej więcej zapewne mówią nazwy Notts County (1862 r. założenia), Nottingham Forest (1865 r.) i Stoke City (1863 r.). Te ekipy to również prawdziwi weterani brytyjskiej, ale także światowej piłki nożnej. Co ciekawe, Notts County uznawany jest za najstarszy profesjonalny klub piłkarski na świecie, choć oficjalnie to Sheffield jest tym numerem jeden w zestawieniu FIFA.

Obecnie na poły legendarny klub Sheffield pogrywa sobie na bardzo niskim poziomie rozgrywek i trudno komukolwiek zestawiać go z możnymi brytyjskiego i światowego futbolu. Chociaż „Antyczni” (tak, trzeba przyznać, bardzo wymownie brzmi przydomek FC Sheffield :) nigdy nie zwojowali niczego wielkiego w brytyjskiej piłce ani nawet nie wzbili się na sportową przeciętność. Warto dodać, że w 2007 r. (150-lecie istnienia klubu) rozegrali towarzyskie spotkania z Interem Mediolan i Ajaxem Amsterdam, a w 2009 r. gościli w Polsce (!) i zmierzyli się z Hutnikiem Kraków, przegrywając 1:3.

Nie ulega wątpliwości, że współczesną piłkę trudno porównywać z tą sprzed 150, 160 lat, choć już wtedy powoli rodził się profesjonalny futbol. Niewątpliwie kopanie piłki stało się prawdziwym fenomenem historii, jak głosi tytuł tego tekstu. To bez wątpienia sport globalny, najpopularniejszy, dostępny właściwie od zaraz dla każdego, nieprzewidywalny, wielopoziomowy, jednocześnie taktycznie skomplikowany, a z drugiej strony banalnie zrozumiały dla każdego i uniwersalny (można grać nawet między autem i garażem :). W obecnych czasach przyciąga kosmiczne sumy pieniędzy, jest nierzadko czymś w rodzaju świeckiej religii. Pomimo rozwoju technologii (jak np. systemy goal-line czy VAR) piłka ciągle jednak w bardzo dużym stopniu przesiąknięta jest czynnikiem ludzkim, który z jednej strony stanowi o jej nastrojowości, ale z drugiej przyczynia się często do powstawania poważnych sporów („jak on mógł podyktować tego karnego, przecież tam nic nie było!!!” :). Gwiazdy piłki nożnej to rozpoznawalne ikony popkultury, co najczęściej nie ma miejsca w przypadku nawet bardzo wybitnych postaci innych dyscyplin, a przynajmniej nie na taką skalę.

W pierwszym zdaniu powyższego akapitu napisałem, że „współczesną piłkę trudno porównywać z tą sprzed 150, 160 lat”. Przyznam, iż jest to stwierdzenie paradoksalne – jednocześnie prawdziwe i fałszywe. Owszem, piłka przechodziła ewolucję na przestrzeni dziejów, ale jej istota ciągle pozostaje właściwie niezmienna – 11 gości kopie piłę i chce strzelić gola 11 przeciwnikom. Proste :)

Z tego, o czym sobie dzisiaj mówiliśmy, wynika, dlaczego piłka nożna jest tak niezwykłym sportem, absolutnie wyjątkowym wśród innych dyscyplin. Dla mnie jednak szczególnym czynnikiem jest historia – ten klimat, ten nastrój, z którego piłka wyrosła i który po dziś dzień ma swoje niebagatelne znaczenie. Futbol ma w sobie to coś...

Historia uczy, że w dziejach rodzą się niezwykłe zjawiska, fenomeny, które na niespotykaną, globalną skalę, ogarniają umysły i kradną serca milionów, by nie powiedzieć miliardów ludzi na świecie.

Choć futbol polega tylko na tym, żeby umieścić piłę w bramce tych drugich, jest czymś znacznie więcej, czymś co stanowi o jego ponadczasowości i niezwykłości.


Tymczasem to tyle na dzisiaj. Skoro już lektura tego wpisu za nami, to dobry czas, żeby wziąć futbolówkę i rozegrać mały meczyk :)


Drużyna Sheffield FC w roku 1857 (fot. domena publiczna)


PS Komu mimo wszystko jeszcze mało piłki zachęcam do lektury innego wpisu na blogu, gdzie poświeciłem trochę miejsca m.in. znakomitemu graczowi, który nie kłaniał się wielkim tamtych czasów.

Odsyłam też do lektury mojego tekstu na Blasting News:




środa, 2 maja 2018

#36 Historia nauczycielką życia | Majowe nauki

    W maju

Każdy Polak pamięta przynajmniej jedną datę majową – 3 maja. Okazuje się jednak, że godnych zapamiętania dat z tego miesiąca jest sporo.
Zapraszam na nasze comiesięczne spotkanie rocznicowe w wyjątkowym dniu – wszak 2 maja to Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej.



5 rocznic, o których musimy/powinniśmy pamiętać:

  1. 3 maja 1791 r. (w 2018 r. przypada 227 rocznica wydarzenia) – Tej daty chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Tylko gwoli formalności: uchwalenie Konstytucji 3 Maja.
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: Dużo, dużo można by tutaj napisać. Ograniczę się tylko do jednego – 3 maja jest m.in. dowodem na to, że nawet w obliczu pogarszających się warunków zewnętrznych, może zrodzić się coś godnego uwagi i to nie tylko w mikroskali, ale także w kontekście ogólnoeuropejskim czy ogólnoświatowym. Była to jak wiemy pierwsza w Europie i druga na świecie konstytucja, pomijając tzw. Konstytucję Korsyki powstałą w 1755 r., nie przez wszystkich uznawaną za oficjalną.
  2. 7 maja 1945 r. (73 rocznica) – Alfred Jodl i Hans-Georg von Friedeburg podpisali w Reims akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec.
    Nauka: Upadek III Rzeszy jest doskonałym dowodem na to, jak rozbuchane ambicje i utopijne wizje rozsypują się wniwecz. Szkoda tylko, że wpierw często sieją spustoszenie i wyrządzają ogrom zła.
  3. 12 maja 1983 r. (35 rocznica) – Zatrzymanie i pobicie przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej w komisariacie przy ul. Jezuickiej na Starym Mieście w Warszawie maturzysty Grzegorza Przemyka. Zmarł dwa dni później.
    Nauka: Przypadki bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Stanisława Pyjasa, Grzegorza Przemyka i wielu innych, to jasne punkty na ciemnej mapie PRL, które zataczając coraz większe kręgi budziły sumienia i pociągały do przeciwstawiania się nieżyciowemu systemowi. Ile jest we mnie wdzięczności dla bohaterów? Wieczny odpoczynek...
  4. 15 maja 1926 r. (92 rocznica) – Zakończył się przewrót majowy.
    Nauka: Bohaterstwo i jedynie słuszne posunięcie Józefa Piłsudskiego, zbawienne dla Polski czy błędne założenie, że tylko ja mam rację, a inni są do niczego? W tej kwestii polecam wykład prof. Andrzeja Nowaka z cyklu „Węzły polskiej pamięci”.
  5. 29 maja 1453 r. (565 rocznica) – zdobycie Konstantynopola przez Turków
    Nauka: Niektórzy uznają tę datę za koniec średniowiecza. Innych kandydatów, na czele oczywiście z odkryciem Ameryki przez Kolumba, jest zdecydowanie więcej. To dowodzi, że w historii wiele jest spraw, których nie da się rozpatrywać w systemie 0-1. Często trzeba tworzyć rozbudowane listy argumentów za i przeciw oraz dochodzić do kompromisów.

Jean-Joseph Benjamin-Constant, Wjazd Mehmeda II do Konstantynopola
źródło: domena publiczna

Pamiętajmy też m.in. o:
9 maja 1573 r. – we wsi Kamień pod Warszawą zakończyło się zbieranie głosów w pierwszej wolnej elekcji (wybrano Henryka Walezego na pierwszego elekcyjnego króla Polski);
12 maja 1935 r. – zmarł Marszałek Józef Piłsudski;
18 maja 1920 r. – urodził się Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II;
18 maja 1944 r. – rankiem ułani podolscy wchodzą do zrujnowanego klasztoru na Monte Cassino;
20 maja 1940 r. – transport pierwszych więźniów do Auschwitz;
25 maja 1948 r. – wykonano wyrok śmierci na Witoldzie Pileckim, rotmistrzu kawalerii Wojska Polskiego, żołnierzu podziemia, który zasłynął m.in. organizacją ruchu oporu w Auschwitz-Birkenau


5 rocznic, o których możemy pamiętać:
  1. 2 maja 1729 r. (w 2018 r. przypada 289 rocznica wydarzenia) – Tego dnia w Szczecinie, wówczas pruskim garnizonie na prowincji, przyszła na świat księżniczka anhalcka Zofia Fryderyka Augusta znana dzisiaj jako caryca Rosji Katarzyna II Wielka.
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: Któż by się spodziewał, że ta dziewczynka stanie się jedną z najpotężniejszych koronowanych głów Europy, która wpisała się także w dzieje Polski, tyle że niechlubnie. To się przewija w moich zestawieniach rocznicowych, ale to jest jedna z największych zagadek i zarazem pociągających prawd historii: nigdy nie wiadomo czy gdzieś nawet niedaleko nas, nie urodził się ktoś wielki. A może niestety odwrotnie, ktoś kto wyrządzi wiele zła... Mimo to osobiście uważam, że historia każdego z nas jest wielka, bo niepowtarzalna, bylebyśmy tylko godnie przeżyli doczesność, wcale nie musimy piastować nie wiadomo jakich urzędów.
  2. 22 maja 1951 r. (67 rocznica) – Polskie władze komunistyczne wydały komunikat o zmianie granic z ZSRR na podstawie umowy z 15 lutego 1951 r.
    Nauka: „Wielki brat” ze Wschodu obdarował nas kawałkiem Bieszczad w zamian za bogate tereny tzw. „kolana Bugu”, które obfitowało w węgiel kamienny. Rosjanie czerpali później wielkie zyski z tego obszaru. Czy po upływie lat i zmianach rządu nie powinno się modyfikować umów kiedyś zawartych zważywszy na to, kto wówczas zasiadał za sterami władzy? Czy tego typu decyzje można uznawać za wiążące. Podobnie ma się sprawa reparacji wojennych.
  3. 23 maja 1618 r. – Miała miejsce tzw. defenestracja praska: posłowie cesarscy zostali wyrzuceni przez okno zamku na Hradczanach, co stało się bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny trzydziestoletniej.
    Nauka: To chyba jeden z najbardziej nieszablonowych przykładów okazywania dezaprobaty stronie przeciwnej. Historia uczy, że pomysłowość ludzi w zasadzie nie ma granic.
  4. 24 maja 1988 r. (30 rocznica) – W Środzie Śląskiej, w czasie trwania prac rozbiórkowych pewnej kamienicy, odkryto i częściowo rozgrabiono drugą część tzw. skarbu średzkiego; to jeden z najcenniejszych zbiorów skarbów w skali Europy, wśród których wymienić można średniowieczne monety i klejnoty monarchów czeskich. Złota korona zdobiona kamieniami szlachetnymi to zapewne najcenniejsze znalezisko.
    Nauka: Tego typu historie uczą przede wszystkim, że jakże często w całkiem przypadkowy sposób można się natknąć na wyjątkowe znaleziska. To jest właśnie urok historii i jej piękno, w co szczególnie wpisane są tzw. kapsuły czasu, ale to też doskonały temat na odrębne opowiadanie.
  5. 26 maja 1828 r. (190 rocznica) – Niejaki Kaspar Hauser pojawił się na norymberskich ulicach. Ten tajemniczy człek został okrzyknięty „sierotą Europy”. Zginął również w tajemniczych okolicznościach. Do dzisiaj tak naprawdę nie udało się tak na 100% ustalić jego tożsamości.
    Nauka: Oto coś, co rozbudza wyobraźnię i jest szczególnie pociągające w historii – niewyjaśnione tajemnice. Czasami znaczą one więcej niż dobrze udokumentowane fakty. Może to właśnie jest piękniejsze w historii niż w matematyce: nie zawsze 2+2=4. Oczywiście nie mam nic do matematyków i wszystkich serdecznie pozdrawiam, ale historia ma to coś :)

Johann Georg Laminit (1775–1848) - Johannes Mayer, Peter Tradowsky: Kaspar Hauser, Stuttgart 1984, p. 306
Kaspar Hauser (1812?-1833)  to bez wątpienia jedna z najbardziej tajemniczych postaci w historii
źródło: domena publiczna


Można też pamiętać m.in. o:
11 maja 1939 r. – początek bitwy nad Chalchyn gol (ZSSR i Monoglia kontra Japonia i Mandżukuo);
15 maja 1928 r. – ukazał się pierwszy animowany film z Myszką Miki;
18 maja – Międzynarodowy Dzień Muzeów;
25 maja 1963 r. – w Addis Abebie (stolica Etiopii) powołano Organizację Jedności Afrykańskiej zrzeszającą niemal wszystkie państwa Afryki (bez Maroka); przetrwała ona do 2002 roku, kiedy to w jej miejsce powołano do życia Unię Afrykańską; 25 maja przypada Dzień Afryki;
27 maja 1653 r. – w Tournai odkryto grób panującego w V wieku króla Franków Childeryka I z dynastii Merowingów; znaleziono w tym miejscu 300 złotych pszczół – to właśnie zainteresowany skarbem Childeryka Napoleon umieścił te owady w herbie Cesarstwa 150 lat później;
28 maja 1905 r. – druzgocąca klęska floty rosyjskiej w dwudniowej bitwie morskiej przeciwko Japonii pod Cuszimą;
29 maja 1953 r. – Edmund Hillary z Nowej Zelandii i Nepalczyk Tenzing Norgay jako pierwsi w historii zdobyli najwyższy szczyt Ziemi – Mount Everest; wyprawą kierował John Hunt.

Dzięki, że dotrwaliście do końca.
Już teraz zapraszam za tydzień, na kolejne spotkanie z Historią nauczycielką życia. Oczywiście możecie tu wpadać kiedy tylko chcecie i czytać starsze teksty.

PS Coś jeszcze do poczytania:
To wcale nie jest żart na prima aprilis! To zdarzyło się naprawdę [wideo]