piątek, 23 października 2020

#91 Historia nauczycielką życia | Tym narzędziem bezkrwawo obalili system

 Czyli m.in. o tym, że wtedy jesteś mocny, kiedy jesteś słaby

 
Nasza kochana Historia życia nauczycielką będąca zna też niestety bardzo wiele przykładów dyktatur i dyktatorów. Jedne są bardziej znane, inne znów nieco mniej. Przypadek, o którym pragnę dziś wystukać parę linijek, przenosi nas na Filipiny lat 70. XX w., a wpierw do roku 1972, kiedy właśnie to państwo stało się totalitarnym organizmem państwowym. Kończący drugą czteroletnią kadencję prezydent Ferdinand M. Marcos powinien już złożyć urząd, ale zamiast tego rozwiązał parlament i zniósł prasę, uwięził nieprzejednanych oficerów i członków opozycji. Nie powiódł mu się jednak atak na Kościół, któremu przewodził kard. Jaime L. Sin. Marcos odpuścił Kościołowi nie chcąc się wikłać w nowe problemy. Dostrzegał charyzmę kardynała, którego słuchały chętnie rzesze Filipińczyków, a nawet sam dyktator mimowolnie kierował zaciekawione ucho w stronę kapłana. Dzięki staraniom Sina (którego poniekąd można porównać z naszym kard. Wyszyńskim) wielu więźniów politycznych powróciło do domów na Boże Narodzenie 1974 r. Kardynał przekonywał, że zmiany w państwie mogą się dokonać tylko na jednej drodze: drodze miłości.

Ferdinand Marcos, by derivative work: Bluemask fot. (talk)Ferdinand_Marcos_and_George_Shultz_DA-SC-84-05877.JPEG: Spec. 4 Dino Bartomucci - Ferdinand_Marcos_and_George_Shultz_DA-SC-84-05877.JPEG, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5009542
 
Tak czy inaczej każdy kolejny rok na Filipinach przynosił coraz to nowe dramaty i zawody. Korupcja, bestialstwo bojówek partyzanckich, rozwarstwienie społeczne, stagnacja ekonomiczna i nie tylko bardzo dawały się ludziom we znaki.

Stagnacja i zamęt na Filipinach trwały aż do sierpnia 1983 r., kiedy to miało miejsce zdarzenie ostatecznie pogrążające dyktatora. Otóż 21 sierpnia 1983 r. przyleciał z USA do Manili jeden z najwyrazistszych opozycjonistów - Benigno Aquino. To bardzo ciekawa postać, ale może w tym miejscu nie będziemy rozwijać jego historii. W każdym razie był to człowiek, któremu jak mało komu zależało na oswobodzeniu ojczyzny spod władzy krwawego Marcosa. Tamtego pamiętnego dnia właśnie wysiadał z samolotu, gdy nagle został trafiony kulą w głowę. Okazało się, że za zabójstwem stali ludzie dyktatora. Znamienne, że Aquino nie zdążył nawet dotknąć stopą ukochanej ziemi ojczystej. W takiej sytuacji jego rodacy już nie mogli pozostać bierni. Fala została już poruszona i nic nie było w stanie jej zatrzymać.

Na czele opozycji stanęła wdowa po Benigno - Corazon Aquino. 

Benigno Aquino Jr, fot. wikimedia w domenie publicznej

Wreszcie nastał luty 1986 r. 22 lutego tamtego roku dyktator postanowił aresztować ministra obrony i jeszcze kilka innych ważniejszych osobistości. Potencjalni więźniowie schronili się w koszarach przy autostradzie znanej dziś w skrócie jako EDSA. O pełnej nazwie później.

W tych dramatycznych chwilach kardynał Sin odebrał telefon - poproszono go o jakiś ratunek. Garstka obrońców właściwie nie znaczyła nic wobec potęgi dyktatora. Zafrasowany kapłan zamknął się w kaplicy na półtorej godziny. Gdy wyszedł, wydał przez radio komunikat do wszystkich Filipińczyków - zachęcił ich do wyjścia na ulice i oddzielenia obrońców od sił dyktatorskich. Trzeba przyznać, że ludzie dopisali. Posłuchali wezwania kapłana, choć w tej sytuacji musieli się liczyć z tym, że po prostu zostaną zmieceni z powierzchni ziemi przez czołgi i samoloty.

Wyliczono, że zebrało się ogółem ok. 2 milionów ludzi, łącznie z maluchami. Obrońcy mieli ze sobą różańce i nieustannie przez cztery dni i noce trwali na modlitwie. Kapłani odprawiali liczne Msze św. To nie wszystko - zakonnice z kilku klasztorów kontemplacyjnych wspierały rodaków równie nieustanną modlitwą wspomaganą postem.

Kard. Jaime Sin, fot. wikimedia, by Ernmuhl, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1109994

W końcu naprzeciw modlących się ludzi stanęło 25 czołgów i ok. 6 tys. żołnierzy. Maszyny ruszyły na ludzi... Z jednej strony uzbrojona po zęby potęga, z drugiej wyciągnięte w jej stronę różańce.

W pewnym momencie do pierwszego szeregu, w którym modliły się zakonnice, podjechał czołg. Wychylony żołnierz przez chwilę nasłuchiwał, po czym krzyknął do siostry, żeby ona i jej towarzyszki... modliły się głośniej, bo on ze swoimi ludźmi też chce się przyłączyć. W innym miejscu niepełnosprawna staruszka prosiła, żeby zabić ją, ale oszczędzić młodszych ludzi. Niezwykle wymowna była sytuacja, gdy 13-letnia Filipinka wręczyła żołnierzowi kwiaty, żeby tylko nikogo nie zabił. Ten ją przytulił i obiecał, że nikogo nie zabiją. Oboje rozpłakali się. Takie przypadki można by mnożyć. Miało dojść do masakry, a tymczasem żołnierze wespół z cywilami modlili się i śpiewali pieśni, kobiety i dziewczyny szykowały kanapki dla obu stron jeszcze niedawnego konfliktu. Filipińczycy na powrót stali się jednym narodem.

Miejsce tamtych wydarzeń to Aleja Objawienia się Świętych (EDSA).
 
Obóz dyktatora nie chciał jednak nazbyt szybko odpuścić. Specjaliści użyli gazu, żeby rozpędzić zbiorowisko. W tym momencie miało miejsce kolejne niezwykłe zdarzenie. Ni stąd, ni zowąd wiatr zmienił kierunek i gazem poczęstowali się sami spece od tej roboty. Odczekano dwie godziny, ale gdy już wydawało się, że z wiatrem jest wszystko w porządku, ten znowu nieoczekiwanie zmienił kierunek i ucierpieli znowu sami napastnicy.

Jakby tego było mało, dyktatora zawiodły również moździerze. Sprzęt nie wypalił, a załoga przyłączyła się do obrońców.

Koniec końców prezydentem została Corazon Aquino, a totalnie przegrany Marcos znalazł azyl na Hawajach, gdzie zmarł 3 lata później.

Corazon Aquino, fot. wikimedia w domenie publicznej

Ta cała sprawa, po ludzku niemająca logicznego wyjaśnienia, jest jeszcze tym bardziej ciekawa, gdy zapoznajemy się ze świadectwem kard. Sina, który udzielił wywiadu protestanckiemu dziennikarzowi Wayne'owi Weible'owi. Ów dziennikarz stał się gorliwym katolikiem. Otóż podobno w pewnym momencie rządowi żołnierze mieli zobaczyć Cudną Panią, która powiedziała do nich: "Stop, kochani żołnierze! Nie posuwajcie się dalej! Nie krzywdźcie moich dzieci. Jestem królową ich serc". Kiedy żołnierze to usłyszeli, zostawili wszystko, wyszli z czołgów i przyłączyli się do ludu. Niezwykłe... Zachęcam Was też, żebyście posłuchali nagrania z punktu 2. bibliografii. O cudzie w Manili opowiada tam człowiek wielce oddany Maryi, niejaki Anatol Kaszczuk.

Kard. Sin nie miał wątpliwości: to był cud. Zauważył jednak, że jakiś czas potem to wyjątkowe zjednoczenie ludzi różnych klas ustąpiło miejsca zwykłym niesnaskom. W związku z tym potrzeba, żeby ciągle na nowo powracać do tamtych wydarzeń, wyciągać z nich wnioski i wcielać w życie. To właśnie jak dobrze wiecie staramy się czynić w każdym odcinku Historii nauczycielki życia i dziś szczególnie nie może być inaczej.

fot. zorro4, pixabay.com

Powyższa historia, choć na swój sposób wyjątkowa, jest jednak w pewnym sensie podobna do bardzo wielu innych tego typu, kiedy świat rzeczywisty jaki znamy na co dzień okazuje się zupełnie niewystarczający, zbyt wąski, poza którym jest jeszcze coś znacznie więcej, niż próżnia; jest Ktoś. Trzeba sobie zadać wiele trudu, żeby doszukiwać się jakichś dziur w całym i próbować podważać to zajście. Ale po co? Po co walczyć z czymś, co jest oczywiste i potwierdzone przez świadków. Być może my ludzie badając historię nierzadko zupełnie niepotrzebnie zadajemy sobie tyle trudu, żeby walczyć z oczywistościami. Pewien bliski mi historyk mawiał, że historia jest najbliżej matematyki ze wszystkich humanistycznych dziedzin. To prawda. Wszak logika podpowiada, że powyższa historia jest oczywista i lepiej sobie darować jej podważanie.

A Ty, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, jak uważasz? Ja już przedstawiłem swoje zdanie w tej sprawie.
 
Wszystkiego dobrego. Miejcie się najlepiej.

Poprzedni wpis:


Czytaj również:

  
Teksty na blogu z aktualnie największą liczbą odsłon (stan na 23.10.2020):


1. #3 Historia nauczycielką życia | Gdy szkiełko i oko wymiękają >>>
2. #34 Historia nauczycielką życia | „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono >>>
3. #46 Historia nauczycielką życia | "Nic ponad sandał, szewcze!" >>>

 Bibliografia wpisu:

  1. Cud na Filipinach, sekretariatfatimski.pl >>>,
  2. Zwycięstwa Różańcowe, Anatol Kaszczuk >>>;
  3. Zwycięstwo modlitwy różańcowej na Filipinach, adonai.pl

piątek, 16 października 2020

#90 Historia nauczycielką życia | Czy to Ona rozwaliła radziecką flotę?

 Czyli m.in. o tym, jak Matka Boża Fatimska spełniła swoją obietnicę

 
W dniu publikacji tego tekstu, 16 października 2020 r., świętujemy 42. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża znanego wszem wobec jako obecnie św. Jan Paweł II. Chciałbym poruszyć sprawę, która chyba nie jest zbyt szeroko znana w świecie, a wydarzyła się kilka lat po pamiętnym 16 października 1978 r. Zapraszam serdecznie do lektury.

13 (lub 17, a nawet 18 wedle rosyjskich źródeł) maja 1984 r., czyli w święto Matki Boskiej Fatimskiej i rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie, doszło do wielkiej i dość niespodziewanej tragedii w Siewieromorsku (obwód murmański). Gigantyczna eksplozja zniszczyła pokaźny skład radzieckich okrętów atomowych, które w niedalekiej przyszłości mogły być doskonałym orężem zaczepnym w ewentualnej III wojnie światowej. Do wybuchu wojny jednak, dzięki Bogu, nie doszło, a Moskwa została skutecznie powstrzymana przed imperialnymi podbojami. Ta stosunkowo mało znana tragedia jest jeszcze tym bardziej tajemnicza, gdy zestawimy ją z objawieniami Matki Boskiej w Fatimie oraz zawierzeniem świata (pośrednio też Rosji) Jej Niepokalanemu Sercu, którego dokonał św. Jan Paweł II... tylko nieco wcześniej w stosunku do dnia wybuchu. Dla nas ludzi wierzących nie ma w tym żadnego przypadku, lecz cudowna realizacja obietnicy Maryi, która na mocy zawierzenia imperium radzieckiego Jej Sercu, wzięła sprawy w swoje ręce i to jak skutecznie.
 
Baza floty w Siewieromorsku, w której doszło do katastrofy, fot. wikimedia w domenie publicznej
 
O tym, że ryzyko wybuchu wojny w latach 1983 i 1984 było naprawdę realne można z łatwością się przekonać studiując materiały historyczne z tamtego okresu. Ówczesny sekretarz generalny KPZR Jurij Andropow postawił siły wojskowe w gotowości, obsesyjnie lękając się Ronalda Reagana, prezydenta USA, który jego zdaniem stawał się coraz mocniejszy i mógł lada dzień zaatakować. Niektórzy specjaliści twierdzą, że w okresie zimnej wojny nigdy nie było bliżej do wybuchu III wojny światowej jak właśnie w tamtym czasie. Również wizjonerka z Fatimy obecnie Służebnica Boża s. Łucja dos Santos wskazywała rok 1985, jako początek kolejnego wielkiego światowego konfliktu militarnego.

Wspomniana katastrofa składała się właściwie z serii kolejnych wybuchów, które wprowadziły niesłychaną panikę w ludziach, którzy znajdowali się w pobliżu epicentrum. Niektórzy z tamtejszej załogi, którzy przeżyli, szykowali się do boju rozumując w swoim przerażeniu, że wrogie siły rozpoczęły ich ostrzał. Inni znów zwiewali, gdzie pieprz rośnie. Sytuacja w miarę uspokoiła się po ok. 3 dniach.

Straty były wprost gigantyczne: potężne ilości rakiet, torped i min zostały utracone bezpowrotnie. Już nigdy potem tzw. Flota Północna z Siewieromorska nie odzyskała pełnej gotowości. To trochę podobnie jak z Krzyżakami po bitwie pod Grunwaldem.

Sprawa do dziś jest bardzo tajemnicza, bo nigdy nie ujawniono oficjalnych dokumentów i przyczyny tamtej katastrofy tak naprawdę nie są nam dokładnie znane. Mówi się najczęściej o zwykłym ludzkim niedopatrzeniu (niedopałek papieroska), ale znamy też bardziej niezwykłe wyjaśnienia (tajemniczy samolot, który skierował wiązkę lasera w miejsce wybuchu). A może było to coś tak nadziemskiego, że nie odważono się ujawnić szczegółów...?

Cofnijmy się teraz o zaledwie kilka tygodni. 25 marca 1984 r. przypadało oczywiście Zwiastowanie NMP. Wtedy to Jan Paweł II zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Pośrednio zawarł w nim także Rosję, gdyż była tam mowa o szczególnym zawierzeniu tych narodów, które najbardziej tego zawierzenia potrzebują. Podobno nie padło jednoznaczne odniesienie do Rosji w obawie przed jej złością wynikającą z tego posunięcia, więc poprzestano na ogólniejszym stwierdzeniu. Do dziś trwają spekulacje czy prośba Matki Bożej z Fatimy została zrealizowana, czy też jeszcze nie. Tak czy inaczej z punktu widzenia nas wierzących zbieżność tych wydarzeń: zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi i katastrofa w Siewieromorsku jest wprost uderzająca. Co więcej, jeśli prześledzimy historię dalej, okaże się, że niebawem za sterami ZSRR stanął Michaił Gorbaczow, który zrezygnował z ostrej polityki poprzedników i chciał szukać kontaktu z Zachodem. Wreszcie upadł Związek Radziecki (8 grudnia 1991 r., w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP) i nastąpił okres przemian.
 
Czy to ona doprowadziła do zniszczenia floty w Siewieromorsku i upadku ZSRR? Ja nie mam wątpliwości, że dokonał tego Bóg przez Maryję, fot. pixabay.com/kubogu

 Zainteresowała mnie też informacja na portalu pch24.pl, gdzie autor podkreślił fakt, iż wiele ważnych wydarzeń z czasów II wojny światowej dokonywało się w dni Maryjne. Pozwolę sobie zacytować: 
 
"Przełomowe wydarzenia wojenne miały z resztą miejsce w dniach świąt Maryjnych. 2 lutego roku 1943, w święto Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej) skapitulowała niemiecka armia pod Stalingradem. Od tego czasu Niemcy zaczęli tracić inicjatywę na froncie wschodnim. Tegoż samego roku, 13 maja – czyli w rocznicę objawień fatimskich – skapitulowały ostatnie wojska państw Osi w Afryce Północnej, a akt kapitulacji faszystowskich Włoch wszedł w życie 8 września 1943 roku, w dniu Narodzenia Matki Chrystusowej. Zaś 15 sierpnia roku 1944 – jak zauważa serwis sekretariatfatimski.pl – alianci zachodni wylądowali w Tulonie na południu Francji, zmuszając niemiecki front zachodni do odwrotu. 12 października 1944, a więc w wigilię ostatniego objawienia fatimskiego, wojska antyniemieckiej koalicji weszły w granice III Rzeszy. Ostatecznie wojska hitlerowskie skapitulowały 8 maja roku 1945 – w miesiącu Maryjnym i w dniu objawień patrona Niemiec świętego Michała Archanioła w Monte Sant’Angelo. Z kolei 15 sierpnia roku 1945, w święto Matki Bożej Zielnej, Cesarz Japonii Hirohito wygłosił orędzie dotyczące kapitulacji".
 
Myślę, że na podstawie powyższych zbieżności wierzącym od razu nasuwa się właściwa nauka: dlaczego wobec różnorakich problemów często unikamy współpracy z Niebem? Może ta współpraca jest najprostszą i najpewniejszą drogą do sukcesu? Warto o tym pomyśleć.


 Wszystkiego dobrego. Miejcie się najlepiej.



  
Teksty na blogu z aktualnie największą liczbą odsłon (stan na 16.10.2020):


1. #3 Historia nauczycielką życia | Gdy szkiełko i oko wymiękają >>>
2. #34 Historia nauczycielką życia | „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono >>>
3. #46 Historia nauczycielką życia | "Nic ponad sandał, szewcze!" >>>

 Bibliografia wpisu:

  1. Wybuch w Siewieromorsku, gosc.pl;
  2. Kto unieszkodliwił sowiecką flotę?, pch24.pl (źródło cytatu) >>>;
  3. Matka Boża i upadek ZSRR, fronda.pl