Czyli gdy coś się kończy i coś zaczyna
Skoro
dwa dni Świąt już za nami, można by zatytułować ten ostatni
wpis na Historii nauczycielce życia w tym roku kalendarzowym nieco
inaczej, a mianowicie: „Święta, święta i po świętach...”.
Poza tym, że nie byłoby to do końca prawdą, bo ciągle trwamy aż
do Nowego Roku w tzw. oktawie Bożego Narodzenia (czyli nadal
świętujemy narodzenie Pana Jezusa), wspomniane popularne hasło
przynajmniej w moim odczuciu zionie pustką i jest zaprzeczeniem idei
tego bloga i śmiem twierdzić, że i historii jako całości. Dobra,
ale po kolei :)
Zabierając
się za pisanie tego tekstu myślałem sobie oczywiście, co by dziś
wystukać na klawiaturze. Okazja jest dość wyjątkowa, bo już lada
moment wskoczymy do nowego roku. Chciałbym zatem dzisiaj popełnić
coś takiego specjalnego. Postanowiłem wyjść od parafrazy znanego
powiedzenia, które spopularyzował św. Jan Paweł II: czas ucieka,
wieczność czeka (łac. tempus fugit, aeternitas manet – dosł.
czas ucieka, wieczność pozostaje). Zamiast drugiego członu,
postawiłem pytanie: „a co nas czeka?”. Dla mnie i dla
wszystkich, którzy w Bogu widzą cel i sens historii, owa wieczność
jest czymś z gatunku oczywistości lub przynajmniej powinna być,
choć różnie to pewnie nieraz z tym bywa... Chciałbym jednak, dość
przekornie, ponowić pytanie: a skoro nie wieczność, to „co nas
czeka”? To pytanie odnosi się nie tylko do właściwie rozumianej
wieczności, ale przede wszystkim nowych 365 dni, które przed nami.
A tam, jeszcze jest czas...
Może
komuś nasuwa się zarzut: „znalazł się teolog i będzie teraz
smęcił o wierze, itp.”... Otóż nie mam tutaj zamiaru zasypać
nas treściami napompowanymi i górnolotnymi, ale zachęcam do
trzeźwego spojrzenia na to, co było i co przed nami. Moglibyśmy
tutaj podumać nad ideą czasu, jak to pojęcie postrzegano w ciągu
dziejów; moglibyśmy odwołać się do filozofii poznawczej Kanta
czy teorii względności Einsteina, ale nie o to tutaj chodzi. A o co
chodzi?
Wiecie,
tak sobie myślę, że jedną z głównych przyczyn, dla których
wielu okrutnie niesłusznie uważa historię za dziedzinę nudną
jest to, że często traktujemy ją jako takie „święta”; czyli
gdy coś tam kiedyś się zdarzyło, to były właśnie takie
„święta, święta i po świętach”; zakuć, zdać z historii do
następnej klasy i zapomnieć. Koniec kropka. A właśnie chodzi o
to, że historia kropki nie ma i mieć nie będzie. Niby ten świat
widzialny kiedyś się skończy, ale czy tego chcemy czy nie każdy z
nas będzie żył wiecznie: albo będąc potępionym, albo zbawionym.
Chylę czoła przed wszystkimi, którzy na przeróżne sposoby
próbują mówić i pisać o historii czy to wyszukując naprawdę
świetne ciekawostki czy opisując życie prostych ludzi w ciągu
dziejów, a nie tylko tych na topie poszczególnych epok. Robicie
znakomitą robotę! Myślę, że ciągle jednak zbyt rzadko wyciągamy
wnioski z tego co było, zbyt mało wgryzamy się w sens dziejów i
traktujemy je tylko jako zbiór suchych dat, nazwisk i podchodzimy do
niej na zasadzie „było, minęło”. Owszem, takie grzebanie w
dziejach nie zawsze jest łatwe, ale jeśli już wejdziemy w to, mamy
olbrzymie szanse połknąć okazałego bakcyla historii :) Takie
sentymentalno-poznawczo-odkrywające podróże w przeszłość to
niezwykła frajda!
Niech
powyższe słowa będą dla nas taką małą nauką i zachętą.
Ups, już tyle życia minęło?
Na
koniec tego roku i zarazem u początku nowego mam dla Was coś
ciekawego do obejrzenia, na co wcale niedawno się natknąłem.
Naprawdę warto!
Okazuje
się, że jeśli tak dobrze przyjrzymy się dziejom, a może
szczególnie historii Polski, dostrzeżemy Kogoś, kto to wszystko
prowadzi, a dzieje minione nie są bezsensem i wybrykiem losu, ale
pełnym miłości działaniem z Wysoka i współdziałaniem z nami.
Zerknijcie
jeszcze na moją stronę na Facebooku; myślę, że to przyjemna
refleksja na ten czas przechodzenia z 2017 w 2018 r.
Pragnę
jeszcze życzyć sobie i Wam, Kochani, żebyśmy w tym nowym
szczególnym roku dla naszej Ojczyzny (100 lat niepodległości)
pamiętali o tym, że każdy z nas ma do zapisania przepiękne karty
historii, bo historia nie zaczyna się gdzieś tam na wyżynach
władzy, ale tuż obok mnie i Ciebie, w nas i poprzez nas. Nie
zmarnujmy tego czasu i nie bójmy się go, ale po prostu: twórzmy
historię. Nie musi to być coś na miarę Kolumba czy św. Jana
Pawła II (choć kto wie ;). Czasami coś niepozornego kreuje
przepiękną historię.
Bawcie
się dobrze w Sylwestra i do poczytania (w sensie: do zobaczenia) w
nowym roku na Historii nauczycielce życia :)
Bibliografia
wpisu:
2.
Dziś głównie moje rozmyślania i jak zawsze, w co wierzę,
natchnienia z Góry :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz