O
tym, co łączy Fatimę, Jasną Górę, Wiedeń, Lepanto, Warszawę i wiele innych
miejsc
Figura Matki Bożej Fatimskiej;
źródło: By olofgoodwill - flickr.com, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=8034566
Już
zbliżała się umówiona godzina. Troje dzieci przeciskało się
przez tłum. Niemal każdy chciał z nimi porozmawiać lub liczył,
że wkrótce będzie świadkiem czegoś niezwykłego. Zebrany lud
składał się z przedstawicieli wyższych oraz niższych sfer
społecznych i choć w normalnych warunkach panowie i panie nie
byliby zapewne tak skorzy do bliskich relacji z pospólstwem, teraz
jednak wszyscy się zjednoczyli (wymieszali) jak jeden mąż.
Zewsząd, nawet z drzew i murów, słychać było błagania, aby
wizjonerzy przedstawili Matce Bożej ich prośby. Różne one były:
najczęściej o zdrowie, ale też nawrócenie czy szczęśliwy powrót
męża i syna z wojny.
Tak,
trwała wtedy wojna, jak zapewne wiemy, i to nie byle jaka wojna. Gdy
dzieci wraz z innymi ludźmi gromadzili się 13 dnia września 1917
r., czego skrótowy opis właśnie przeczytaliście, na świecie
szalała I wojna światowa. W tym właśnie roku doszło m.in. do
przerażających wstrząsów społeczno-politycznych w Rosji, gdzie
fatalna sytuacja imperium carów i nieudolność władz rosyjskich
znacznie przyczyniły się do wybuchu niepokojów i wzrostu
niezadowolenia.
Właściwie
od marca (wg kalendarza gregoriańskiego; Rosjanie używali wtedy
odmiany juliańskiej i wedle niej zaczęło się to w lutym, stąd
niepokoje tamtych dni określa się mianem rewolucji lutowej) tego
roku car zaczął poważnie tracić władzę. Nawet część wojska
zbuntowała się przeciw legalnej władzy i stanęła po stronie
manifestujących i strajkujących. W konsekwencji car abdykował 15
marca, a Rosja stała się republiką (oficjalnie dopiero 14 września
1917 r.) z Rządem Tymczasowym.
Wspomniany
rząd nie przetrwał jednak długo, bo już w listopadzie miała
miejsce tzw. rewolucja październikowa (to brzmi jak żart (coś w
rodzaju: w tym roku Lany Poniedziałek wypadnie we wtorek...), ale
pamiętajmy, że Rosja używała kalendarza juliańskiego i według
niego było to w październiku :). Wskutek niej do władzy doszli
bolszewicy, a władza przeszła w „opiekuńcze” ręce Rady
Komisarzy Ludowych. Nowi rządzący chcieli jak najszybciej
wyprowadzić Rosję z wojny. I tak zaczęło się budowanie „pokoju”
na ziemi...
Nim
powrócimy do Fatimy, wrzucę Wam jeszcze małą ciekawostkę
dotyczącą Polski i daty poprzedzającej piąte objawienie Matki
Bożej – chodzi konkretnie o 12 września 1917 r. Wtedy to właśnie
na mocy decyzji generał-gubernatorów Niemiec i Austro-Węgier
utworzono Radę Regencyjną w Królestwie Polskim, której powołanie
zapowiedziano już 5 listopada 1916 r. Miała ona być najwyższą
władzą do czasu przekazania rządów królowi albo regentowi. Nie
tyle była ona jednak owocem dobrej woli zaborców, co raczej
wynikiem bezsilności mocarstw na arenie działań wojennych. Zamiast
uprawień stricte praktycznych (które widoczne były w zasadzie
jedynie w sądownictwie, szkolnictwie i części administracji), Rada
Regencyjna jawiła się jednak jako organ mocno teoretyczny,
kontrolowany przez wiadomych opiekunów. Jej inauguracja nastąpiła
27 października 1917 r. Zwieńczeniem istnienia Rady okazało się
powstanie niepodległej Polski w 1918 r., gdy przekazano władzę w
ręce Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego – Józefa Piłsudskiego.
Po
tym polskim wątku powróćmy jednak do Fatimy i ludzi zgromadzonych
(podobno ponad 30 tysięcy) wraz z dziećmi 13 września 1917 r. Gdy
zaczęli odmawiać Różaniec przybyła Matka Boska, której
pojawieniu się towarzyszyły różne dziwne zjawiska atmosferyczne.
Najświętsza Dziewica m.in. powiedziała dzieciom, że Pan Bóg jest
zadowolony z ich umartwień, ale nie muszą spać opasani sznurami;
wystarczy, że będą tak chodzić w ciągu dnia. Łucja przekazała
też Pani prośby ludu, z których, jak oznajmiła Maryja, niektóre
zostaną wysłuchane. Matka Boża zapowiedziała też słynny cud
słońca, mający się odbyć w październiku. Myślę, że inna
jeszcze kwestia z tego objawienia jest chyba kluczowa i chciałbym,
żeby to właśnie ona stała się podstawą dla naszej dzisiejszej
nauki, której uczy nas historia, szczególnie właśnie historia
objawień fatimskich.
Jako
że dzisiaj 13 września, kolejna środa, czyli zgodnie z zapowiedzią czas na drugi wpis na blogu
Historia nauczycielką życia. Dostałem chyba takie natchnienie,
żeby zaprosić Was do wyłuskania naszej kolejnej nauki, tym razem z
objawień fatimskich, a konkretnie tego, którego setną rocznicę
obchodzimy właśnie 13 września 2017 r.
Gdy
śledzimy media i rozmawiamy na co dzień z ludźmi dochodzą do nas
bardzo różne informacje. Tak sobie jednak myślę, że często
wspólnym mianownikiem tych wszystkich mniej lub bardziej pozytywnych
wieści są rozmowy. Chodzi mi o rozmowy wszelakiego możliwego typu
i rodzaju; począwszy od bardzo sztywnych odezw unijnych choćby na
temat polskich rzekomych zaniedbań w praworządności (nie wiem jak
Was, ale mnie te zarzuty często rażą swoją groteskowością i
absurdem), a skończywszy na luźnych gadkach for internetowych czy
po prostu przy kawie na kanapie wśród znajomych.
Generalnie
dużo się mówi, gada, nieraz krzyczy i komentuje. Inna sprawa, że
niekiedy bardzo ważne kwestie się przemilcza, ale to już opowieść
na inną okazję. Jeśli te gadania i debaty są merytoryczne i
kulturalne to bardzo dobrze. Ja jednak, moje Drogie i moi Drodzy,
odnoszę niejednokrotnie takie wrażenie, że nawet mimo szczerych
chęci i dobrej woli rozmówców odniesienie pozytywnych skutków
ustaleń graniczy nieraz z cudem. A co dopiero, gdy (a jest to
niestety chyba sytuacja o wiele częstsza), konsensus jest niemożliwy
do osiągnięcia z racji ścierania się z sobą kompletnie
sprzecznych (nierzadko kosmicznie absurdalnych) ideologii, poglądów,
prądów, nurtów, itp., itd. Sytuacja robi się już skrajnie
nieciekawa, gdy przedmiotem rozmów i ferowanych opinii są
zagadnienia związane z arcyskomplikowanymi sprawami, jak np.
uchodźcy... Tutaj naprawdę nie ma żartów, bo ważą się losy
świata jaki znamy.
Ludzkość potrafi czasami nieźle narozrabiać...
Inna
sprawa, Kochani. My sobie możemy dużo gadać i prawić, ale i tak,
nawet taka potęga jak USA nie ma 100% kontroli nad wszystkim.
Słyszeliśmy przykładowo o niebezpieczeństwie grożącym nie tylko
bezpośrednim sąsiadom, ale i światu, ze strony Korei Północnej.
Nawet Wojciech Cejrowski uznał tę kwestię za jedną z
najpoważniejszych we współczesnym świecie. My możemy tworzyć
unie, pięknie wypowiadać się na salonach i wymieniać poglądy, a
tu ni stąd ni zowąd, trach-pach (nie daj Boże) i pełno gruzów po
wybuchu bomby atomowej. Nie tylko o to chodzi, a co z terroryzmem? A
co z wydarzeniami typu World Trade Center, którego 16 rocznicę
obchodziliśmy 11 września? Możemy być potężni i dobrze, ale czy
możliwa jest sytuacja, gdy mamy kontrolę nad wszystkim?
Odpowiedzcie sobie na te pytania sami. Czasami widać wręcz, że nie
mamy kontroli (przynajmniej wystarczającej) nad przerażająco
wieloma kwestiami i to wydawałoby się priorytetowymi dla światowego
bezpieczeństwa i przyszłości.
Po
co o tym wszystkim piszę? Nie pewno nie dlatego, żeby kogokolwiek
straszyć. O, nie!!! Przytoczyłem tylko kilka faktów i bardzo
realnych zagrożeń. Na pewno też nie dlatego, żeby zniechęcić do
rozmawiania i działania poprzez różnorodne porozumienia i unie. O,
nie!!! Wręcz przeciwnie: musimy rozmawiać i działać razem dla
dobra świata, byle tylko merytorycznie i kulturalnie.
Do
czego zmierzam? Jaki jest ten podstawowy produkt naszej dzisiejszej
wycieczki historycznej? Odpowiedź jest prosta: zmierzamy do
przesłania Matki Bożej, choćby z 13 września 1917 r. Teraz
przytoczę zdanie Matki Boskiej, które uprzednio zapowiadałem:
„Odmawiajcie w dalszym ciągu Różaniec, żeby uprosić koniec
wojny”. Wiem, że dla osoby niewierzącej takie zdanie kompletnie
nic nie znaczy, a może nawet wywołuje uśmiech na twarzy. „Co te
paciorki z krzyżykiem na końcu mają wspólnego ze sprawami
polityki, gospodarki, spraw społecznych? Helo, to nie średniowiecze
tylko XXI w.” Odpowiedź: paciorki jako materia, z której są
wykonane nic, ale jest Ktoś, z Kim one ułatwiają nam osobowy
kontakt, a Kto, jak wierzymy, ma 100% kontroli nad przeszłością,
teraźniejszością i przyszłością. Jest tam też Pośredniczka,
która zanosi nasze prośby przed Jego tron. Tym Kimś jest Pan Bóg,
a ową Pośredniczką jest rzecz jasna Maryja.
Niech
to będzie właśnie naszą dzisiejszą nauką, którą chciałem się
z Wami podzielić – są na świecie sprawy, których
najprawdopodobniej nie rozwiążemy bez zwrócenia się o pomoc do
Kogoś silniejszego. Takie twierdzenie nie jest przejawem
bezsilności, ale pewności, że prawdziwa siła tkwi gdzie indziej.
Paradoksalnie tak jak to było w czasach objawień fatimskich i
zarazem I wojny światowej, trójka dzieci z różańcami w rękach i
ufnymi sercami może mieć większy wpływ na losy wielkich kampanii
wojennych niż potężne armie i sprzęt wojskowy. Czasami wielką
polityką wcale nie rządzą rozmowy w jeszcze większych salach czy
na konferencjach, ale ciche modły zanoszone w małym pokoiku przez
nikomu nieznaną osobę.
Czy
tym samym postuluję skreślenie roli prowadzenia polityki i kampanii
wojennych? Oczywiście, że nie. Nie i jeszcze raz nie. Są to sprawy
bardzo ważne; dobrzy politycy i wojskowi są potrzebni jak woda dla
ryby, ale czy same zabiegi czystko polityczne lub wojskowe gwarantują
pewność jutra? Nie chodzi z drugiej strony o to, żeby w modlitwie
widzieć jakiś talizman lub czar, bo tak widziane praktyki nie mają
najmniejszego sensu. Chodzi o głęboką relację z Tym, Kto naprawdę
może o wiele więcej niż my wszyscy razem wzięci.
Można
oczywiście tłumaczyć obronę Jasnej Góry, Lepanto, cud nad Wisłą,
Odsiecz Wiedeńską (12 września minęła kolejna rocznica :) tylko
czysto po ludzku, ale jest wiele spraw i zagadnień, które
zwyczajnie wymykają się ludzkiej logice, z których można by
stworzyć pewnie opasłe tomisko. Warto poszperać po Internecie.
Zatrzymajmy
się jeszcze w kilku zdaniach nad Wiedniem 1683, aby uniknąć
gołosłowności. Armia turecka od dwóch miesięcy oblegała Wiedeń;
składała się z ponad 100 tys. żołnierzy. Na pomoc obleganym
przybył król Polski z ok. 25 tys. Dzięki odniesionemu zwycięstwu,
do którego walnie przyczyniły się polskie siły, na stałe
oddaliło się od Europy zagrożenie tureckie. Po sukcesie król
Sobieski odesłał Ojcu Świętemu chorągiew Mahometa z wymownym
napisem: „Przybyłem, ujrzałem, Bóg zwyciężył”. Zwycięstwo
zawdzięczał Maryi, której sanktuaria (m.in. w Częstochowie)
nawiedzał idąc pod Wiedeń. Poza tym polscy żołnierze ruszali do
boju z hasłem: „Jezus, Maryja!”. Jako ciekawostkę dodajmy
jeszcze, iż głównie na pamiątkę Victorii Wiedeńskiej obchodzimy
w Kościele wspomnienie Imienia Maryi właśnie 12 września. Poza
tym zbudowano w Rzymie świątynię pw. Imienia Maryi przy Forum
Trajana, na pamiątkę zwycięstwa pod Wiedniem.
W
ramach uzupełnienia lektury gorąco zachęcam do sięgnięcia po
wpis z mojego drugiego bloga, gdzie swego czasu pochylaliśmy się
nad bardzo podobnym zagadnieniem opisanym w Biblii (kliknij, aby przeczytać); może to
być dobrą podpowiedzią dla współczesnego świata polityki i nie
tylko.
Pragnę
siebie i Was zostawić na koniec tego wpisu z nauką i pytaniem do
refleksji:
Historia
uczy nas, że w codziennym życiu nie warto na siłę polegać tylko
na sobie i czysto ludzkich, materialnych sposobach działania i
rozwiązywania rozmaitych problemów. Warto sięgać po pomoc z
Nieba, która jest najpewniejszą drogą i wsparciem nie tylko w
kontekście jednostek, ale również w skali całych narodów, a
nawet świata.
Czy
przypadkiem my ludzie nie polegamy zbyt mocno tylko na własnych
siłach?
Najskuteczniejsza broń, którą można posiadać i używać bez zezwolenia
Dzięki,
Kochani, za dzisiaj, że dotrwaliście do końca :) Wpisy póki co na
Historii nauczycielce życia będą się pojawiać raz w tygodniu,
dlatego czasami, gdy najdzie mnie trochę weny, to mogą być wpisy
nieco dłuższe. Możecie rozłożyć sobie lekturę na kilka dni.
Będę się jednak starał, żeby mieścić się z tekstem w
rozsądnych granicach objętościowych :)
Zerknijcie
proszę na komentarze pod spodem, gdzie wrzuciłem swój pierwszy i
zarazem premierowy też na całym blogu, który stanowi postscriptum
dla tego posta. Śmiało piszcie komentarze i refleksje, jakie pewnie
zrodziły się w Waszych głowach po lekturze. Zapiszecie się w
historii, publikując pierwszy komentarz na blogu nie licząc autora
:) Każdy komentarz jest mile widziany, byle tylko nie zawierał
spamu, niedozwolonych treści i słów. Szanujmy się też nawzajem i
nie obrażajmy, czego też nota bene uczy nas nasza kochana historia
:)
Bibliografia
wpisu:
1. 13
września 1917 r. – piąte objawienie Matki Bożej,
http://www.smbf.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=530:13-wrzesnia-1917-r-piate-objawienie-matki-bozej&catid=84&Itemid=623
2. Maryja
– Obrończyni wiary,
http://ptm.rel.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=42:maryja-obronczyni-wiary&catid=10&Itemid=134
3. Pierwsza
wojna światowa i rewolucja rosyjska w 1917 r.,
http://www.bryk.pl/wypracowania/historia/xx-wiek-i-wojna-swiatowa/24293-pierwsza-wojna-swiatowa-i-rewolucja-rosyjska-w-1917-r.html
4. Rada
Regencyjna, http://dzieje.pl/aktualnosci/rada-regencyjna
5. Zmienność
sytuacji w I Wojnie Światowej i jej wykorzystanie przez elity
przywódcze i Naród Polski,
http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/05/zmiennosc-sytuacji-w-i-wojnie-swiatowej-i-jej-wykorzystanie-przez-elity-przywodcze-i-narod-polski/
6. wikipedia.pl
W lipcowo-sierpniowym numerze pisma misyjnego "Misjonarze Kombonianie" w jednym z artykułów znalazłem bardzo fajną historyjkę, którą można by odnieść do ludzkości, np. w XXI w., ale i nie tylko. W oryginalnym tekście chodziło głównie o zagadnienia związane z nawracaniem się, ale można to bez problemu odnieść do nieco bardziej ogólnych kwestii.
OdpowiedzUsuń"Jesteśmy (...) podobni do małego chłopczyka, który ze wszystkich sił sam próbował unieść ciężki wazon z kwiatami. Dwoił się i troił, włożył w to mnóstwo sił, ale i tak nie udało mu się go przesunąć nawet o milimetr. Po wielu próbach zrezygnował... Ojciec, który przyglądał się tej scenie, zapytał: "Synku, czy próbowałeś już wszystkich możliwości?". "Tak tatusiu" - odparł chłopiec. "Nie, ponieważ nie poprosiłeś mnie o pomoc"".
Źródło: "Misjonarze Kombonianie", 4 (141) lipiec - sierpień 2017, s. 34.
Wiele współczesnych spraw przypomina ciężkie wazony.
Dlaczego nie poprosimy o pomoc Kogoś, Kto najlepiej nam pomoże?
Czekam na Wasze komentarze! Nie dajcie się prosić :)
Pozdrawiam Was ciepło.