O
odwiecznym polskim dylemacie: Czy powstania miały sens?
Wybuchło.
W nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. „Polacy! Wybiła godzina
zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi
wasze niech będą Termopilami dla wrogów” – tymi słowami
podporucznik Piotr Wysocki miał zachęcić kadetów warszawskiej
Szkoły Podchorążych Piechoty w Łazienkach do rozpoczęcia
powstania, które przeszło do historii jako powstanie listopadowe.
Tym samym przerwał odbywające się właśnie zajęcia z taktyki,
wyprowadzając ich pod pomnik króla Jana III Sobieskiego. Grupa
ruszyła na Belweder w celu pojmania Wielkiego Księcia Konstantego,
namiestnika cara Mikołaja I, któremu ostatecznie udało się uciec.
Tyle
na temat wybuchu powstania, pamiętnej Nocy Listopadowej. Myślę, że
znamy te fakty dość dobrze; zwłaszcza ci, którzy interesują się
historią, zapewne mogą wyrecytować te informacje obudzeni nagle w
środku nocy. Pomyślałem sobie, że skoro ten wpis ma się pojawić
w ostatnią środę listopada, akurat 29 dnia miesiąca, to niejako
jestem zmuszony, będąc pod presją dziejów, żeby ten tekst,
poświęcić powstaniu listopadowemu.
Polski Prometeusz, obraz Horace Verneta jako alegoria upadku powstania listopadowego;
źródło: Horace Vernet - http://www.varvar.ru/arhiv/gallery/romantism/vernet/vernet3.html, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3524441
Na
temat wydarzeń tamtych lat 1830-1831 bardzo wiele już napisano i
powiedziano. Można by je analizować z przeróżnych punktów
widzenia, jak choćby pod kątem przyczyn ich wybuchu, przebiegu,
skutków, sukcesów i błędów po polskiej stronie, itd. Na dodatek
namnożyło się mnóstwo odmian „gdybologii”, która proponuje
alternatywne wizje tegoż powstania, których główny nurt prowadzi
do wniosku, że można to było wygrać, gdyby... No właśnie,
gdyby... Gdybyśmy się nie bili, to... I wiele innych.
Ja
dzisiaj chciałbym skupić się na jednej kwestii, być może
kluczowej: Czy trzeba było to powstanie zaczynać? Może warto było
zadbać o ocieplenie relacji z caratem, a wtedy kto wie: była szansa
na poszerzanie autonomii w ramach imperium carów? Na dodatek
przeciwnicy powstania podają przykłady Czechosłowacji i Wielkiego
Księstwa Finlandii, które nie porywały się tak „chętnie” z
szabelką do boju, a żyły sobie względnie spokojnie pod carskim
berłem. Nie byli wolni zupełnie, ale przynajmniej nie wylewali
hektolitrów krwi. Powstawać czy leżeć... pod powstańczym butem?
Oto jest pytanie. A co Wy na to?
Na
pierwszy rzut oka argumenty antypowstańcze, z których kilka powyżej
wymieniłem, wydają się nie do odparcia bazując na realizmie
politycznym. Przecież nie byliśmy potężniejsi od Niemiec ani
Rosji, a tym bardziej od obu tych imperiów. Po co porywać się z
motyką na księżyc?
Zauważmy
jednak, w zgodzie z argumentacją za powstaniem, że taki tok
rozumowania musi w konsekwencji w bliższej lub dalszej perspektywie
prowadzić do poważnego osłabienia, a wreszcie utraty własnej
tożsamości. Upływające lata działałyby na niekorzyść
polskości. Pójście na układy z sąsiednimi mocarstwami nie było
niczym innym jak zgodą na własne unicestwienie. Jak mówi prof.
Andrzej Nowak (parafrazuję), Polska zawsze przeszkadzałaby potężnym
sąsiadom i nie było żadnych szans na to, że w oparciu o
współpracę z nimi, wybilibyśmy się na niepodległość.
Skazalibyśmy się nieuchronnie na wieczne poddaństwo i życie w
roli poddanych, kłaniających się możnym panom.
A co
z przypadkami Finów i Czechów? Tutaj także powołam się na
argumenty mojego idola historycznego prof. Nowaka, niedawno
wspomnianego, oraz prof. Władysława Zajewskiego, które są do
siebie bardzo podobne w swej istocie. Otóż Polacy XIX w. nie mogli
wzorować się na Finach w aspekcie państwowości i stosunku do
caratu. Wielkie Księstwo Finlandii, istniejące w latach 1809-1917,
ze względu na poważny deficyt elit nie było w stanie zorganizować
powstania. Poza tym Finowie nie mogli poszczycić się tak bogatą
przeszłością i tradycjami narodowymi jak Polacy, którzy przecież
wiedzieli już, co to znaczy być mocarstwem. I wreszcie argument
kluczowy: położenie geopolityczne Finlandii nijak się miało do
pozycji Polski. Ci pierwsi stanowili tylko element peryferii caratu,
natomiast jak to już po części sobie powiedzieliśmy, Polacy
narażeni byli na ciągłe przejawy wrogości ze strony potężnych
sąsiadów, pośrodku których dane nam było istnieć na mapie
dziejów. Co więcej, Finowie byli w orbicie wpływów przede
wszystkim rosyjskich, natomiast Polacy mieli ten „zaszczyt”, że
interesowali się nimi aż trzej mniej lub bardziej, ale potężni,
sąsiedzi.
W
zasadzie podobne argumenty można przytoczyć w stosunku do Czechów,
którzy na skutek głównie bitwy pod Białą Górą z 1620 r.
również utracili szlachtę, a zatem kwestia organizacji skutecznych
powstań nie do końca wchodziła w grę. Poza tym Czesi egzystowali
w jednym tylko zaborze – austriackim, który w latach 60. XIX w.
stał się stosunkowo łagodny i chociażby perspektywa wywózki na
Sybir nie śniła się Czechom po nocach.
Na
koniec wpisu tradycyjnie przychodzi czas na wydobycie nauki z tego, o
czym sobie do tej pory mówiliśmy: Jak wynika z naszych rozważań,
porównywanie sytuacji Polski do Czech i Finlandii jest nie na
miejscu. Szczególnie istotny jest czynnik położenia
geopolitycznego tych narodów. Kto go nie rozumie, może ulec
racjonalnemu, lecz bardzo zdradliwemu potępianiu organizacji
powstań. Historia uczy nas, że racjonalizm, może nieco
paradoksalnie, nie zawsze jest właściwą drogą do interpretacji i
kreowania różnorodnych działań. Nierzadko poświęcenie i
porywanie się na wydawałoby się niemożliwe, prędzej czy później
okazuje się postępowaniem najbardziej odpowiednim, które przynosi
wyśnione owoce, choć może nieraz okupione rozlewem krwi.
To
tyle na dzisiaj i zarazem w listopadzie. Grudniowe rocznice z pewnych
przyczyn ukażą się nie w pierwszą środę, ale w drugą środę
miesiąca (13 grudnia – w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego
:). Za tydzień mały prezent mikołajkowy, ale nie w środę, tylko
we wtorek (5 grudnia :). Pozdrawiam Was ciepło i gorąco zachęcam
do ustosunkowania się w komentarzach do powyższych rozważań i
wypowiedzenia się w kwestii zasadności organizowania powstań.
Trzymajcie się ciepło.
Bibliografia
wpisu:
- Powstanie listopadowe – klęska na własne życzenie, https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/988945,Powstanie-listopadowe–kleska-na-wlasne-zyczenie (korzystałem z tego artykułu, ale w momencie ostatecznej edycji wpisu nie mogłem się już tam dostać; nie wiem, co się stało, ale może Wy już możecie tam wejść);
- Prof. Andrzej Nowak – Bić się czy nie bić: spór o polskie powstania (cykl Węzły polskiej pamięci), https://www.youtube.com/watch?v=Vv5Y43rsaCo (szczególnie polecam; bardzo lubię ten cykl i bardzo cenię prof. A. Nowaka);
- Zajewski: Polska nie mogła naśladować Finów czy Czechów, http://www.portal.arcana.pl/Zajewski-polska-nie-mogla-nasladowac-finow-czy-czechow,4391.html.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz