środa, 20 stycznia 2021

#95 Historia nauczycielką życia | Stalin świętym...??? Na tropie "niemożliwego"


  Czyli m.in. o tym, że NIGDY nie mów NIGDY 

 
Witajcie, moi Drodzy, w pierwszym wpisie na Historii nauczycielce życia w 2021 r., a zarazem w 5. już sezonie bloga, który dziś uroczyście inaugurujemy! Bardzo mi miło, że jesteście. Przejdźmy zatem do pierwszego spotkania z historią.

Kiedy się pierwszy raz o tym dowiedziałem, nie mogło mi się to pomieścić w głowie, a jednak tak było. Ale zacznijmy od początku. Maria Teresa Carloni urodziła się w 1919 r. we Włoszech. Wcześnie straciła rodziców i wychowywała ją babcia.
 
Dziewczynka, a potem młoda kobieta przeżywała liczne rozterki duchowe, które wobec braku szczęścia w doborze spowiedników poskutkowały oddaleniem się Marii Teresy od wiary na stosunkowo długie lata, choć od małego towarzyszyło jej ogromne pragnienie miłości. Nie tyle jednak miłości branej, ale dawanej - chciała obdarzać innych czystą miłością, wspierać i pomagać im. Wielkim ciosem była dla niej utrata ukochanego.

Przez lata Maria Teresa pracowała jako pielęgniarka i w tej profesji się realizowała.

Gdy miała już ponad 25 lat wreszcie udało jej się z pomocą Bożej łaski ustabilizować sprawy duchowe; coraz głębiej w nie się angażowała i słyszała wewnętrznie głos Boży. Miała stałego spowiednika, z którym konsultowała swoje stany i przeżycia duchowe.
 
W 1952 r. Carloni została obdarzona stygmatami i zgodziła się, żeby w każdy piątek od 12:00 do 15:00 przeżywać w sobie konanie Jezusa.

Co ciekawe, Maria Teresa została duchowo zaślubiona Jezusowi i coraz bardziej jednoczyła się z nim w męce i konaniu. Została także wybrana, żeby cierpieć w intencji udaremnienia prób sprowadzenia ludzi na bezdroża przez komunistyczny ZSRR.

Teraz właśnie o tym, co zaznaczyłem na początku tego wpisu: chodzi o misję, jaką Chrystus przygotował dla Marii Teresy wobec Stalina. Otóż Jezus poprosił jej spowiednika oraz nią samą o to, aby ofiarowała trzy godziny cierpienia (spotkałem się też z informacją, że trzy dni) w pewien piątek za zbawienie dyktatora, który już wtedy był sparaliżowany i bliski śmierci. Carloni się zgodziła i jak wynika z relacji jej spowiednika, w ciągu tych trzech godzin cierpiała tak okrutnie, że trudno to opisać. Jakiś czas potem dyktator zmarł, ale spowiednik nie dowiedział się od Jezusa czy Stalin ostatecznie przyjął łaskę zbawienia. 
 
Czy Stalin jest czyśćcu albo niebie???, By 123dionb - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=67427192


W innym źródle znalazłem informację, że Carloni wcześniej była nawet wysyłana do Stalina (a może i innych ludzi, którym groziło potępienie), żeby przekonywać go do nawrócenia. Przenosiła się tam mimo licznych straży. Dyktator miał do niej strzelać, ale kule mistyczki się nie imały.
 
Maria Teresa Carloni zmarła w 1983 r.

Pora na naukę. Czego uczy nas powyższa historia? Czasami słyszy się, że sprawy związane z wiarą powinny być przeżywane w czterech ścianach, a publiczne życie powinno toczyć się swoim nurtem, byle tylko ewentualnie nie nadepnąć komuś na antyreligijny odcisk. Mówi się też, że twierdzenie o istnieniu Boga, a konkretnie jego udowodnienie, powinno leżeć w gestii wierzących; "mocne twierdzenia wymagają mocnych dowodów" - mówią lub piszą niektórzy. Tymczasem ja sobie myślę, że jest zupełnie odwrotnie...! Historia Marii Teresy Carloni i wiele jej podobnych jest znakomitym argumentem na potwierdzenie tezy, że istnieje coś więcej niż tylko to, czego doświadczamy zmysłami. W związku z tym dowodzenie tego, że rzekomo jest inaczej, należy raczej do tych, którzy twierdzą, że Boga nie ma. A takie dowodzenie jest z góry skazane na porażkę, bo jak wyjaśnić po ludzku historie takie jak ta, której bohaterką była choćby Maria Teresa Carloni?

A już ludzi wierzących powyższa historia uczy, że NIGDY nie jest za późno i nie wolno NIGDY i NIKOGO skreślać, bo Bóg walczy o każdego do końca. I choćbyś przez cały ten rok 2021 uciekał przed Bogiem, gdzie pieprz rośnie, On NIGDY nie przestanie walczyć o Ciebie, choć nie warto uciekać ani chwili. Z drugiej strony trzeba się wystrzegać tego, żeby świadomie i dobrowolnie nie odwlekać nawrócenia do końca życia, bo może się to nie udać... Ryzyko i krzywda wyrządzona taką postawą Bogu są bardzo wielkie.

Idźmy zatem z nadzieją, z takim doświadczeniem Mocy i Miłości Miłosiernej Boga, jakie pięknie widać np. w dziejach wyżej opisanych. Naprawdę, szkoda czasu na bzdury, a sprawa życia i śmierci jest kwestią absolutnie najważniejszą, czyż nie?

A Ty, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, jak uważasz? Jakie jest Twoje spojrzenie na ten temat? Napisz w komentarzu, a jeśli Ci się spodobało, udostępnij. Dzięki.
 
Wszystkiego dobrego. Miejcie się najlepiej.


Poprzedni wpis:


 
  
Teksty na blogu z aktualnie największą liczbą odsłon (stan na 20.01.2021):


1. #3 Historia nauczycielką życia | Gdy szkiełko i oko wymiękają >>>
2. #34 Historia nauczycielką życia | „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono >>>
3. #46 Historia nauczycielką życia | "Nic ponad sandał, szewcze!" >>>

 

Bibliografia wpisu:

1. Maria Teresa Carloni, adonai.pl za "Miłujcie się!"

2. PL ks Chmielewski KOBIETA, KTÓREJ SYN MIAŁ BYĆ PAPIEŻEM i MISTYCZKA U STALINA,YouTube Obrona Prawdy

Nie czytałem, ale myślę, że warto zajrzeć również do poniższej książki:

Alberto Di Chio, Luciana Mirri, "Maria Teresa Carloni apostołka prześladowanego Kościoła"

2 komentarze:

  1. takie prawdy powinny na okraglo wybrzmiewac we wszystkich srodkach przekazu .dzieki Panie Boze

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia z tym Stalinem..ksiądz Chmielewski na kazaniu o tym opowiadał.
    Bóg zapłać

    OdpowiedzUsuń