środa, 28 marca 2018

#30 Historia nauczycielką życia | Wielkanoc razy dwa

Czyli m.in. jak pewien król rozwiązał spór o datę Wielkanocy



Ostatnio oddałem w Wasze ręce tekst wiosenny, dzisiaj z kolei będzie (zgodnie z zapowiedziami) świątecznie. Wszak przeżywamy Wielki Tydzień, a 1 kwietnia obchodzić będziemy Wielkanoc. Mimo to Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest faktem, nie żadnym primaaprilisowym żartem :)


W okresach poświątecznych dość często spotykamy się z wyświechtanym hasłem: „Święta, święta i po świętach”, którego bardzo nie lubię. A co byście powiedzieli, gdyby brzmiało ono „święta, święta i jeszcze nie po świętach”? Tak się składa, że byłoby ono jak najbardziej zgodne z prawdą, gdybyśmy je zastosowali w 501 r. na terenie Królestwa Ostrogotów. Ale po kolei.

Od czasów wczesnochrześcijańskich, a zwłaszcza od II w., chrześcijanie nie mogli dojść do porozumienia w kwestii daty świętowania Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jeszcze na długo zanim oficjalnie doszło do schizmy wschodniej (1054 r.) Kościoły Wschodu i Zachodu miały różne zdania na ten temat. Ci pierwsi sądzili, że Wielkanoc należy świętować w dniu żydowskiej Paschy; powoływali się na Pismo Święte: „Chrystus (…) został złożony w ofierze jako nasza Pascha” (1 Kor 5,7). Ich zachodni współbracia woleli kłaść większy nacisk właśnie na fakt z martwych powstania Chrystusa, a zatem przesuwali Wielkanoc na niedzielę po Passze żydowskiej.

Problemów było więcej. Nie wnikając w szczegóły dodajmy, że ustalenie daty Wielkanocy było trudne także z powodu stosowania różnej rachuby czasu, w tym rachuby świąt ruchomych, w kręgach chrześcijańskich (chodziło o tzw. cykle księżycowe). Różniono się także w kwestii tego, jakie przyjąć daty początkowe i końcowe, czyli czas, kiedy może wypadać Wielkanoc. Nie dość, że uznawano to wszystko za wielce niestosowne z teologicznego i praktycznego punktu widzenia, to jeszcze data Wielkanocy jak wiemy dzisiaj i wtedy pociągała za sobą wiele innych, jakże ważnych dla chrześcijan, dat, np. Środy Popielcowej czy Zesłania Ducha Świętego. Przez dług czas próbowano to wszystko rozstrzygać na drodze kompromisów (np. ustalenia soboru w Nicei – 325 r.).

W połowie V w., za czasów papieża Leona I (440-461), doszło do kolejnej modyfikacji w obliczaniu daty Wielkanocy. Powstał tzw. kanon Wiktoriusza. Jego nazwa nawiązywała do twórcy nowatorskiej metody rachuby dnia Wielkiej Nocy. Oficjalnie nigdy jej jednak nie zatwierdzono.

Największy galimatias nastąpił po śmierci Ojca Świętego Anastazego II (498 r.). Mało tego, że nie można było dojść do porozumienia w kwestii daty Wielkanocy, to jeszcze wybrano dwóch papieży! Duchowieństwo opowiedziało się za Symmachem, natomiast za sprawą arystokracji „godności antypapieskiej” dostąpił Wawrzyniec. Dwaj papieże opowiedzieli się za dwoma różnymi datami świętowania Wielkanocy: Symmach poparł wspomniany kanon Wiktoriusza, natomiast Wawrzyńcowi przypadła do gustu stara rachuba rzymska. Koniec końców problem na zasadzie kompromisu rozwiązał ówczesny władca Królestwa Ostrogotów, które wówczas obejmowało swym zasięgiem m.in. Italię – Teodoryk Wielki (471-526). Najzwyczajniej w świecie zezwolił, aby na drodze wyjątku tamtego roku 501 na przestrzeni miesiąca dwukrotnie świętowano Wielkanoc na terenie jego państwa. Tym sposobem właśnie Zmartwychwstanie Jezusa świętowano wówczas 25 marca i 22 kwietnia.

Całe zamieszanie zostało dopiero właściwie rozwiązane za papieża Jana I (523-526) w 525 r. To z jego inicjatywy niejaki Dionizy Mniejszy opracował nowe tablice paschalne, które zostały zaaprobowane przez Kościoły Wschodu i Zachodu. Nota bene chodzi o tego Dionizego, który niestety błędnie oszacował datę narodzin Jezusa, ale to już jest opowieść na inną okazję.

Współczesne rozbieżności w świętowaniu Wielkanocy są wynikiem tego, że prawosławie nie przyjęło kalendarza gregoriańskiego z 1582 r., o czym już trochę mówiliśmy sobie ostatnio. Więcej na ten temat napisałem też w tekście na Blasting News, do którego lektury serdecznie zapraszałem już na początku tego wpisu.

Jaka byłaby to Historia nauczycielka życia, gdybyśmy nie poświęcili chociaż dwóch, trzech zdań na naukę tudzież nauczkę :) Jezus zmartwychwstał – prawdziwie zmartwychwstał – i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, chociaż my ludzie często poddajemy się różnym wątpliwościom i na wszelkie sposoby grzebiemy za rozlicznymi „dowodami” naukowymi, które mają te prawdę obalić. Jednakże fakt faktem i nie ma uproś – Jezus zmartwychwstał! Tak sobie myślę, że także spór o datę Wielkanocy dowodzi ludzkich słabości, ale koniec końców nie to jest tak naprawdę ważne, jaką datę ostatecznie uznamy za oficjalną. Wielu ludzi postrzega Kościół właśnie przez pryzmat tych różnych słabostek, sporów, grzechów, które często są niegodne wyznawanej wiary. I to też prawda. Trzeba jednak zawsze patrzeć, jak wiele dobra wydarzało się, wydarza i będzie wydarzać, a Kościół jest mocny nie własną mocą, ale mocą Tego, który w nim aktywnie działa.



Z racji Wielkiej Nocy życzę Wam, moje drogie Czytelniczki i szanowni Czytelnicy, abyśmy coraz bardziej interesowali się historią, a może w niektórych przypadkach dopiero się nią po raz pierwszy zainteresowali. Życzę też, żebyśmy skupiali się nie tylko na ciekawostkach, sensacjach, tematach lekkich, łatwych i przyjemnych (choć to właściwie i zdrowo rozumiane też oczywiście jest pożyteczne), ale żebyśmy wyciągali wnioski z tego co było na dziś i jutro. Gdyby tak było zawsze, może nie powstało by przysłowie, że „Polak (…) przed szkodą i po szkodzie głupi”. Jan Kochanowski nie musiałby tych słów napisać :)

A przede wszystkim życzę, żebyśmy odkrywali ciągle na nowo, że historia to nie jest jakiś tam zlepek przypadków czy wynik walk jakichś tajemnych sił, ale że za tym wszystkim stoi Ktoś, Kto to wszystko stworzył i tym wszystkim kieruje.

PS Spotkał mnie niedawno wielki zaszczyt i wyróżnienie. Autor znakomitego skądinąd bloga rozbria.pl polecił mojego bloga w akcji Share Week 2018. Jeśli zatem uważacie, że Historia nauczycielka życia jest w porządku zagłosujcie na mnie tutaj. Znajdziecie tam w komentarzach stosowny link Bartosza Rozwadowskiego. Z góry wielkie dzięki :)

A jeśliby w sercu kogoś z Was zrodziło się jeszcze inne, jakże szczytne pragnienie, żeby wręczyć mi mały upominek świąteczny to zaznaczam, że nie trzeba :) Tym bardziej żadnych pieniędzy :) Będzie mi jednak bardzo miło, jeśli udostępnicie i przeczytacie moje najnowsze teksty na Blasting News. I oczywiście jeśli będziecie dalej czytać moje blogi :) Choćby kwietniowe nauki już w przyszłą środę :) Z góry wielkie dzięki za wszystko!





Bibliografia wpisu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz