Czyli
m.in. o tym, co łączy ks. Piotra Skargę i króla Władysława IV
Wazę z pewną kolędą
Choć
za nami już liturgiczny okres Bożego Narodzenia, to jednak ciągle
jeszcze, aż do 2 lutego, bazując na naszej pięknej polskiej
tradycji trwamy w radości tych Świąt. W związku z tym śpiewamy
kolędy, podziwiając jeszcze szopki i dekoracje bożonarodzeniowe.
Korzystając z tej okazji chciałbym odnieść się do bardzo
interesujących losów jednej z kolęd, o których zapewne nie
wszyscy słyszeli, ale nim do tego przejdę, słów kilka (no, może
trochę więcej :) o najbardziej prawdopodobnym autorze słów tej
kolędy. Chodzi o ks. Piotra Skargę.
Tego
kapłana oraz wielkiego kaznodziei nie trzeba chyba nikomu, a już
szczególnie miłośnikom historii, przedstawiać. Pewnie w
zdecydowanej większości orientujemy się przynajmniej w
podstawowych kwestiach poruszanych przez tego wybitnego
przedstawiciela polskiej kontrreformacji, czyli ruchu postulującego
reformy w Kościele katolickim, będące odpowiedzią na przemiany
dokonane przez reformację. Nie jest nam obce pojęcie „Kazania
sejmowe”, w których ks. Piotr wypunktował „liczne choroby”
trawiące Rzeczpospolitą oraz sposoby przezwyciężenia kryzysów i
napięć, z jakimi zmagała się nasza Ojczyzna w XVI w. Co ciekawe,
„Kazania sejmowe” nie zostały nigdy przez autora wygłoszone.
Michał Szweycer jako porucznik 1 pułku ułanów, 1831, model do postaci Piotra Skargi w Kazaniu Skargi Jana Matejki, 1864;
źródło: ok. 1830 - http://kultura.wiara.pl/doc/1014340.Szpiegowany-przez-Matejke, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=20515483
To tylko przykładowe informacje na temat życia ks. Skargi, natomiast ja chciałbym odnieść się szczególnie dziś do tzw. czarnej legendy; do tego, co wydarzyć się miało rzekomo po jego „śmierci”. Świadomie użyłem cudzysłowu, gdyż po II wojnie światowej dość powszechnie mówiło się o tym, że tak naprawdę kaznodzieja nie umarł, lecz pogrążył się w letargu, z którego podobno miał się wybudzić... w trumnie. Na jakiej podstawie wysnuto takie przypuszczenia? Otóż na potrzeby procesu beatyfikacyjnego ponoć otworzono trumnę i specjalna komisja przebadała doczesne szczątki ks. Piotra. Z oględzin wynikało, że nieboszczyk miał uszkodzone dłonie. Mówiło się, że obudziwszy się z letargu mógł wpaść w szał próbując się wydostać; przypuszczano, że mógł także złorzeczyć Bogu. W związku tym, zaniechano procesu wynoszenia jezuity (bo jak wiemy lub nie, do tego zakonu należał ks. Skarga) na ołtarze.
Jest
w tym wszystkim jednak pewien zgrzyt, a właściwie dwa zgrzyty: otóż
oficjalnie proces beatyfikacyjny ks. Piotra rozpoczął się dopiero
w 2014 r., a wcześniej w ogóle nie mogło być o nim mowy.
Wprawdzie przy różnych okazjach nadawano jezuicie zaszczytne
tytuły, np. „czcigodny Sługa Boży”, jednakże to nie miało
nic wspólnego z beatyfikacją.
Natomiast
co do rzekomego letargu lub śmierci klinicznej również należy to
wszystko włożyć między bajki. Chociaż taką teorię postulowali
np. profesorowie Zbigniew Mikołejko i Janusz Tazbir, to jednak ten
drugi w 2010 r. publicznie przyznał, że zbyt pochopnie oparł się
jedynie na pogłoskach. Fałszywa teoria rozpowszechniła się swego
czasu na tyle, że trafiła już nawet do jednej z prestiżowych
encyklopedii. Protokoły z oficjalnych badań szczątków kapłana
oraz wiedza historyczna nie potwierdziły jednak uszkodzeń ciała, a
jedynie fakt, że w pierwszych dziesięcioleciach po śmierci
kaznodziei, gdy kości były wystawione w rozpadającej się trumnie
na widok publiczny, wiele z nich zabrano jako relikwie (informacja w
kronice z 1695 r.; Skarga zmarł w 1612 r.). Pozostałe kości
umieszczono w nowej trumnie. Co ciekawe, ustalono także, że zmarły
intensywnie w ciągu swojego życia używał aparatu głosowego.
Jaką
naukę można wysnuć z powyższych rozważań? Myślę, że przede
wszystkim taką, iż niejednokrotnie niepotwierdzone hipotezy stają
się ni stąd ni zowąd obowiązującymi prawdami („kłamstwo
powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”). Chociaż najczęściej
sensacyjne doniesienia są chwytliwe i przykuwają uwagę tłumów,
to jednak nigdy nie wolno rezygnować z prawdy historycznej, do
której trzeba dochodzić. I wreszcie: być może dla niektórych ks.
Piotr Skarga był tudzież jest postacią niewygodną, dlatego
zabiegano i może zabiega się o to, żeby nie został wyniesiony na
ołtarze, bo to wiązałoby się z kładzeniem jeszcze większego
nacisku na jego nauczanie, ponadczasowe i jakże głębokie.
Na
koniec słów kilka o zapowiadanej wcześniej kolędzie. Otóż
chodzi o tę zatytułowaną „W żłobie leży”. Za autora jej
słów uważa się właśnie ks. Skargę. Czy wiecie jednak, skąd
pochodzi melodia tej kolędy? Stanowi ona nawiązanie do poloneza
koronacyjnego króla Władysława IV Wazy.
Portret królewicza Władysława 1605 r., nieznany polski malarz;
źródło: Jakob Troschel - pl.pinterest.com, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3338070
Stąd
też płynie mała nauka: o tym, że często nawet nie wiemy jakie
perły historyczne są wokół nas. Przecież nie każdy z nas zdaje
sobie sprawę, jak wielkie bogactwo choćby historyczne ukryte jest w
naszych przepięknych polskich kolędach. Jest to już jednak temat
na inną opowieść.
A
już za tydzień pewna nowość na Historii nauczycielce życia, na
którą serdecznie zapraszam.
PS,
czyli Prośba Serdeczna :) Pamiętajcie, że czytając i
udostępniając mój tekst na Blasting News (http://pl.blastingnews.com/felietony/2018/01/swiety-mikolaj-jednak-istnial-brytyjscy-naukowcy-przeprowadzili-ciekawe-badania-002292199.html) bardzo mi pomagacie,
także finansowo nie wydając żadnych pieniędzy. Z góry wielkie
dzięki za pozytywną odpowiedź na moją prośbę.
Bibliografia
wpisu:
- encyklopedia PWN;
- wikipedia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz