środa, 27 grudnia 2017

#17 Historia nauczycielką życia | Czas ucieka..., a co nas czeka?

    Czyli gdy coś się kończy i coś zaczyna


Skoro dwa dni Świąt już za nami, można by zatytułować ten ostatni wpis na Historii nauczycielce życia w tym roku kalendarzowym nieco inaczej, a mianowicie: „Święta, święta i po świętach...”. Poza tym, że nie byłoby to do końca prawdą, bo ciągle trwamy aż do Nowego Roku w tzw. oktawie Bożego Narodzenia (czyli nadal świętujemy narodzenie Pana Jezusa), wspomniane popularne hasło przynajmniej w moim odczuciu zionie pustką i jest zaprzeczeniem idei tego bloga i śmiem twierdzić, że i historii jako całości. Dobra, ale po kolei :)

Zabierając się za pisanie tego tekstu myślałem sobie oczywiście, co by dziś wystukać na klawiaturze. Okazja jest dość wyjątkowa, bo już lada moment wskoczymy do nowego roku. Chciałbym zatem dzisiaj popełnić coś takiego specjalnego. Postanowiłem wyjść od parafrazy znanego powiedzenia, które spopularyzował św. Jan Paweł II: czas ucieka, wieczność czeka (łac. tempus fugit, aeternitas manet – dosł. czas ucieka, wieczność pozostaje). Zamiast drugiego członu, postawiłem pytanie: „a co nas czeka?”. Dla mnie i dla wszystkich, którzy w Bogu widzą cel i sens historii, owa wieczność jest czymś z gatunku oczywistości lub przynajmniej powinna być, choć różnie to pewnie nieraz z tym bywa... Chciałbym jednak, dość przekornie, ponowić pytanie: a skoro nie wieczność, to „co nas czeka”? To pytanie odnosi się nie tylko do właściwie rozumianej wieczności, ale przede wszystkim nowych 365 dni, które przed nami.


A tam, jeszcze jest czas...

Może komuś nasuwa się zarzut: „znalazł się teolog i będzie teraz smęcił o wierze, itp.”... Otóż nie mam tutaj zamiaru zasypać nas treściami napompowanymi i górnolotnymi, ale zachęcam do trzeźwego spojrzenia na to, co było i co przed nami. Moglibyśmy tutaj podumać nad ideą czasu, jak to pojęcie postrzegano w ciągu dziejów; moglibyśmy odwołać się do filozofii poznawczej Kanta czy teorii względności Einsteina, ale nie o to tutaj chodzi. A o co chodzi?

Wiecie, tak sobie myślę, że jedną z głównych przyczyn, dla których wielu okrutnie niesłusznie uważa historię za dziedzinę nudną jest to, że często traktujemy ją jako takie „święta”; czyli gdy coś tam kiedyś się zdarzyło, to były właśnie takie „święta, święta i po świętach”; zakuć, zdać z historii do następnej klasy i zapomnieć. Koniec kropka. A właśnie chodzi o to, że historia kropki nie ma i mieć nie będzie. Niby ten świat widzialny kiedyś się skończy, ale czy tego chcemy czy nie każdy z nas będzie żył wiecznie: albo będąc potępionym, albo zbawionym. Chylę czoła przed wszystkimi, którzy na przeróżne sposoby próbują mówić i pisać o historii czy to wyszukując naprawdę świetne ciekawostki czy opisując życie prostych ludzi w ciągu dziejów, a nie tylko tych na topie poszczególnych epok. Robicie znakomitą robotę! Myślę, że ciągle jednak zbyt rzadko wyciągamy wnioski z tego co było, zbyt mało wgryzamy się w sens dziejów i traktujemy je tylko jako zbiór suchych dat, nazwisk i podchodzimy do niej na zasadzie „było, minęło”. Owszem, takie grzebanie w dziejach nie zawsze jest łatwe, ale jeśli już wejdziemy w to, mamy olbrzymie szanse połknąć okazałego bakcyla historii :) Takie sentymentalno-poznawczo-odkrywające podróże w przeszłość to niezwykła frajda!

Niech powyższe słowa będą dla nas taką małą nauką i zachętą.


Ups, już tyle życia minęło?

Na koniec tego roku i zarazem u początku nowego mam dla Was coś ciekawego do obejrzenia, na co wcale niedawno się natknąłem. Naprawdę warto!


Okazuje się, że jeśli tak dobrze przyjrzymy się dziejom, a może szczególnie historii Polski, dostrzeżemy Kogoś, kto to wszystko prowadzi, a dzieje minione nie są bezsensem i wybrykiem losu, ale pełnym miłości działaniem z Wysoka i współdziałaniem z nami.
Zerknijcie jeszcze na moją stronę na Facebooku; myślę, że to przyjemna refleksja na ten czas przechodzenia z 2017 w 2018 r.


Pragnę jeszcze życzyć sobie i Wam, Kochani, żebyśmy w tym nowym szczególnym roku dla naszej Ojczyzny (100 lat niepodległości) pamiętali o tym, że każdy z nas ma do zapisania przepiękne karty historii, bo historia nie zaczyna się gdzieś tam na wyżynach władzy, ale tuż obok mnie i Ciebie, w nas i poprzez nas. Nie zmarnujmy tego czasu i nie bójmy się go, ale po prostu: twórzmy historię. Nie musi to być coś na miarę Kolumba czy św. Jana Pawła II (choć kto wie ;). Czasami coś niepozornego kreuje przepiękną historię.
Bawcie się dobrze w Sylwestra i do poczytania (w sensie: do zobaczenia) w nowym roku na Historii nauczycielce życia :)


Bibliografia wpisu:


2. Dziś głównie moje rozmyślania i jak zawsze, w co wierzę, natchnienia z Góry :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz