środa, 20 grudnia 2017

#16 Historia nauczycielką życia | Święta mało świąteczne

    Czyli ile jest Bożego Narodzenia w Świętach?



Skoro mamy już dzisiaj 20 dzień grudnia jest to doskonała okazja, żeby poczynić małe refleksje pod kątem zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, tutaj oczywiście w duchu historii – nauczycielki życia. W pewnym sensie będzie to podobna tematyka do tej z wpisu o św. Mikołaju, ale tak to już jest, że czas grudniowy nastraja człowieka do świątecznych wynurzeń :)

Tak sobie zatem myślę, przyglądając się przedświątecznym reklamom i dekoracjom, że tzw. magia Świąt rozpoczyna się już czasem w październiku, a gdzieś czytałem, że podobno nawet już we wrześniu ;) W sumie to dobrze, bo można robić zakupy słuchając przyjemnych (choć czasami dość oklepanych...) melodyjek w stylu „Jingle bells” itp. Gdyby ktoś nawet zapomniał (a mógłby taki ktoś w ogóle być? :), że idą Święta, to wszystko nie pozwoli mu zapomnieć.



Mały zgrzyt pojawia się jednak w zasadzie po Sylwestrze i Nowym Roku, bo gdy wciąż jeszcze, szczególnie w Polsce, w najlepsze powinno trwać świętowanie (nawet do 2 lutego), ta świąteczna otoczka nagle się zmywa. Ktoś żartował, że może kiedyś już w grudniu będziemy mogli kupić baranka wielkanocnego... Choć niektóre markety tłumaczą się, że jest grupa klientów, którzy już tak wcześnie potrzebują tego typu produktów. I tu nie chodzi o przedwczesne świętowanie, ale możliwość zrobienia fajnych zakupów. Chociaż może ta przedświąteczna gorączka mogłaby przybrać bardziej adwentowy charakter, a nie od razu bożonarodzeniowy, jak to podobno jest w niektórych państwach zachodnich. Od czasu do czasu słychać wszak głosy, że trochę zbyt wcześnie się to zaczyna, ale i zbyt wcześnie kończy. Słyszałem taką opinię choćby z ust jednego ze słuchaczy Radia Maryja, które bardzo lubię słuchać.

Prowadzący słusznie jednak zaznaczył, że nie do końca mamy wpływ na to. Co innego, jeśli my lub ktoś z bliskich prowadziłby firmę, wtedy moglibyśmy siebie lub go powstrzymywać przed zbyt wczesnym świętowaniem. Tak czy inaczej prawa rządzące biznesem biorą tutaj górę czy tego chcemy czy nie: interes musi się kręcić, dlatego im wcześniej zaczniesz, to masz szansę więcej zarobić, nim uprzedzi cię konkurencja. A może warto byłoby coś sprzedać jeszcze po Bożym Narodzeniu, zaczynając później. Może wtedy bylibyśmy monopolistami poświątecznego biznesu, kiedy klienci chcieliby jeszcze coś zakupić, mimo że już stosunkowo dawno po Świętach?

To, o czym do tej pory sobie mówiliśmy to jedna sprawa, ale nie najważniejsza. Jaka jest zatem ta druga?

Dogrzebałem się ostatnio do artykułu sprzed trzech lat traktującego o postępującej laicyzacji świąt Bożego Narodzenia, które stają się po prostu Świętami (a może nawet świętami przez małe „ś”). Opisano tam to zjawisko na przykładzie Wielkiej Brytanii. O szczegółach możecie poczytać klikając w link odsyłający do wpolityce.pl. Działania tego typu tłumaczono unikaniem okazji do obrażenia uczuć religijno-światopoglądowych mniejszości narodowych. W domyśle chodziło chyba o muzułmanów. Żeby jednak było ciekawiej, Rada Muzułmanów Wielkiej Brytanii wystosowała na swojej stronie komunikat informujący, że nie chcą oni wprowadzenia zakazu świętowania Bożego Narodzenia, bo Jezus zajmuje ważne miejsce również w ich religii. Czy to wszystko zatem nie poszło już za daleko?

Na koniec tradycyjna, dzisiaj przedświąteczna nauka od historii, tej trochę starszej i całkiem współczesnej: Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to mówienie o Świętach tylko na sposób czysto laicki i unikanie odniesień do wiary jest czymś nie tylko śmiesznym, ale wręcz żałosnym i zionącym duchową pustką. To trochę tak, jakby w czasie Twoich urodzin nie wspominano ani słowem o Tobie, ale obdarowywano się prezentami i traktowano ten wyjątkowy dzień jako święto, ale jedno z wielu. Czy chciałbyś, żeby o Tobie zupełnie zapomniano i unikano jakichkolwiek wzmianek o Tobie, żeby może nie urazić innych? A jak może się czuć Jezus, który czy tego niektórzy chcą, czy nie, przyszedł na świat dla wszystkich? Czy nie zasługuje na to, żeby świętując to wydarzenie, postawić Go na pierwszym miejscu, a wtedy choinka, zakupy, cała ta otoczka nic nie stracą ze swojego uroku; wręcz przeciwnie – dopiero wtedy nie będą czymś pustym, ale nabiorą prawdziwego znaczenia.




Teraz chciałem Wam złożyć życzenia, ale chyba nie będę tego robił, bo boję się, że kogoś urażę... ;) A już tak całkiem na poważne z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę Wam, moje drogie Czytelniczki i kochani Czytelnicy, żebyście coraz bardziej interesowali się historią i pałali do niej większym uczuciem, a jeśli jeszcze się do niej nie przekonaliście, żebyście się stali gorliwymi historykami lub przynajmniej żebyście ją szanowali. Życzę Wam też odwagi i zapału w promowaniu historii i sukcesów także na tej niwie, gdy mówicie albo piszecie o historii. Bądźcie zdrowi, prawdziwie szczęśliwi i żyjcie w pomyślności. Nade wszystko życzę Wam jednak błogosławieństwa od Dzieciątka Jezus, dzięki któremu możemy zapisywać swoim życiem najpiękniejsze karty historii. Czym w ogóle byłaby historia bez przyjścia Pana Jezusa na ziemię... Nam wszystkim życzę wytrwałości w „uczęszczaniu” na lekcje udzielane przez Historię nauczycielkę życia, mniej lub bardziej poważne, a sobie też tego, żebym mógł dla Was dalej pisać o historii, a mam nadzieję, że choć trochę Wam się to podoba :)

Trzymajcie się ciepło i zapraszam Was już za tydzień na ostatni w tym roku kalendarzowym wpis na Historii.


Bibliografia wpisu:

  1. Mamy październik, a w niektórych sklepach czuć już... Boże Narodzenie;
  2. Zimowe Święta wypierają Boże Narodzenie. Świat coraz bardziej boi się Jezusa w żłóbku;
  3. Boże Narodzenie na sprzedaż? O desakralizacji języka religijnego w reklamie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz