środa, 31 stycznia 2018

#22 Historia nauczycielką życia | 100+ChP/1 Szczególnie umiłowani

    Czyli o specjalnej serii na blogu z okazji 100 lat niepodległości Polski

Być może zaskoczył Was nieco tytuł dzisiejszego blogowego odcinka, który wygląda tak, jakby obowiązywała w nim podwójna numeracja. Coś jest na rzeczy i już tłumaczę o co to chodzi.

Chyba żaden prawdziwy Polak nie powinien mieć wątpliwości, że przeżywamy rok szczególny, bo jak inaczej nazwać fakt, że naszej Ojczyźnie stuknęła setka. Mimowolnie spoglądamy w kierunku tych lat minionych, bo jest wyjątkowa okazja ku temu. Patrzymy i widzimy, że z tą niepodległością na przestrzeni minionych 100 lat to tak różnie bywało... Wszak w międzyczasie była okupacja niemiecka, wpływy dużego brata ze Wschodu i pewnie jeszcze coś by się tam znalazło, co z autentyczną wolnością niewiele miało wspólnego. Czy zatem rzeczywiście świętujemy w tym roku 100 lat niepodległości?

Jakiś czas temu obejrzałem w telewizji fragmenty słynnego niegdyś filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Tak na marginesie dodam, że o tym wielkim kapłanie i męczenniku czasów PRL już kiedyś zdarzyło mi się popełnić małe co nieco, do którego lektury serdecznie zachęcam. Wracając do tematu właściwego wydaje mi się, że tytuł wspomnianego filmu rzuca cenne światło na kwestię niepodległości. W tym kontekście wolnym można być nawet wtedy, gdy formalnie panuje jakieś mocarstwo czy po prostu państwo, a z drugiej strony zniewolonym wewnętrznie można żyć w czasach niepodzielnie panującej demokracji. Wszystko zaczyna się nie w otoczeniu, ale w głowie, sercu i ogólnie we wnętrzu człowieka. A zatem znakomicie, że świętujemy 100 lat niepodległości, ale warto, żebyśmy pamiętali także o wewnętrznym, szerszym wymiarze słowa „niepodległość”.



Chciałbym jednak dzisiaj (i w ogóle w tym roku) zachęcić Czytelniczki i Czytelników do szerszego spojrzenia nie tylko na niepodległość, ale w ogóle na historię Polski. Swego czasu za sprawą znakomitego kanału „Ku Bogu” trafiłem na równie wyśmienitą książkę Aleksandry Polewskiej zatytułowaną „Cuda w historii Polski. 20 niezwykłych wydarzeń, które zmieniły losy naszej Ojczyzny”. Generalnie tak jakoś mnie naszło, żeby zaproponować Wam 12 specjalnych spotkań na Historii nauczycielce życia w ramach specjalnej serii z okazji właśnie stulecia niepodległości, którą pozwoliłem sobie zatytułować „100+ Cudowna historia Polski” (skrót 100+ChP). Kogoś może rażą wzmianki o jakichś tam cudownościach, ktoś może wolałby skupić się tylko na faktach obwarowanych dowodami. Otóż miło mi ogłosić, że podczas naszych spotkań bynajmniej nie będziemy bujać w obłokach czy opowiadać sobie o mitach, lecz przyjrzymy się najprawdopodobniej 20 (mniej więcej) wydarzeniom z naszych dziejów, których prawdziwość została udokumentowana, a które jednocześnie dowodzą, że na historię warto (trzeba) patrzeć także mając na uwadze Bożą Opatrzność.

W związku z powyższym każdego miesiąca, w jedną ze śród zaproponuję Wam tekst poświęcony dwóm cudom z historii Polski, z których spróbujemy wydobyć naukę tudzież nauki. Bazą dla naszych spotkań będzie książka Aleksandry Polewskiej, ale być może pozwolę sobie na jakieś osobiste dygresje. W grudniu pewnie przyjdzie czas na tekst podsumowujący i zamykający serię. Oczywiście możecie sięgnąć po wspomnianą książkę lub słuchać jej w nagraniach na kanale „Ku Bogu”, jednak byłoby mi bardzo miło, gdybyście nie wyprzedzali mnie w lekturze lub słuchaniu, ale czytali i słuchali krok po kroku sięgając jednocześnie po teksty na blogu :) Innymi słowy: abyśmy wspólnie na bieżąco przeszli przez ten rok, każdego miesiąca zgłębiając pewną porcję materiału. Co Wy na to?

„Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje” (Dzienniczek 1732) – te słowa Pana Jezusa zapisane przez św. s. Faustynę cytuje autorka książki we wstępie. Pewnie wiele razy słyszeliśmy lub czytaliśmy te słowa, ale czy nie warto w tym szczególnym roku wziąć je tak na serio? A może w ogóle w nie uwierzyć... Niech będą one swoistym mottem naszych spotkań, a na najbliższe zapraszam Was najserdeczniej jak tylko potrafię już w jedną ze śród lutego (najprawdopodobniej 14 lutego). Oczywiście w każdą środę na Historii nauczycielce życia cotygodniowy wpis, a już za tydzień zapewne przyjdzie czas na lutowe nauki rocznicowe. Pozdrawiam wszystkich! Trzymajcie się ciepło!

PS Zachęcam Was gorąco do współtworzenia naszych spotkań z historią. Szczególnie o to proszę w kontekście nowej serii na blogu. Komentujcie, polubcie i udostępniajcie w mediach społecznościowych, nie dla mojej jakiejkolwiek chwały, ale być może dzięki temu ktoś na tym skorzysta przede wszystkim na płaszczyźnie wiedzy historycznej i będzie to też pożytkiem duchowym dla niego.

PPS (Nie chodzi tu o Polską Partię Socjalistyczną :) Zachęcam też do polubienia, komentowania i subskrybowania kanału „Ku Bogu”, bo jego autor robi wspaniałą robotę. Fajnie, że są tacy ludzie.

PPPS A pamiętacie o Blasting News. Możecie mnie tam wesprzeć finansowo bez wydawania pieniędzy. Wystarczy, że przeczytacie i udostępnicie mój tekst: http://pl.blastingnews.com/felietony/2018/01/swiety-mikolaj-jednak-istnial-brytyjscy-naukowcy-przeprowadzili-ciekawe-badania-002292199.html. Dzięki!


Bibliografia wpisu:

środa, 24 stycznia 2018

#21 Historia nauczycielką życia | Czarna legenda z kolędą w tle

    Czyli m.in. o tym, co łączy ks. Piotra Skargę i króla Władysława IV Wazę z pewną kolędą

Choć za nami już liturgiczny okres Bożego Narodzenia, to jednak ciągle jeszcze, aż do 2 lutego, bazując na naszej pięknej polskiej tradycji trwamy w radości tych Świąt. W związku z tym śpiewamy kolędy, podziwiając jeszcze szopki i dekoracje bożonarodzeniowe. Korzystając z tej okazji chciałbym odnieść się do bardzo interesujących losów jednej z kolęd, o których zapewne nie wszyscy słyszeli, ale nim do tego przejdę, słów kilka (no, może trochę więcej :) o najbardziej prawdopodobnym autorze słów tej kolędy. Chodzi o ks. Piotra Skargę.

Tego kapłana oraz wielkiego kaznodziei nie trzeba chyba nikomu, a już szczególnie miłośnikom historii, przedstawiać. Pewnie w zdecydowanej większości orientujemy się przynajmniej w podstawowych kwestiach poruszanych przez tego wybitnego przedstawiciela polskiej kontrreformacji, czyli ruchu postulującego reformy w Kościele katolickim, będące odpowiedzią na przemiany dokonane przez reformację. Nie jest nam obce pojęcie „Kazania sejmowe”, w których ks. Piotr wypunktował „liczne choroby” trawiące Rzeczpospolitą oraz sposoby przezwyciężenia kryzysów i napięć, z jakimi zmagała się nasza Ojczyzna w XVI w. Co ciekawe, „Kazania sejmowe” nie zostały nigdy przez autora wygłoszone.




Michał Szweycer jako porucznik 1 pułku ułanów, 1831, model do postaci Piotra Skargi w Kazaniu Skargi Jana Matejki, 1864;

To tylko przykładowe informacje na temat życia ks. Skargi, natomiast ja chciałbym odnieść się szczególnie dziś do tzw. czarnej legendy; do tego, co wydarzyć się miało rzekomo po jego „śmierci”. Świadomie użyłem cudzysłowu, gdyż po II wojnie światowej dość powszechnie mówiło się o tym, że tak naprawdę kaznodzieja nie umarł, lecz pogrążył się w letargu, z którego podobno miał się wybudzić... w trumnie. Na jakiej podstawie wysnuto takie przypuszczenia? Otóż na potrzeby procesu beatyfikacyjnego ponoć otworzono trumnę i specjalna komisja przebadała doczesne szczątki ks. Piotra. Z oględzin wynikało, że nieboszczyk miał uszkodzone dłonie. Mówiło się, że obudziwszy się z letargu mógł wpaść w szał próbując się wydostać; przypuszczano, że mógł także złorzeczyć Bogu. W związku tym, zaniechano procesu wynoszenia jezuity (bo jak wiemy lub nie, do tego zakonu należał ks. Skarga) na ołtarze.

Jest w tym wszystkim jednak pewien zgrzyt, a właściwie dwa zgrzyty: otóż oficjalnie proces beatyfikacyjny ks. Piotra rozpoczął się dopiero w 2014 r., a wcześniej w ogóle nie mogło być o nim mowy. Wprawdzie przy różnych okazjach nadawano jezuicie zaszczytne tytuły, np. „czcigodny Sługa Boży”, jednakże to nie miało nic wspólnego z beatyfikacją.

Natomiast co do rzekomego letargu lub śmierci klinicznej również należy to wszystko włożyć między bajki. Chociaż taką teorię postulowali np. profesorowie Zbigniew Mikołejko i Janusz Tazbir, to jednak ten drugi w 2010 r. publicznie przyznał, że zbyt pochopnie oparł się jedynie na pogłoskach. Fałszywa teoria rozpowszechniła się swego czasu na tyle, że trafiła już nawet do jednej z prestiżowych encyklopedii. Protokoły z oficjalnych badań szczątków kapłana oraz wiedza historyczna nie potwierdziły jednak uszkodzeń ciała, a jedynie fakt, że w pierwszych dziesięcioleciach po śmierci kaznodziei, gdy kości były wystawione w rozpadającej się trumnie na widok publiczny, wiele z nich zabrano jako relikwie (informacja w kronice z 1695 r.; Skarga zmarł w 1612 r.). Pozostałe kości umieszczono w nowej trumnie. Co ciekawe, ustalono także, że zmarły intensywnie w ciągu swojego życia używał aparatu głosowego.

Jaką naukę można wysnuć z powyższych rozważań? Myślę, że przede wszystkim taką, iż niejednokrotnie niepotwierdzone hipotezy stają się ni stąd ni zowąd obowiązującymi prawdami („kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”). Chociaż najczęściej sensacyjne doniesienia są chwytliwe i przykuwają uwagę tłumów, to jednak nigdy nie wolno rezygnować z prawdy historycznej, do której trzeba dochodzić. I wreszcie: być może dla niektórych ks. Piotr Skarga był tudzież jest postacią niewygodną, dlatego zabiegano i może zabiega się o to, żeby nie został wyniesiony na ołtarze, bo to wiązałoby się z kładzeniem jeszcze większego nacisku na jego nauczanie, ponadczasowe i jakże głębokie.

Na koniec słów kilka o zapowiadanej wcześniej kolędzie. Otóż chodzi o tę zatytułowaną „W żłobie leży”. Za autora jej słów uważa się właśnie ks. Skargę. Czy wiecie jednak, skąd pochodzi melodia tej kolędy? Stanowi ona nawiązanie do poloneza koronacyjnego króla Władysława IV Wazy.



Portret królewicza Władysława 1605 r., nieznany polski malarz;
źródło: Jakob Troschel - pl.pinterest.com, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3338070

Stąd też płynie mała nauka: o tym, że często nawet nie wiemy jakie perły historyczne są wokół nas. Przecież nie każdy z nas zdaje sobie sprawę, jak wielkie bogactwo choćby historyczne ukryte jest w naszych przepięknych polskich kolędach. Jest to już jednak temat na inną opowieść.

A już za tydzień pewna nowość na Historii nauczycielce życia, na którą serdecznie zapraszam.

PS, czyli Prośba Serdeczna :) Pamiętajcie, że czytając i udostępniając mój tekst na Blasting News (http://pl.blastingnews.com/felietony/2018/01/swiety-mikolaj-jednak-istnial-brytyjscy-naukowcy-przeprowadzili-ciekawe-badania-002292199.htmlbardzo mi pomagacie, także finansowo nie wydając żadnych pieniędzy. Z góry wielkie dzięki za pozytywną odpowiedź na moją prośbę.


Bibliografia wpisu:
  1. encyklopedia PWN;
  2. wikipedia.pl

środa, 17 stycznia 2018

#20 Historia nauczycielką życia | Za jego głowę wyznaczono 2000 zł nagrody

    Czyli m.in. o fajerwerkach inaczej

To był PLAN. A raczej Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (czyli PLAN :). Pod tą nazwą kryje się konspiracyjna organizacja, która oficjalnie powstała w X 1939 r. Jej twórcami byli redaktorzy pisma „Orka na Ugorze”. Co ciekawe przez pewien czas z tą organizacją związani byli Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Jan Bytnar „Rudy” i Aleksy Dawidowski „Alek” pewnie bardzo dobrze znani nam z kultowych „Kamieni na szaniec”. Nie będziemy się tutaj wgryzać w szczegóły, bo to nie PLAN jest głównym bohaterem dzisiejszego spotkania z Historią. Wspomnę tylko, że Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa był tworem zorientowanym lewicowo i demokratycznie. Opowiadała się też m.in. za szeroką nacjonalizacją gospodarki oraz utworzeniem federacji krajów Europy Wschodniej. Różnie można oczywiście oceniać poglądy jej członków, ale jedno jest pewne: nie brakowało w jej szeregach odważnych i oddanych polskiej sprawie ludzi. Właśnie o pewnej historii z życia człowieka z nią związanego wystukam dziś parę zdań.

Trafił do więzienia na skutek akcji Gestapo skierowanej przeciw PLAN, która miała miejsce w połowie stycznia 1940 r. Jego los podzieliło wielu bardzo aktywnych działaczy kierownictwa tej organizacji. Do licznych aresztowań przyczynił się podobno niejaki Stanisław Izdebski, prowokator i zdrajca. Kazimierz Andrzej Kott, bo o nim mowa, znalazł się zatem w siedzibie Gestapo na alei Szucha w jednej z podziemnych cel. Poddano go katuszom w czasie przesłuchania.


Gmach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w al. J.Ch. Szucha 25 w Warszawie, podczas okupacji siedziba Gestapo w dystrykcie warszawskim
źródło: Henryk Poddębski - Warszawa stolica Polski, Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy, wyd. II, Warszawa 1949, s. 53, no ISBN, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=30013781

Zdarzyło się, że 17 stycznia 1940 r. poprowadzono Kotta do ubikacji, w związku z czym oswobodzono mu jedną rękę z kajdan. Gdy już był w środku sam dostrzegł niezabezpieczone okienka. Nie namyślał się długo. Niebawem znalazł się na zewnątrz. Bez palta, w samej marynarce, z ręką w kieszeni (tą, która była zakuta w kajdany) jakimś cudem minął wartownika. Dostał się do Alei Ujazdowskich. Przedostał się przez parkan na Agrykoli i znalazł się w jakimś ogrodzie. Tam dotrwał do zmroku. Przez cały ten czas nikt się nim nie zainteresował. Z pomocą pewnej dorożki dostał się w końcu na Mokotów, do mieszkania niejakiej Marii Brodackiej. Tam serdecznie go przyjęto, ubrano i przepiłowano kajdany.

Wkrótce w całym Generalnym Gubernatorstwie rozesłano listy gończe z podobizną Kotta i wyznaczono nagrodę na jego wydanie. Jego samego nie znaleziono, ale rozstrzelano kobietę, która udzieliła mu schronienia. Podobno wydała ją... niańka jej synka. Później srogie represje spotkały ok. 255 osób – przedstawicieli głównie żydowskiej inteligencji. Pretekstem było rzekomo żydowskie pochodzenie zbiega.

Warto dodać, że wyczyn Kotta, dowódcy wydziału bojowego PLAN, był pierwszą ucieczką z gmachu gestapo w Warszawie, biorąc pod uwagę całościową historię tego miejsca.

Kazimierz Andrzej Kott działał później jeszcze we Lwowie, prowadząc działalność konspiracją. Ostatecznie prawdopodobnie późną jesienią 1940 r. został schwytany przez NKWD i zamordowany. Dodajmy jeszcze, że PLAN został w pewnym stopniu reaktywowany w marcu 1940 r. i działał w mniejszym lub większym zakresie przez kilka lat, ale m.in. jego struktury dość znacznie różniły się w stosunku do organizacji sprzed aresztowań ze stycznia 1940 r.

Myślę, że jest to delikatnie mówiąc całkiem interesująca historia, prawda? Na koniec przyszedł czas, żeby na jej fundamencie zbudować jakąś naukę, która powinna przyświecać nam, żyjącym już w 2018 r. Przede wszystkim mnie osobiście trudno jest postawić siebie na miejscu tych, którzy w tak dramatycznym okresie dziejów (a może najokrutniejszym w historii?) jakim była II wojna światowa, potrafili narażać się na niesamowite niebezpieczeństwa. Może to swoisty truizm, ale czy my czasem nie zgnuśnieliśmy nieco, nazbyt narzekając i traktując wszystko jako coś, co nam się należy, na co zapracowaliśmy wyłącznie my? Nie mam nic przeciwko sylwestrowym fajerwerkom, bo sam lubię je podziwiać, ale takie myśli przebiegały mi po głowie, co czuli ci, którym oprawcy mogli zafundować takie „fajerwerki” z broni maszynowej, po których nie następował Nowy Rok, ale był to nierzadko dla ofiar ostatni dzień życia...



Wieczne odpoczywanie racz ofiarom wojen, prześladowań i konfliktów dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci aż na wieki wieków. Przez Miłosierdzie Boże niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.


Bibliografia wpisu:
  1. Muzeum Więzienia Pawiak - Museum of Pawiak Prison (tu można zobaczyć zdjęcie Kazimierza Andrzeja Kotta);

środa, 10 stycznia 2018

#19 Historia nauczycielką życia | Historia i pewien chłopiec

    Czyli o tym, że warto (trzeba) czerpać z historii

Ks. prof. dr hab. Wojciech Zyzak, rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, wystosował specjalny list na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2017 r. Niektóre refleksje w nim zawarte są moim skromnym zdaniem niezwykle inspirujące i jakże adekwatne do tematyki, którą próbuję się zajmować na Historii nauczycielce życia. Zresztą zobaczcie sami.

W ramach małej, wstępnej dygresji warto podkreślić, że jak wspomniał ks. Zyzak, św. Łukasz Ewangelista, autor jednej z Ewangelii i Dziejów Apostolskich, jest patronem historyków, a zatem wierzę, że czuwa także nad naszymi spotkaniami na blogu.

Ks. rektor podkreślił też, że Bóg wkroczył w historię człowieka dając tym samym do zrozumienia, że nie neguje ludzkich dziejów, ale w nie wchodzi, a także ukazuje ich sens. Historia wszak nie jest bezsensowną zbieraniną losowych wydarzeń, lecz jest „historią zbawienia”. Być może ten temat jeszcze rozwinę na blogu, bo mam pewien pomysł. Jeśli tak się stanie, dam Wam znać w ostatnią środę stycznia ;)

Rok 2017 obfitował w niezwykłe rocznice, te mniej lub bardziej znane. Wiele było okazji do zastanowienia się nad sensem tego, co było i jest, i jak to się ma do przyszłości.

Bardzo poruszyły mnie słowa św. Edyty Stein, które przytoczono w tekście (skierowała je do filozofa krakowskiego – Romana Ingardena na długo przed przyjęciem chrztu): „dla mnie historia i religia coraz bardziej zbliżają się do siebie i zdaje mi się, że średniowieczni kronikarze rozciągający dzieje świata od grzechu pierworodnego po sąd ostateczny byli mądrzejsi od nowoczesnych specjalistów, którym pośród faktów stwierdzonych w sposób nienagannie naukowy zawieruszył się gdzieś sens historii” (Edyta Stein, List 19.02.1918 w: Autoportret z listów, Kraków 2003, nr 28; cytuję w tym wpisie za listem rektora UPJPII w Krakowie; tak na marginesie zachęcam też do lektury tekstu, gdzie pisałem o średniowiecznym kronikarzu).

W podobnym nurcie wypowiedział się kiedyś rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ks. Konstanty Michalski: „Historyk nie tylko bada poszczególne zdarzenia i opisuje je naukowo, ale w pewnej chwili zaczyna także myśleć eschatologicznie, zaczyna szukać najgłębszych, trwałych motorów, jakie w dziejach pracują” (Konstanty Michalski, Dokąd idziemy, „Znak” 1/1946). I jeszcze fragment z „Pamięci i tożsamości” św. Jana Pawła II: „Jak wiadomo, historia człowieka rozwija się w wymiarze horyzontalnym w przestrzeni i czasie. Jednak krzyżuje się z nią również wymiar wertykalny. Nie tylko ludzie bowiem piszą historię. Razem z nimi pisze ją także Bóg” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005, nr 25). Prawda, że te cytaty dają do myślenia?

W trakcie dalszej lektury pojawia się zasadnicze stwierdzenie, szczególnie z punktu widzenia tego bloga :) Ksiądz pisze: „Każdy z nas zna powiedzenie, że historia jest nauczycielką życia”. Następnie autor odwołał się do obrazu Mikołaja Gyzisa, pt. „Alegoria historii”. Widzimy na nim dostojną postać, uosobienie historii właśnie, zapisującą dzieje w księdze. Co ciekawe, rękę „historii” trzymającą pędzel prowadzi młody chłopiec, który dzierży również pochodnię, rozjaśniającą dziejowe mroki. Tym małym chłopcem jest cała ludzkość, w tym każdy z nas, którzy współtworzymy historię. Czasami my ludzie jesteśmy właśnie bardzo podobni do młodego człowieka, któremu nierzadko brak roztropności: potrafi tworzyć piękne dzieła, a z drugiej strony łatwo przychodzi mu popełnienie jakiegoś fatalnego w skutkach błędu, jakiejś głupoty.



Alegoria historii na obrazie Nikolaosa Gyzisa pochodzącym z 1892 r.
źródło: Nikolaos Jizis - [1], descr. [2], Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=525463

Niejako na zakończenie listu rektor przywołał słowa papieża Franciszka: „Jak można mieć nadzieję na wychowanie nowych pokoleń bez pamięci? Jak można myśleć o budowie przyszłości bez zajmowania stanowiska wobec historii, która stworzyła naszą teraźniejszość?” (Franciszek, Rimini, 20.08.2017).

Niech powyższe rozważania na bazie listu rektora UPJPII w Krakowie będą dla nas inspirującą nauką u progu nowego, jakże szczególnego, roku 2018. Bardzo dobrze, że istnieją takie miejsca jak choćby UPJPII i inne, gdzie pamięć o historii nauczycielce życia jest ciągle żywa. Do takiej, aktywnej pamięci zachęcam, moi Drodzy, siebie i Was.


Skoro trwa styczeń, może ktoś z Was nie czytał jeszcze styczniowych rocznic, toteż serdecznie do tej lektury zachęcam. A o tym, że warto czerpać z przeszłości (w tym z rocznic :) mówiliśmy sobie właśnie w tym dzisiejszym wpisie.


Bibliografia wpisu:

środa, 3 stycznia 2018

#18 Historia nauczycielką życia | Styczniowe nauki

    Pewnego razu w styczniu...
Wszystkiego najlepszego w nowym roku 2018 – roku 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości!!!

Miło mi powitać Was w pierwszym tegorocznym wpisie na Historii nauczycielce życia (i w ogóle na moich blogach :), a zarazem premierowym odcinku drugiego sezonu tegoż bloga ;)



Zaczniemy tradycyjnie, od rocznic, ale prawdopodobnie w tym roku będę nieco inaczej je prezentował. Będzie ich 10, nie 20 jak ostatnio. W pierwszej piątce zaserwuję Wam 5 wydarzeń, których rocznice przypadające w danym miesiącu są według mnie niekoniecznie absolutnie najważniejsze, ale przynajmniej bardzo ważne. Z kolei druga piątka dotyczyć będzie rocznic tych z gatunku „z przymrużeniem oka” :); poniekąd takie rocznice ciekawostki. Rzecz jasna do wszystkich 10 wydarzeń zaproponuję jakąś naukę, tudzież nauczkę. Jak zauważyliście, nie będę już osobno odnosił się do 10 wydarzeń z portalu Ciekawostki historyczne, ale oczywiście raczej nie omieszkam tam zerknąć przynajmniej od czasu do czasu; a nuż coś wpasuje się w moje subiektywne historyczne rankingi. Być może, jeśli w danym miesiącu nie będę się mógł zdecydować i będzie mi się to wydawało całkiem sensowne, dopiszę jeszcze kilka wydarzeń, które mogłyby się znaleźć na obu listach; tylko o nich wspomnę. Oczywiście dla nich już nie będę proponował nauk, ale możecie zrobić to Wy w komentarzach :)

A zatem do dzieła!
5 rocznic, o których musimy/powinniśmy pamiętać:
  1. 16 stycznia 1968 r. (w 2018 r. przypada 50 rocznica wydarzenia) – Preludium słynnych „wydarzeń marcowych”. Ambasada ZSRR wymusiła swym żądaniem zdjęcie afisza Mickiewiczowskich „Dziadów”, zapowiadającego przedstawienie w Teatrze Narodowym w reżyserii Kazimierza Dejmka (Gustaw-Konrad grany przez Gustawa Holoubka).
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: 30 stycznia miał miejsce również słynny protest studentów pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Wiecie, naszło mnie na taką refleksję: jakaż potężna siła tkwi w pewnych mediach, dziełach, obrazach, które niosą w sobie cały bagaż wartości. Zastanówmy się: a co dzisiaj dla nas (czy coś w ogóle) jest tak wartościowe, w obronie czego poszlibyśmy nawet dziś protestować, a nawet ryzykować życiem? Niech każdy z nas odpowie sobie w sercu na to pytanie...
  2. 18 stycznia 1943 r. (75 rocznica) – Rozpoczęły się wysiedlenia Żydów z getta w Warszawie; miały miejsce pierwsze akcje żydowskiej samoobrony, na których czele stał Mordechaj Anielewicz. Dzięki zorganizowanej przez niego akcji doszło do przerwania deportacji Żydów do Treblinki i chociaż większość żydowskich bojowników poniosła śmierć, udało się zbiec kilkudziesięciu uczestnikom transportu. Dodajmy, że od 2005 r. 27 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
    Nauka: Bojownicy zginęli, część Żydów zbiegła... Czy to miało sens? Są w historii takie wydarzenia, o wiele drastyczniejsze od powyższego, gdy można zastanawiać się czy to i owo miało sens. Czasami lepiej powstrzymać się z zabójczo logiczną odpowiedzią, bo ona może być krzywdząca. Nierzadko trzeba patrzeć głębiej, nawet poza miłość do własnego życia.
  3. 21 stycznia 1793 r. (225 rocznica) – Skazany za zdradę francuski król Ludwik XVI został zgilotynowany.
    Nauka: Burzenie starego porządku, wyrzucanie na śmietnik starych wartości w imię nowych ideałów. Ileż to już razy tak było, że gdy usunie się stare, będzie super i kolorowo, a w konsekwencji było jak zawsze, a nawet jeszcze o wiele, wiele gorzej. Co nas to uczy w kontekście naszych czasów? Czy nowe zawsze jest dobre?
  4. 21 stycznia 1953 r. (65 rocznica) – Początek pokazowego procesu księży kurii krakowskiej przed Wojskowym Sądem Rejonowym. Bezpodstawnie oskarżono ich o szpiegostwo, m.in. na rzecz USA.
    Nauka: „Daj mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf...”. Wspomniane wydarzenie było jednym z najbardziej perfidnych akcji wymierzonych przez władze PRL w Kościół katolicki. Jak na ironię napisano w oskarżeniu m.in., iż skazano księży za „sprzedawanie swojej ojczyzny za judaszowe pieniądze”. Kto i komu tak naprawdę sprzedawał? Ileż było w historii takich momentów, kiedy wykorzystywano pobożne hasła dla przykrycia całego syfu i plugastwa zła. Odwieczna perfidia szatana.
  5. 22 stycznia 1863 r. (155 rocznica) – Wydano tzw. Manifest 22 stycznia, ogłaszający wybuch powstania styczniowego; został wydany przez Komitet Centralny Narodowy.
    Nauka: I znowu powstanie. I znowu klapa... Było to najdłużej trwające polskie powstanie i prawdopodobnie ostatnie, w którym razem z Polakami walczyły mniejszości narodowe, przynajmniej na tak dużą skalę. Możemy pytać po raz któryś tam o jego sens. A może zapytajmy inaczej: Co ja dziś jestem w stanie zaoferować Ojczyźnie?
Pamiętajmy też m.in. o: 23 stycznia 1793 r. – Rosja i Prusy zatwierdziły II rozbiór Polski.



Ława oskarżonych w procesie księży kurii krakowskiej. W ostatnim rzędzie od lewej: Edward Chachlica, ks. Wit Brzycki, przed nimi ks. Jan Pochopień, w pierwszym rzędzie: Michał Kowalik, ks. Franciszek Szymonek, ks. Józef Lelito
źródło: State photo - Instytut Pamieci Narodowej (Institute of National Remembrance) Kościół w Polsce po tzw. procesie kurii krakowskiej, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=17261546

5 rocznic, o których możemy pamiętać:
  1. 7 stycznia 1943 r. (w 2018 r. przypada 75 rocznica wydarzenia) – Zmarł Nikola Tesla, zaliczany do wąskiej grupy genialnych umysłów wszech czasów.
    Proponowana przeze mnie nauka z wydarzenia: Wynalazki Tesli są bardzo liczne; co ciekawe sam wynalazca nie dbał o patenty i nie przynosiły mu one aż tak wielkich profitów. Przy okazji Tesli warto zastanowić się nad faktem, że bardzo często wielkie umysły były swego rodzaju ekscentrykami, miały nierzadko zupełnie inny sposób patrzenia na świat. Czy tak musi być? Czy to dobrze, czy źle? Trudne pytania...
  2. 9 stycznia 1958 r. (60 rocznica) – Przyszedł na świat Ali Agca, zamachowiec, który targnął się na życie papieża Jana Pawła II.
    Nauka: Przy okazji chrzcin i generalnie widząc małe, bezbronne bobasy, tak sobie nieraz myślę, jak piękne i nieskazitelne są one u zarania swego życia. Kim będą? Co zostawią po sobie na tym świecie? Jak wielka odpowiedzialność ciąży na ich wychowawcach i otoczeniu, w którym będą się poruszać? Co zrobić, żeby ten mały człowiek stał się kimś naprawdę wielkim? Człowiek, gdy się rodzi, jest białą kartą czy nosi w sobie jakieś uwarunkowania?
  3. 13 stycznia 858 r. (1160 rocznica) – Zmarł król wczesnej historii Anglii, niejaki Ethelwulf.
    Nauka: Kogoś może dziwi wzmianka o jakimś tam władcy z dawnych czasów. Wyczytałem, że był on podobno bardzo pobożnym królem i przed każdą bitwą wzywał Bożej pomocy. Jeśli ktoś ci kiedykolwiek zarzuci, że twoje poglądy są rodem ze średniowiecza, że jesteś zacofany i mało nowoczesny... to się uciesz :) Choć w średniowieczu było oczywiście wiele mankamentów, to jednak najczęściej dość wyraźna była granica między tym co dobre i tym co złe. Czy nie mogło by tak zostać po dziś dzień?
  4. 24 stycznia 1848 r. (170 rocznica) – W Kalifornii (okolice Sacramento) odkryto samorodek złota, co zapoczątkowało gorączkę złota.
    Nauka: Ileż to już razy w dziejach ktoś coś zauważył, ktoś coś podsłuchał i zaczął się owczy pęd. Za czym w życiu gonimy: za czymś wartościowym czy za marnością?
  5. 31 stycznia 1923 (95 rocznica) – Stracono Eligiusza Niewiadomskiego, mordercę prezydenta Gabriela Narutowicza.
    Nauka: Karać śmiercią czy nie karać – oto jest pytanie. A co jeśli taki człowiek mógłby odpokutować zło i zrobić jeszcze wiele dobra? Czy mamy prawo karać śmiercią, jeśli tylko można zastosować jakieś inne kary?

Można też pamiętać m.in. o: 14 stycznia – W kalendarzu juliańskim to Nowy Rok;
19 stycznia 1983 r. – Miała miejsce premiera Lisy – mikrokomputera firmy Apple Computer. Był to zarazem pierwszy komputer osobisty z graficznym interfejsem;
23 stycznia 1953 r. – Początek regularnej emisji programu Telewizji Polskiej.
To tyle na pierwszy ogień :) Odsyłam Was też do innych rocznic, które już ukazały się na blogu. Mam nadzieję, że już wypoczęliście po Sylwestrze :) Tradycyjnie już za tydzień kolejny wpis na Historii, ale zapraszam też do lektury Radośnika na Biblijnym Rabanie w najbliższą sobotę.


 Biblijny Raban - mój starszy blog :)

Gdyby ktoś nie wiedział, mam jeszcze jednego, starszego bloga - Biblijny Raban; szczegóły w zakładce Biblijny Raban - pierwszy blog

Tak się jakoś złożyło, że w naszych dzisiejszych naukach było dużo pytań. Tak to już jest, że historia nie zawsze podaje na tacy gotowe odpowiedzi, ale powoli uczy jak podchodzić do pewnych kwestii.
Mam nadzieję, że mogę na Was liczyć w następnych odcinkach.

Trzymajcie się jeszcze noworocznie :)


Bibliografia wpisu: