sobota, 30 kwietnia 2022

#110 Historia nauczycielką życia | Farmer udowodnił, że Bóg istnieje

Czyli m.in. o tym, że "dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,37)

To po prostu nie miało się prawa wydarzyć. W 1983 r. jeden z najbardziej morderczych ultramaratonów świata (z Sydney do Melbourne; 875 km) został wygrany przez... rolnika, farmera. Człowiek ten, który nazywał się Cliff Young, pokonał zawodowców o dwa dni. Przebiegł dystans w ciągu 5 dni. Jak to możliwe???!

Cliff Young w biegu, Autorstwa Vasilijem113-12 - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=32431240


Okazało się, że Young jako farmer wiele dni, nawet ze trzy, biegał po polach za owcami. Pomyślał, że skoro tyle się udawało, to da radę przebiec jeszcze kilka dni więcej.

Gdy zjawił się do zapisów, aby wziąć udział w biegu, chyba nikt nie traktował poważnie jego kandydatury. Dodajmy, że mężczyzna zjawił się w rolniczych butach - gumiakach. Tymczasem jednak on dopiął swego i wystartował, nie mając zupełnie profesjonalnego stroju; tylko buty przywdział sportowe, a reszta to strój farmera.

Prawdopodobnie na skutek pomyłki, po pierwszym dniu biegu, który zdecydowanie przegrał z młodszymi rywalami (oni mieli zazwyczaj poniżej 30 lat, a on już ponad 60!), kolejnego dnia wstał po bardzo krótkim śnie i wybiegł na trasę zdecydowanie przed rywalami. I w kolejnych dniach już tylko zwiększał swoją przewagę. O śnie prawie nie myślał, bo nie wydawał mu się on potrzebny.

Koniec końców jak wiemy zwyciężył. Nawet nie wiedział, że czekała na niego nagroda finansowa! Postanowił ją podzielić między 5 kolejnych zawodników, których uznawał za lepszych od siebie, choć oczywiście ten wyścig z nim przegrali.

Jego styl biegania, początkowo wyśmiany, został później od jego nazwiska określony jako Young Shuffle (Powłóczenie nogami Younga). Uznano go za bardzo ergonomiczny.

Zachęcam też do obejrzenia poniższego filmiku, żeby dowiedzieć się więcej:


Historia Younga to oczywiście materiał na świetny film albo książkę i pewnie takie powstały, zwłaszcza w Australii. Myślę, że stosunkowo nietrudno wyciągnąć naukę z tej opowieści. Człowiek niedoceniany początkowo, odnosi sukces; brzydkie kaczątko przeobraża się w pięknego łabędzia. Poza tym upór i choćby nawet nieudolne wykonywanie zadania, ale w sposób efektywny, przynosi ostatecznie sukces. Pewnie jeszcze inne nauki spokojnie damy radę z tej historii wyciągnąć.

Dla mnie jednak Cliff Young jest człowiekiem, który udowadnia swoją postawą, że Pan Bóg istnieje. Jeśli nawet nie tyle poprzez swoją postawę sportową, to na pewno jako symbol człowieka, który pomimo różnych zmagań, szczęśliwie dociera do celu, bo wierzy, że z Bożą pomocą mu się uda: dla nas chrześcijan tym celem jest Niebo.

Na koniec dodam, że pewnego razu słyszałem też historyjkę, opowiadaną przez pewnego zakonnika, o babci, która szybciej dotarła na szczyt niż dwaj chłopcy. Jak to się stało? Podczas gdy oni ją zlekceważyli i od czasu do czasu urządzali sobie przystanki w drodze na szczyt, ona nieustannie dreptała. I gdy im wydawało się, że jeszcze mają czas, w pewnym momencie zorientowali się, że starsza kobiecina już przekroczyła metę.

A czy Ty, w historii Twojego życia, masz wyznaczony cel i czy wytrwale dążysz do jego realizacji? Czy jesteś bardziej zawodowcem, czy Cliffem Youngiem? Albo czy jesteś młodzieńcem, czy starszą kobieciną z powyższej historyjki? 

Zostawcie komentarze. Dzięki!

Polecam też: