środa, 24 listopada 2021

#105 Historia nauczycielką życia | Oby tylko to nie wybuchło, bo byłaby masakra

 Czyli m.in. o tym, że ludzie często sami sobie strzelają w kolano

Pierwszy raz albo przynajmniej pierwszy świadomy dowiedziałem się o tej historii z programu telewizyjnego. Od razu mnie to zaintrygowało i zachęciło do wyciągnięcia pewnych wniosków; mówiąc naszym językiem - nauki z historii.

Sprawa dotyczy amerykańskiego statku towarowego SS Richard Montgomery, który w 1944 r. zatonął u ujścia Tamizy, a zatem od miejsca jego obecnego przebywania do Londynu nie jest wcale daleko. Nie byłoby pewnie w tym wraku nic szczególnego, gdyby nie bardzo kluczowy fakt: na jego pokładzie znajduje się 1500 t materiałów wybuchowych. Przed tym, jak osiadł na mieliźnie, SS Richard Montgomery miał 6 000 t na sobie, ale zanim kadłub pękł, wydobyto 4500 t. 

Dodajmy jeszcze, że statek, o którym mowa, jest jednym z ponad 2700 okrętów amerykańskich typu "Liberty Ships". To były konstrukcje dość nieskomplikowane, ale mogące przewozić nawet do 10000 t materiałów.

fot. Fraser Gray @FraserG32883664 / Twitter

Jest to zadziwiające, że już od blisko 80 lat wrak pozostaje nietknięty z racji tego, że trudno oszacować straty po ewentualnym wybuchu ładunku. Co więcej, istnieje obawa, że nawet zniszczenie i zapadnięcie się masztu może spowodować wybuch, ale z drugiej strony eksperci obawiają się nawet ruszać masztów; wolą dmuchać na zimne. Tylko czy to jeszcze jest zimne, czy już grozi wybuchem...? A wybuch, jak mówią i piszą fachowcy, mógłby mieć naprawdę opłakane skutki. Generalnie teren wokół statku jest oznaczony bojami i nikt tam nie może wpłynąć, ale i bez tego jak widać ryzyko wybuchu jakieś jest zawsze.

Cała ta historia wzbudziła we mnie dziwne uczucie: toż to nie kto inny, ale ludzie, my sami, naważyliśmy sobie tego piwa i teraz boimy się go wypić. O ile już sama wojna jest bezsensem, o tyle przypadek SS Richarda Montgomery to już prawdziwe kuriozum. Ten statek i jego niebezpieczny ładunek, który miał wiadome cele, teraz stał się elementem zupełnie niechcianym i na tyle poważnym, że nawet przy obecnym rozwoju technologii nie za bardzo wiadomo, co zrobić z tym fantem.

Te przemyślenia mogą nas prowadzić dalej, na inne płaszczyzny naszego życia. Czy przypadkiem nie jest tak, że i w naszym życiu, nierzadko, robimy coś złego, a potem z niechcianymi, a czasami może zaskakującymi konsekwencjami, zmagamy się przez lata, a nawet całe życie. Aby uniknąć gołosłowności pierwszy przykład z brzegu: nadużywamy alkoholu, a potem ni stąd ni zowąd zmagamy się z rożnymi przypadłościami zdrowotnymi, z którymi nie wiadomo co począć. Tacy bywamy - my ludzie... Oby ten SS Richard Montgomery był dla nas przestrogą przed bagatelizowaniem zła i bezsensownym pakowaniem się w tarapaty. Na co to komu? "Dosyć ma dzień swojej biedy" (Mt 6,34).

Czy po wodach mojego życia nie pływa przypadkiem taki SS Richard Montgomery, które najlepiej już teraz, zanim jeszcze jest czas, zneutralizować, żeby nie doszło do katastrofy?


Zachęcam Was do zostawienia komentarzy. Dzięki!

PS Informacje o statku podałem korzystając ze strony whatsnext.pl
 
#17 Historia nauczycielką życia | Czas ucieka..., a co nas czeka? >>>