Czyli m.in. o tym, że warto patrzeć w niebo
Niezmiernie się cieszę, że po około półrocznej przerwie wraca seria specjalna 100+ Cudowna historia Polski, pisana z okazji 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Planowałem ją tworzyć częściej, ale różne czynniki złożyły się na fakt, że jest trochę inaczej. Niemniej wznawiamy serię i myślę, że to jest najważniejsze!
Jak pamiętacie albo już raczej nie, bazuje ona na bardzo interesującej książce "Cuda w historii Polski" Aleksandry Polewskiej i audiobookach na kanale Ku Bogu. Zachęcam do zapoznania się z poprzednimi pięcioma wpisami, jak na przykład tym o dwóch cudownych kobietach. A teraz jedziemy z kolejnym tekstem :)
Księżyc nad Grunwaldem
Jan Matejko, właściwie już kończąc swoje dzieło - słynną Bitwę pod Grunwaldem, wyruszył podobno na pola grunwaldzkie, aby jeszcze nanieść jakieś poprawki czy detale na swoim płótnie. Przybył tam przedarłszy się przez dwie granice zaborów (rozdzielające tereny należące do trzech mocarstw) i być może prócz obowiązków zawodowych chciał też nasiąknąć duchem tego miejsca, które choć znów było pod wrogą okupacją, to jednak unosił się nad nim duch wielkiej wiktorii i wolności.
Jan Matejko, Bitwa pod Grunwaldem, fot. wikimedia (domena publiczna)
Malarz tworząc swoje arcydzieło bardzo często sięgał do wielkiej kroniki Jana Długosza, który szczegółowo opisał także wydarzenia z pamiętnego 15 lipca 1410 r. Kronikarz urodził się wprawdzie pięć lat później, ale w bitwie brał udział jego ojciec, również Jan. Jan Długosz junior miał jeszcze 11 braci, z których co ciekawe jeszcze dwóch innych nosiło imię Jan. Jego stryj Bartłomiej był proboszczem w Kłobucku i prawdopodobnie też kapelanem króla Władysława Jagiełły; odprawiał Mszę św. przed bitwą w namiocie monarchy. Kronikarz przez lata współpracował ze Zbigniewem Oleśnickim, pierwszym kardynałem narodowości polskiej i doradcą Jagiełły oraz jego syna Władysława zwanego Warneńczykiem. To ów Zbigniew miał osłonić króla 15 lipca 1410 r. własnym ciałem, jako wówczas 21-letni członek straży przybocznej króla. Dodajmy, że nie będąc jeszcze wówczas rycerzem, nie został nim nigdy, mimo tak spektakularnego czynu, jakim było zabicie krzyżackiego napastnika, który zagrażał życiu monarchy. Uważano jednak, że Zbigniew postąpił wbrew kodeksowi rycerskiemu, bo nie pokonał w walce, lecz zamordował Krzyżaka. Jednak ta sprawa wyszła Oleśnickiemu na dobre, bo został duchownym i awansując w hierarchii stał się zaufanym doradcą pierwszych Jagiellonów.
Wróćmy teraz do obrazu Matejki. Nad Witoldem i Ulrichem von Jungingenem możemy dostrzec postać klęczącą na chmurze i wznoszącą modły do nieba. Był to św. Stanisław ze Szczepanowa, o którym już kiedyś sobie w tej serii mówiliśmy. Jak się okazuje, nie jest to jakiś pobożny wymysł Matejki, ale odzwierciedlenie zapisu z kroniki Długoszowej, w której zostało opisane zdarzenie, które ponoć miało się pod Grunwaldem zdarzyć.
W noc poprzedzającą wielką bitwę polscy rycerze udali się wcześnie do namiotów, aby wypocząć przed kolejnym dniem, który miał być decydujący. Długosz pisał, że spali dobrze; natomiast w obozie krzyżackim gwałtowny wiatr rozwalał namioty i zakonnicy musieli spędzić wiele czasu krzątając się po obozie, bez chwili wytchnienia.
Dodatkowo Długosz zanotował, że na księżycu w pełni pojawiły się nadzwyczajne zjawiska. Podobno widziano postać królewską zmagającą się z mnichem, który został przez monarchę pokonany i strącony z księżyca. To widzenie potwierdził też kapelan Jagiełły, ks. Bartłomiej (zwany Bartoszem). Z kolei nazajutrz Krzyżacy mieli podobno widzieć nad wojskiem polskim postać biskupa unoszącą się na chmurze.
Co każdy królewicz wiedzieć powinien?
Teraz czas na drugą historię, którą chciałbym Wam dzisiaj pokrótce opowiedzieć. W 1602 r. ekshumowano doczesne szczątki Kazimierza królewicza, wnuka Władysława Jagiełły. Postanowiono to uczynić w związku z kanonizacją tego syna Kazimierza Jagiellończyka. Pomimo znacznej wilgoci panującej w grobowcu znajdującym się w wileńskiej katedrze, ciało młodzieńca znaleziono nienaruszone. Przy głowie zmarłego leżał pergamin ze słowami jego ulubionej pieśni: "Omni die dic Mariae" (Każdego dnia sław Maryję). Dodajmy, że Kazimierz królewicz jest jednym z czterech polskich świętych, których ciała nie uległy rozkładowi po śmierci (pozostali to Stanisław Kostka, Jozafat Kuncewicz i Andrzej Bobola). Jest też pierwszym świętym członkiem rodu królewskiego w Polsce płci męskiej.
Kazimierz zmarł w opinii świętości w Wilnie na gruźlicę 4 marca 1484 r. Jego brat, król Polski Zygmunt Stary rozpoczął starania o kanonizację w 1518 r. Papież wydał stosowną bullę, ale przewożący ją z Rzymu biskup Erazm Ciołek zmarł w czasie epidemii i dokument bezpowrotnie zaginął. Dopiero w 1602 r. udało się wznowić działania kanonizacyjne, już tym razem skutecznie zakończone.
Kazimierz zmarł w opinii świętości w Wilnie na gruźlicę 4 marca 1484 r. Jego brat, król Polski Zygmunt Stary rozpoczął starania o kanonizację w 1518 r. Papież wydał stosowną bullę, ale przewożący ją z Rzymu biskup Erazm Ciołek zmarł w czasie epidemii i dokument bezpowrotnie zaginął. Dopiero w 1602 r. udało się wznowić działania kanonizacyjne, już tym razem skutecznie zakończone.
W późniejszych latach pojawiły się niczym niepoparte twierdzenia, jakoby kanonizacja Kazimierza było tylko narzędziem w ręku możnych litewskich, którzy chcieli podnieść znaczenie ojczyzny poprzez posiadanie pierwszego świętego. Niektórzy spekulowali nawet, że królewicz po nieudanej próbie objęcia tronu węgierskiego jako 13-letni młodzieniec miał przejść załamanie nerwowe i uciec od polityki w dewocję. Tymczasem twarde dowody historyczne przeczą takiej hipotezie. Nauczyciele Kazimierza, m.in. Jan Długosz i Kallimach dowodzili, że królewicz nie tylko nie załamał się pod wpływem tamtych wydarzeń, ale nadto niczym ktoś dorosły zrozumiał jak często polityka jest tylko czymś, co rodzi nietrwale owoce i jest przyczyną wielu krzywd. Dorastając był prawą ręką ojca w działaniach politycznych, ale wiedział, że są sprawy od polityki znacznie ważniejsze.
Na jednym z obrazów Leona Wyczółkowskiego możemy dostrzec królewicza Kazimierza, który drzemie przy drzwiach katedry; przy nim jest nauczyciel Jan Długosz. Postawa młodzieńca dowodzi, że jeszcze niedawno się modlił. Kronikarz opisał wiele sytuacji, gdy syn Kazimierza Jagiellończyka wymykał się pod osłoną nocy, żeby oddać się modlitwie. Słynął też z częstych umartwień i postów oraz licznych czynów miłosierdzia. Jan Długosz wielokrotnie podkreślał również wielką mądrość jaką cechował się młody następca tronu.
Dodajmy jeszcze, że po zakończeniu procesu kanonizacyjnego ciało Kazimierza ulegało stopniowemu rozkładowi. Podobnie było później z ciałem św. Stanisława Kostki.
Zgodnie z naszą już 60-odcinkową tradycją przyszła pora, żeby wysnuć z naszego dzisiejszego spotkania jakowąś naukę tudzież nauki. Były i są na świecie rzeczy oraz sprawy, które tak patrząc czysto logicznie wydają się dość dziwaczne albo nieżyciowe, np. jakiś od wieków już nieżyjący biskup ukazujący się na chmurze, młody królewicz, który zamiast zażywać przyjemności dworskich wymyka się nocami na modlitwę, itp. Może nawet koś ma ochotę skwitować coś takiego ironicznym uśmiechem (albo już to zrobił). Niemniej historia dowodzi, co też przewija się w różnych wpisach na tym blogu, że to wcale tak do końca nie jest zerojedynkowo. Dobrym przykładem jest też tekst o ampułce z krwią, która nie może doczekać się zmartwychwstania. Oczywiście musimy analizować historię na drodze rozumowej, to jasne; z drugiej jednak strony to nie wystarczy! Warto czasami nie podążać głównym nurtem, warto iść nieco inną drogą, która nie to, że nie jest tylko i wyłącznie duchowa, ale na dodatek da się ją naukowo, z dużym prawdopodobieństwem objaśnić i można ją uznać za prawdziwą.
Czy nie uznasz takiej drogi?
Bibliografia wpisu:
1. Cuda w historii Polski cz. 10 (Księżyc nad Grunwaldem);
2. Cuda w historii Polski cz. 11 (Co każdy królewicz wiedzieć powinien?)
Zgodnie z naszą już 60-odcinkową tradycją przyszła pora, żeby wysnuć z naszego dzisiejszego spotkania jakowąś naukę tudzież nauki. Były i są na świecie rzeczy oraz sprawy, które tak patrząc czysto logicznie wydają się dość dziwaczne albo nieżyciowe, np. jakiś od wieków już nieżyjący biskup ukazujący się na chmurze, młody królewicz, który zamiast zażywać przyjemności dworskich wymyka się nocami na modlitwę, itp. Może nawet koś ma ochotę skwitować coś takiego ironicznym uśmiechem (albo już to zrobił). Niemniej historia dowodzi, co też przewija się w różnych wpisach na tym blogu, że to wcale tak do końca nie jest zerojedynkowo. Dobrym przykładem jest też tekst o ampułce z krwią, która nie może doczekać się zmartwychwstania. Oczywiście musimy analizować historię na drodze rozumowej, to jasne; z drugiej jednak strony to nie wystarczy! Warto czasami nie podążać głównym nurtem, warto iść nieco inną drogą, która nie to, że nie jest tylko i wyłącznie duchowa, ale na dodatek da się ją naukowo, z dużym prawdopodobieństwem objaśnić i można ją uznać za prawdziwą.
Czy nie uznasz takiej drogi?
Bibliografia wpisu:
1. Cuda w historii Polski cz. 10 (Księżyc nad Grunwaldem);
2. Cuda w historii Polski cz. 11 (Co każdy królewicz wiedzieć powinien?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz