Czyli m.in. o tym, jak powstała popularna współcześnie przekąska
Zaczęło się od frytek. Ten znany i lubiany także współcześnie przysmak był niegdyś w jeszcze większym poważaniu niż teraz. Dzisiaj każdy, jeśli tylko chce, zajada się frytasami do woli. Chyba zgodzimy się, że nie jest to jakieś szczególnie wykwintne danie, które mogłoby gościć na szczycie menu restauracji. Kiedyś było inaczej i nawet wielce nobliwe jadłodajnie chętnie serwowały frytki i szczyciły się tym daniem.
W USA przepisy na frytki zagościły za sprawą prezydenta Thomasa Jeffersona, który jeśli ich tam nie przywiózł bezpośrednio ze Starego Kontynentu to przynajmniej upowszechnił.
Frytki serwowano też w restauracji Moon Lake Lodge w Saratoga Springs (stan Nowy Jork). Pewnego razu zdarzyło się, że jeden z klientów nie był zadowolony z podanego mu dania - upierał się, że jego frytki były zbyt grube i rozmokłe. Zaznaczmy, że w tamtych czasach frytki nie były słupkami jak dziś, ale plastrami. Zajmujący się przygotowaniem dania, niejaki George "Speck" Crum dopilnował, żeby kolejna porcja była już wedle uznania klienta. Co ciekawe, ten dalej uważał, że frytki są zbyt grube.
fot. George Crum i jego szwagierka "Aunt Kate" Weeks (Wikimedia)
Crum, choć z pochodzenia Indianin, zdenerwował się podobno nie na żarty i chcąc zrobić psikusa biesiadnikowi, pociął plastry tak cienko jak tylko się dało, żeby nie można ich było zjeść z użyciem widelca, co było sporym nietaktem w tamtych czasach.
Nadeszła chwila prawdy. Klient spróbował i... zachwycił się. Odtąd tamten dzień, 24 sierpnia 1853 r., uznaje się za narodziny chipsów ziemniaczanych, których rodzicami okazali się frytki i przypadek :) "Saratoga Chips" zyskały sławę, którą dopiero nieco przyćmił sukces biznesu niejakiego Hermana Laya i jego czipsów w XX w.
Tak naprawdę nie wiadomo czy to Crum wymyślił chipsy. Pojawiają się głosy, że za tym pomysłem stała jego szwagierka lub żona właściciela lokalu. Niektórzy byli zdania, że z kolei owym marudzącym biesiadnikiem był potężny przedsiębiorca niejaki Komodor Vanderbilt. Trudno to jednak potwierdzić. Tak czy inaczej Crum, a raczej jego wynalazek stał się znany i wkrótce George mógł opuścić dotychczasowe miejsce pracy i założyć własny lokal.
Nie nazywałby się ten blog Historia nauczycielką życia, gdybyśmy nie spróbowali przynajmniej zastanowić się jaka nauka płynie z opisanej dzisiaj historii. Jedna nauka czy raczej nauczka wydaje się oczywista: tak to już jest w dziejach, że jakiś wyjątkowy wynalazek powstaje często z przypadku. Ot, tak, po prostu. Pewnie to co napiszę teraz komuś może nie przypadnie do gustu, ale takie są fakty. W przypadku czipsów ten nomen omen przypadek zrodził też swego rodzaju zagrożenie. Bo czy chipsy są zdrowe i nie zagrażają w żaden sposób ludzkiemu zdrowiu? Znamy odpowiedź na to pytanie... Przypadki bywają zatem niebezpieczne.
I historia uczy nas czegoś jeszcze, tak z przymrużeniem oka ;) Uczy tego, że może czasami marudzenie przy stole nie musi być koniecznie czymś niestosownym i karygodnym.
Jeśli ktoś jest chętny zapraszam do lektury wpisu z okazji pierwszej rocznicy istnienia mojego bloga historycznego w Sieci oraz oczywiście pozostałych blogowych tekstów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz